Taras
Sro Lip 24, 2019 12:30 pm Taras
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
Szeroki balkon z widokiem na morze, gdzie można usiąść wygodnie przy stole i uraczyć się herbatą lub trunkiem, przyniesionym przez gotową na każde skinienie służbę.
Rośliny oplatają kolumny i murowane barierki, a ich gałęzie aż uginają się od kolorowych kwiatów, roztaczających wokół kuszący i słodki zapach.
Re: Taras
Pią Lip 26, 2019 12:29 pm Re: Taras
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Taras Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Trzydziesty dzień czwartego księżyca, 98

Taras zdobył jej sympatię z wielu względów. Pierwszym z nich był fakt, że dzięki obecności licznych roślin zapach stolicy zdawał się tutaj oddać prym słodkim, kwiecistym aromatom. Miła odmiana od wszędobylskiego odoru Królewskiej Przystani, nawet jeśli nie było to to samo, czym mogły poszczycić się ogrody rezydencji w Volantis. Tam wręcz nie dało się oddychać w obliczu całej tej ubzdrzonej kolorami zieleni, wśród której przewijały się gatunki, które spotkać można było w normalnych okolicznościach po drugiej stronie kontynenty. Innym powodem, dla którego akurat ta część twierdzy zasłużyła na jej obecność dzisiejszego dnia, był nieco nostalgiczny nastrój, przy którym zawsze ciągnęło ją do wody. Czy i ta którą widziała tutaj dawniej opływała wybrzeża jej ojczyzny? Być może, choć pewnie musiałoby minąć wiele lat, nim prądy przyniosłyby ją aż tutaj. Oparta o murek tarasu Elaena mogła bez przeszkód podziwiać słońce załamujące się na morskiej tafli, łamanej ilekroć któryś z latających wzdłuż wybrzeża ptaków dostrzegał w odmętach potencjalną zdobycz. Wątpiła, by faktycznie udawały im się te polowania - przy takim skupisku ludzi okoliczne ławice musiały być zupełnie przetrzebione. O wiele szybciej udałoby się pierzastym napełnić brzuchy, gdyby zdecydowały się podkradać połowy rybaków. Naturalnie wiązać by się to miało ze znacznie podwyższonym ryzykiem, ale czy życie nie było i tak niekończącym się ich pasmem, niezależnie od tego, do jakiego gatunku się należało? Za każdym razem, gdy podejmowało się próbę zdobycia czegoś naprawdę wartościowego, istniało prawdopodobieństwo zbliżone do pewności, że ktoś inny będzie tego zazdrośnie strzegł. Czasem trzeba było go ominąć, innym razem usunąć z drogi, a w niektórych przypadkach... Cóż, mogło się okazać, że potencjalna przeszkoda staje się nagle czymś zupełnie pomocnym w realizacji planów.
Nie odwróciła się, gdy usługujące jej dziewczę dygnęły, by następnie oddalić się od białowłosej. Obie kobiety wiedziały dokąd zmierzała służka, nie było więc większego sensu w obserwowaniu ją dalszą uwagą i śledzeniu jej ruchów. Porozmawiały już i tak więcej, niż powinno było wystarczyć - tutejsze sposoby załatwiania pewnych spraw różniły się od tego, do czego nawykła w rodzimych stronach, ale niekoniecznie miało jej to zaszkodzić. Przez całe życie uczyła się przystosowywać do zmieniającego świata, wiecznie ulegających modyfikacjom wymagań względem własnej osoby, a więc te nowe wyzwania wcale nie miały jej przytłoczyć. Nie mogła im na to pozwolić, porażka nie wchodziła przecież w grę, zwłaszcza nie tym razem. Stawka była zbyt wysoka, przeciwnik nazbyt istotny, a świadkowie... Mimowolnie zerknęła ku swych strażników, których dwójka stała nieopodal wejścia na taras. Nic nie rozumieli z padających słów, bowiem akurat ci nie znali powszechnego, ale nie oznaczało to absolutnie, że pozostawali zupełnie nieświadomi rozgrywająych się przed swymi oczami intryg. Kolejny czynnik, który musiała uwzględniać w planowanych roszadach.
Nieco na ślepo chwyciła stojący nieopodal na stole kielich, nie unosząc go jeszcze do ust, a zamiast tego przenosząc na niego spojrzenie jasnych oczu. Chyba po raz pierwszy odkąd tu przybyła miast prosić o nalanie wina zza morza wybrała bardziej lokalny trunek, ale to nie pochodzenie alkoholu zaprzątało teraz jej głowę. Jego barwa była jaśniejsza, przywodząc jej na myśl krew wypływającą z rany w rytm uderzeń serca. Gdyby przymknąć teraz powieki mogłaby pod nimi przywołać odpowiednie obrazy, a nawet przypomnieć sobie dźwięki i zapachy im towarzyszące. Inni może woleliby zapomnieć, porzucić te wspomnienia w odmętach własnych umysłów i nigdy do nich nie wrócić. Ona postrzegała je jako to, co ukształtowało ją i naprowadziło na właściwą ścieżkę, która doprowadzi ją wprost ku wyznaczonemu celowi.
Uniosła w końcu kielich i zwilżyła gardło trunkiem, oddychając z ulgą, gdy jego nie najlepszy smak oderwał ją od myśli. Być może choć przez chwilę mogła sobie pozwolić na bardziej przyziemne zmartwienia, jak na przykład jakim sposobem ma przeżyć tutaj, racząc się tymi pomyjami.


Ostatnio zmieniony przez Elaena Vaelaros dnia Pią Lip 26, 2019 9:42 pm, w całości zmieniany 2 razy
Re: Taras
Pią Lip 26, 2019 1:11 pm Re: Taras
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Septa zasnęła, upijając się winem, które w Królewskiej Przystani było zdecydowanie lepsze niż na Żelaznych Wyspach, a Tiengnan nie żałowała jej trunku, doprawiając go rumem, którego wysoka zawartość alkoholu dosłownie ścięła z nóg kobietę, mającą dbać o przyzwoitość młódki i odpowiednie prezentowanie na dworze królewskim.
Tiengnan miała w sobie zbyt dużo twardego, żelaznego ducha, aby pozwolić komuś, kto nie wierzy nawet w tego samego boga, zarządzać swoim życiem. Na koszulę narzuciła prostą suknię, z beżowego lnu, z czarnym haftem na rąbku, który przedstawiał bitwę morską statku z wielkim krakenem, oplatającym mackami maszty. Nie potrafiła malować tak pięknie igłą, tę suknię stworzyła dla niej matka, aby miała w czym pokazać się w Królewskiej Przystani. I tak odstawała od większości panien, ich suknie prezentowały się bardziej bogato, ba! Niektóre służące wyższego stopnia nosiły bardziej reprezentacyjne ubrania.
Nie przeszkadzało to jednak dziewczynie.
Sposób w jaki się nosiła, jak stawiała stopy, w prostych, czarnych pantoflach ze złotym haftem, korespondującym z jej strojem, sprawiał, że ludzie wiedzieli, że mają do czynienia z kimś wysoko urodzonym, a przynajmniej o takim statusie.
Zwiedzała korytarze Czerwonej Twierdzy, spacerując po niej powoli, ślizgając się po pustych salach. Chwilowo zadusiła potrzebę poczucia słonego wiatru we włosach, splatając grube, ciemne loki w dwa warkocze. Pielęgnacja ich na ziemiach tak nieprzyjaznych kobiecej urodzie była trudna i Tiengnan była z nich bardzo dumna. Uwielbiała zostawiać je swobodnie, w zaciszu swojej komnaty. Nutka próżności w przepełnionym pracą dniu.
W przeciwieństwie do większości panienek, dłonie Tiengnan były zniszczone, nawet teraz miały czerwone ślady wewnątrz od lin jej statku. Jej własnego. To ją wyróżniało, ona posiadała coś, co było jej, dawało jej wolność. Chociaż nie była kapitanem Perły Zachodu, załoga była gotowa przypłynąć jej na ratunek z drugiego końca świata. Dlatego małżeństwo, które niechybnie na nią czekało, musiało być zawarte z mężczyzną, którego zamek leży nad wodą z dostępem do morza.
Poczuła całą sobą szum morza i przemożną chęć spojrzenia na nie. Ona również widziała wszystko z góry, lecz nie z pałacu z pięknym ogrodem, a surowej, zimnej twierdzy, która próbowała zabić ją wiele razy zniszczonym drewnem i starymi mostami. Prawie wbiegła na taras, zaraz jednak się zatrzymała.
Oniemiała na widok białowłosej kobiety, przełknęła szybko ślinę. Księżniczka!
Wybacz, Wasza Wysokość.
Skłoniła się szybko.
Re: Taras
Pią Lip 26, 2019 10:43 pm Re: Taras
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Taras Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Nie była wcale pierwszą z osób, która dostrzegła zbliżającą się kobietę, bowiem zwyczajnie nie musiała. Wciąż zwrócona ku morzu, usłyszała za niewielkie poruszenie między swymi strażnikami - zmianę pozycji na bardziej gotową do ewentualnej potyczki i tyle wystarczyło jej by dowiedzieć się o intruzie. Dzięki sługom miała oczy dookoła głowy nawet, gdy spojrzenie jej własnych wciąż jeszcze miało pozostać skupione na odległym horyzoncie, a myśli wybiegały nawet daleko poza niego ku ojczyźnie. Nie spodziewała się by musiała nimi szybko wracać do obecnej sytuacji oraz miejsca, nawet jeśli cierpki posmak wina stanowił doskonale namacalny dowód, gdzie właśnie się znalazła i w jakich okolicznościach.
Wbrew jej przewidywaniom nieproszony gość postanowił zakłócić tę chwilę i zamiast grzecznie wycofać się, okazując szacunek dla jej osoby, zainicjował interakcję. Normalnie mogłaby się gniewać na intruza, może nawet pokazać po sobie brak zadowolenia z towarzystwa, ale nie tym razem. Sposób w jaki została powitana zmienił diametralnie jej nastawienie, a dzięki trzem wypowiedzianym słowom nieznajoma kobieta zyskała nagle pewną dozę sympatii Elaeny, przywołując na jej ustach uśmiech pełen samozadowolenia. Biedny mieszkańcy Westeros mieli niemałą zagwozdkę, gdy chodziło o jej valyriańską urodę i nie pierwszy raz ktoś odruchowo obstawiał jej pokrewieństwo z rodziną królewską. Były to zapewne jedyne pomyłki względem swej osoby, które traktowała z pewnym przymrużeniem oka. Ciężką było denerwować się na nieszczęśników, którzy próbując wybrnąć z sytuacji tytułowali ją "Jej Wysokością", ba sama lubiła o tym myśleć, jako o samospełniającej się przepowiedni. Choć zgodnie z zasadami etykiety musiała wyprowadzać swych rozmówców z błędu, to rzadko kiedy czyniła to natychmiastowo. Na ogół pozwalała sobie na niewielką gierkę - doskonałą zabawę dla siebie oraz szansę dawaną towarzyszowi, by sam doszedł z kim właściwie ma do czynienia. Postanowiła z niej skorzystać i tym razem, zasłużyła w końcu na odrobinę rozrywki po całej tej ciężkiej pracy, na jakiej skupiała się od swego przybycia.
Białowłosa obróciła się niespiesznie, wciąż z tym samym delikatnym uśmiechem na ustach i otaksowała nowo przybyłą spojrzeniem. Jej oczy o barwie lawendy przemknęły wzdłuż sylwetki rozmówczyni, a w przeciwieństwie do twarzy o dość uprzejmym wyrazie pozostawały nieprzeniknione. Wydawała się oceniać każdy szczegół prezencji kobiety, jakby każdy najmniejszy detal niósł ze sobą wielką wagę, by w końcu skupić pełnie uwagi na jej twarzy. Zdecydowanie nie wyglądała na miejscową - zapewne, podobnie jak póki co i sama Elaena, stanowiła tutaj jedynie gościa. Najlepiej było w takim wypadku już na samym wstępie zorientować się z czyjego ramienia występowała na dworze.
- A kogóż to Bogowie zaprowadzili ku mej osobie? - odezwała się zupełnie idealnym powszechnym. Najwyraźnie dosłyszalny w nim na ogół akcent był jedynie rekwizytem, który dopełniał jej wizerunku "egzotycznej piękności".
Póki co nie musiała kłamać, ani nawet specjalnie odgrywać kogoś innego, a interpretacje o których z “Bogów” mówiła pozostawiała swej uroczej rozmówczyni. O tak, zdążyła już odpowiednio ją zaklasyfikować… Niektórzy może użyliby innego określenia względem jej osoby, zwłaszcza gdy po Królewskiej Przystani kręciło się ostatnimi czasy całe multum kobiet w sukniach niemalże królewskiego kroju, wyperfumowanych i umalowanych. Sztuką jednak było docenienie piękna we wszystkich jego wydaniach, tych umiejętnie podkreślonych i tych zupełnie surowych. To ostatnie prezentowało się właśnie w postaci nieznajomej, która tak dobrze zaczęła ich znajomość i posiadała pewien urok osobisty… Choć może to ostatnie Elaena przypisywała jej nieco zbyt szybko, dokonując oceny zupełnie nieobiektywnie. Odkąd przybyła do Królewskiej Przystanie nie zaznała cenionego przez siebie kobiecego towarzystwa, bo na własne nieszczęście przydzielone jej w podróż służki nie należały do jej osobistych faworyt. Tęskniła za nimi na swój sposób, a nawet jeśli postarała się zapewnić im względnie spokojne życie po swym wyjeździe, to nie miała co do tego żadnej gwarancji. Były wartościowymi niewolnicami i nie powinna im się stać krzywda ze strony jej braci, ale w tym świecie żaden człowiek nie był bezpieczny od krzywdy.
Re: Taras
Sob Lip 27, 2019 1:43 pm Re: Taras
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Wąskie Morze było prawdopodobnie najsmutniejszą rzeczą, jaką widziała w swoim życiu Tiengnan. Nie dlatego, że ono samo wzbudzało w niej takie wrażenie, a jego konotacje. Jego ciepłe wody przyprawiały ciało młódki jednocześnie o drżenie ekscytacji, a z drugiej strony podtapiało ją falami obaw, nie pozwalając wziąć pełnego oddechu. Zamiast cieszyć się przyjemnym rejsem, wypluwała wodę i spazmatycznie szukała powietrza.
Układ Greyjojówny z jej ojcem był bardzo podobny do tego między panią z Volantis. I ona płynęła do nieznanej jej krainy, choć znacznie bliższej dzięki znajomości języka, pierwszy i ostatni taniec bez łańcuchów, które przykuwały ją do skał Pyke, wystawiając na żer jej ciało i dusze. Ten kto ją ocali, zabierze ją i zostanie jej mężem, co wiązało się z kolejnym więzieniem. Ona myślała jednak trochę w innych kategoriach. Obecność mężczyzny w łożu była tylko obowiązkiem, sama lubiła dzieci oraz zajmowanie się twierdzą, aby działała bez zarzutów. Samo małżeństwo jej nie odrzucała, bała się potencjalnego kandydata na stanowisko kolejnego pana nad jej życiem. Mogła uciec, ale wiedziała, że pewne rany raz zadane, zostają na zawsze.
Tiengnan Greyjoy, córka Lorda Marona Greyjoya, Wasza Wysokość.
Niemal prychnęła na bogów, ba, nutka na początku wymawiania swojego imienia pokazywała pewną pogardę w stronę Siedmiu. Żelazna nie wyznawała tych samych bóstw, do których modliła się reszta Westeros, ani Północ z ich czardrzewami, ani południe z siedmioramiennymi gwiazdami. Jej Bóg był wszędzie tam gdzie pływały statki, gdzie wiatry wzbudzały sztormy i gdzie tonęli ludzie. Wiara w Utopionego Boga dawała jej i jej pobratymcom pewną charakterystyczną cechę: nie bali się śmierci. Wielu pływało na rajdy w zbrojach, które topiły takiego śmiałka, gdyby wpadł w morską toń. Ona sama nie raz otarła się o upadek z setek metrów klifu, prosto w czarne fale. A jednak nie była nawet poruszona tą sytuacją.
Już raz umarła, a co martwe, nie może umrzeć.
Te dwie kobiety, tak różne, miały ze sobą więcej wspólnego, niż mogło się zdawać, chociaż jeszcze tego nie wiedziały. Tylko Tiengnan nigdy nie była niczyim oczkiem w głowie. Już samo to, jak się prezentowała, niejako świadczyło, że Elaena nie miała do czynienia z nikim potężnym ani bogatym. W końcu która panna z dobrego domu chadza sama po korytarzach Czerwonej Twierdzy, bez służki czy ochrony.
Wyprostowała się z ukłonu, splatając dłonie razem. Z nerwów zdrapała jeden ze strupków, powodując sądzenie się krwi. Nawet tego nie poczuła. Stała, trochę jak kołek, przytłoczona uczuciami i poczuciem zażenowania. Miała lekką zadyszkę, rumieńce na policzkach, a to wszystko od samotnych wygłupów, które skończyły się zbyt szybko. Postać kobiety dotkliwie przypomniała Tiengnan gdzie się znajduje. Przed oczami zamajaczył jej Morski Tron z czarnego kamienia.
Kobieta była przepiękna, a jednocześnie młódka odczuwała zimno, lód, oschłość. Miała wrażenie, że wręcz paruje to, niczym z bloków lodu, spławianych z Północy. Nie odpychało to jednak Tiengnan. Kochała mrożący skórę chłód morskich fal, nie takich jak w Królewskiej Przystani, lazurowych, lecz tych szarych, które oblewały Pyke natarczywie. Odczuwała niemal potrzebę, aby sięgnąć, dotknąć białej skóry i ogrzać ją swoim ciepłem.
To zaszczyt być goszczonym w Czerwonej Twierdzy, Wasza Wysokość.
Słowa Tiengnan był twarde na brzegach i to nie tylko przez akcent.
Re: Taras
Sob Lip 27, 2019 4:52 pm Re: Taras
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Taras Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Elaena zbyt dobrze wiedziała, co to znaczy obawiać się, kogo będzie musiała w ramach politycznego układu jakim było małżeństwo wpuścić do swojego łóżka. Do dnia dzisiejszego dość rozsądnie, przynajmniej ze swojej perspektywy, dysponowała własnym ciałem i skrzętnie udawało jej się uniknąć konieczności wystawienia go na prawdziwie niechciany dotyk. Potrafiła kluczyć między chciwymi dłońmi mężczyzn, gdy wymagała tego sytuacja, ale przypięcie łańcuchem na reszte życie do jednego z nich znacznie ograniczyłoby tę możliwość. Martwiła się zwłaszcza, że w przeciwieństwie do Tiengan czarno na białym dano jej już powody do zmartwień - tożsamość ewentualnych kandydatów do mariażu. Społeczność Volantis była wcale nie aż tak liczna, a wejścia w nią broniły wymogi względem prezentowanych światu powiązań rodzinnych, liczba wolnych partii była więc nieco ograniczona. Dodatkowo należało ograniczyć pulę biorąc pod uwagę status jej rodziny, która mogła sobie pozwolić na wybieranie wśród najlepszych kąsków i nagle zostawało się z zaledwie kilkoma nazwiskami, z których większości naprawdę nie miała ochoty przyjmować. A już szczególnie tego, które nosił mężczyzna stanowiący osobistego faworyta jej ojca w wyścigu po rękę swej "ukochanej" córki. Może dlatego gotowa była wykorzystać wszystkie chwyty, by pokrzyżować rodzinne plany… A może odzywała się jej stłumiona na co dzień ognista natura, pchająca ją ku szaleńczym działaniom, które równie dobrze mogły doprowadzić do jej własnej zguby.
Szczęśliwie tym razem miała styczność z reprezentantką jednego z głównych rodów Westeros, od razu więc mogła połączyć wypowiedziane nazwisko z odpowiednimi informacjami, co przy pomniejszych familiach stanowiło pewne wyzwanie. Oto stała przed nią osoba, która podobnie jak ona sama wyznawała obcych lokalnym mieszkańcom bogów, a przybycie tutaj musiała okupić wieloma dniami na otwartym morzu. Choć może akurat do tego ostatniego miały raczej odmienny stosunek, patrząc na charakter ludu, z którego wywodziła się rozmówczyni Elaeny. O tak, raczej mało prawdopodobne by mogła znaleźć u niej odzwierciedlenie własnej niechęci do dłuższego czasu spędzanego na pokładzie statku, który w oczach białowłosej kojarzył się raczej z ograniczeniem swobód, niż ich zapewnieniem. Oto wkraczali na drewnianą zabawkę w rękach bogów, odcinając się od naturalnego dla nich środowiska lądowego i zdając na kaprysy losu. Czasem miała wręcz wrażenie, że wśród szumu fal i ryku burzy nawet najbardziej gorące modły ginęły, a ktokolwiek czuwał nad ludzkim żywotem zapominał na chwilę o swym podopiecznym.
Brak jakiejkolwiek służby towarzyszącej jej rozmówczyni był zdecydowanie korzystny, choć nie oznaczał wcale, że pozostawały niedostrzeżone czy niepodsłuchiwane. To jedno łączyło jej rodzime miasto i obecne miejsce przebywania - rzadko co dało się w nim zrobić w tajemnicy, a ściany zdawały się mieć tak uszy, jak i oczy. Z drugiej strony być może obecność znajomej twarzy pomogłaby w ociepleniu nieco atmosfery i rozluźnieniu nerwów dziewczęcia, które to nie umknęły uwadze białowłosej. Na szczęście dla nich obu Elaena nie miała wykorzystać ich do własnych celów, a wręcz przeciwnie, z chęcią umiliłaby im rozmowę pozbywając się zbędnego napięcia.
- To dość odległe miejsce od waszej ojczyzny i bez wątpienia zupełnie od niej odmienne. - rzekła, odsuwając się nieco od murka, tak by zmniejszyć nieco dystans między dwoma kobietami. Jej uśmiech poszerzył się na chwilę, jakby w geście zrozumienia dla omawianej sytuacji, by następnie ustąpić miejsca zamyśleniu. - Przyznam, że o Żelaznych Wyspach miałam do tej pory okazję jedynie czytać oraz słuchać historii z ust osób, znających je dość powierzchownie - z chęcią naprawiłabym ten błąd, gdybyś była tak uprzejma Pani, by opowiedzieć mi o nich z nieco innej perspektywy.
Wskazała przy swych słowach ku stojącym nieopodal krzesłom, pozostawiając w rękach Tiengan złudzenie wyboru. W teorii mogłaby odmówić, ale zdecydowanie nie wypadało tego zrobić, zwłaszcza gdy nadal żyła w złudzeniu co do faktycznej tożsamości białowłosej.
Re: Taras
Pon Lip 29, 2019 4:10 pm Re: Taras
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Jaśniejsze, bardziej kolorowe i weselsze, Wasza Wysokość — odpowiedziała powoli, dawkując słowa i ważąc je na języku przed wymówieniem. W słowach kobiety była prawda, niezbyt ukrywana w ciemnych oczach. W świetle zachodzącego słońca wydawały się być bursztynem, który zamyka w sobie tysiące lat, historie herosów i walecznych kobiet. Skała o łagodnym, głębokim kolorze, a w niej bogactwo promieni słonecznych, iskierek tego, co w środku zostało zachowane. Takie było Pyke, stare skały, zmurszałe wiszące mosty, świadek podbojów, zniszczeń, śmierci i narodzin.
Coś w słowach kobiety jej nie pasowało, aczkolwiek Tiengnan pod wieloma względami nie była zbyt spostrzegawcza. Jej talenty dotyczyły przedmiotów, nie ludzi. Chodziło o sposób mówienia o Żelaznych Wyspach przez kobietę, jakby nie były częścią korony, a tkwiły w niej, kawałek żelaza, sól w oku wielu, pragnąc tak bardzo odrębności, jednocześnie wiedząc, że oddech smoka był zbyt straszny, a same bestie zbyt liczne, aby nawet największa flota mogła się z nimi mierzyć. Nikt nie mówił, a na pewno nie rodzina władcy, że Żelazne Wyspy są ojczyzną Tiengnan, bo wszystko należało do króla i wszystko było jednością wedle prawa.
Dlatego właśnie Żelaźni kochali tak bardzo swoje statki. Nie musieli być uwiązani obietnicami. Rozwinięty żagiel zrywał liny zasad, kotwice przysięgi, by pozwolić kobietom nosić spodnie, czuć wiatr w rozwianych włosach i nadać skórze opalenizny. Perła Zachódu. Prawdopodobnie gdyby bardziej wytężyła wzrok, ujrzałaby bujający się w porcie maszt, czarny pas zwiniętego żagla i łupinę, która dzielnie walczyła z prądami morskimi dzięki załodze. Lulała ich w czasie spokojnego dryfu do snu, niczym ramiona matczyne.
Żelazna chciała się oddalić, jednak zaproszenie nie mogło być odrzucone, nie w takiej sytuacji. Poczekała, aż "księżniczka" usiądzie i sama to zrobiła, składając kolana ze sobą i układając dłonie na podołku. Nienawidziła tak siadać, skurcze ją bardzo szybko łapały, nie pozwalając się ruszyć. Nienaturalne i niewygodne, gdy miało się bardziej umięśnione uda, tak jak Tiengnan, zwłaszcza po ponad miesięcznej podróży do Królewskiej Przystani.
Nie wiem co mogłoby cię ciekawić, Wasza Wysokość, nie jest to piękne i łatwe życie.
Pokazała kobiecie wnętrze swoich dłoni, pokryte odciskami od pracy na łodzi i przy krośnie. Miały podkreślić to, że a Wyspach nawet wysoko urodzone kobiety schylały karki przy praniu, gotowaniu. To mówiło znacznie więcej, niż słowa. Opalona skóra, spracowane ręce, Greyjoyówna równie dobrze mogłaby być zwykłą prostaczką, nie kobietą pochodzącej w bezpośredniej linii od królów.
Re: Taras
Pon Lip 29, 2019 5:14 pm Re: Taras
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Taras Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Tiengan wydawała się wysławiać na temat stolicy w sposób godny obcokrajowca, ostrożnie dobierającego słownictwo, tak by właściwie wyrazić skonstruowaną w umyśle ideę. W tym przypadku jednak z pewnością nie chodziło o nieznajomość właściwych pojęć, a raczej zbyt dobrą wiedzę na temat tego, co faktycznie mogłaby powiedzieć młódka na poruszony temat, gdyby pozwoliła sobie na szczerą wypowiedź. Elaena z chęcią usłyszałaby faktyczną opinię kobiety na temat Królewskiej Przystani, ale tak długo jak kontynuowała to małe przedstawienie, musiała zadowolić się misternie wybranymi z niej szczegółami. Być może przyjdzie jeszcze czas na porzucenie przez nie obie fałszu - byłaby to mile widziana odmiana, którą najprawdopodobniej musiałaby wpierw okupić swego rodzaju przeprosinami za wykorzystanie nieperozumienia ku własnej uciesze. Póki co nie zapowiadało się na to, zwłaszcza gdy przynosiło jej wymierne korzyści, jak fakt, że zaproszenie do dłuższej pogawedki spotkało się z pozytywną odpowiedzią i obie mogły zasiąść na ustawionych na tarasie krzesłach. Choć zanim to nastąpiło należało jeszcze przeprowadzić niewielkie przemeblowani, ich pozycja okazała się bowiem niezadowalająca dla białowłosej. Bez zbędnych ceregieli złapała za jedno z nich i pchnęła w stronę drugiego, aby znacznie zmniejszyć odległość między meblami. Dopiero wtedy zajęła jedno z miejsc, wyraźnie zadowolona ze swego dzieła. Dzięki niemu nie tyle nie musiały do siebie krzyczeć, co usłyszałyby choćby i szept z ust drugiej. Gdyby stanowiły osoby przeciwnej płci taka bliskość mogłaby wręcz zostać zinterpretowana za niewłaściwą. Jak dobrze, że w oczach wielu dwie kobiety najgorsze co mogły robić razem, to plotkować...
Sama niewygoda aktualnie zajmowanych krzeseł nie doskwierałą jedynie Tiengan - Elaena sama nie stanowiła fankę akurat tej konstrukcji. Zbytnio przyzwyczaiła się do oparć obitych grubszymi i miększymi materiałami, leżanek na których miała przyjemność drzemać na świeżym powietrzu w domowych stronach czy wypełnionych niemal po brzegi poduszkami palakinów. Wciąż jednak zapewne z ich dwójki znosiła aktualną pozycję lepiej - akurat w siedzeniu i wyglądaniu przyjemnie dla oka miała wieloletnie doświadczenie.
Z wyraźnym zaciekawieniem pochyliła się nad pokazanymi jej dłońmi, a jej własne odruchowo przesunęły się, jakby instynktownie pragnąc ująć te należące do jej rozmóczyni. Zamiast tego zatrzymały się na kolanach białowłosej, a palce zebrały nieco materiału jej sukni, szukając sobie pospiesznie jakiegokolwiek zajęcia.  Na pierwszy rzut oka nie znaczyły ich żadne ślady - wydawały się dopełniać idealnego wizerunku kobiety, na którym nawet jedna skaza nie miała zwyczajnie racji bytu. Z drugiej strony trudno było uwierzyć, by przeszła ona przez życie bez choćby jednego zmartwienia czy problemu, ale być może trudności jakie postawił przed nią los nie zostawiały tak oczywistych śladów.
- Ciekawiłaby mnie prawda, która na ogół również nie jest ani piękna, ani łatwa. - odpowiedziała, a w jej uśmiechu pojawiła się jakby nutka zmęczenia, jakby wynikającego z wszystkich tych podkoloryzowanych opowieści jej serwowanych. - Obrazy, uczucia, ludzie - wszystko co według ciebie, pani, jest warte wspomnienia.
Tym razem nie było to jedynie złudzenie wyboru - faktycznie pozostawiała kwestię podjęcia decyzji w kwestii snutej opowieści w gestii swej towarzyszki. Już samo to co uzna za godne powinno dać Elaenie pewne pojęcie o tym, jak tamta myślała, a to byłą informacja warta nieraz więcej, niż złoto.
Re: Taras
Pon Lip 29, 2019 5:51 pm Re: Taras
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Bliskość księżniczki nie wprawiła Tiengnan w zbyt duże zakłopotanie, bardziej jej zaciekawienie zniszczeniami od oliwienia lin, tkania, soli w powietrzu. Spojrzała, zdziwiona tymi słowami. Wszyscy wiedzieli przecież, mimo tuszowań, że Żelaźni Ludzie to barbarzyńcy, piraci. Oni sami to wiedzieli, problem w tym, że byli z tego dumni. Tiengnan również.
Na wyspach wierzymy w Utopionego Boga, więc kiedy się urodziłam, mój drugi oddech został ofiarowany jemu. — W różnych wiarach ofiara różnych rzeczy znaczyła coś innego. Ofiara z kobiet często była rytualnym morderstwem lub gwałtem, czasem zaprzysiężeniem wierze, jak w przypadku sept, celibat. Jednak Tiengnan nie nosiła się jak kobieta wiary, była nad wyraz żywa z rumianymi policzkami i opaloną cerą, a błona między nogami wysoko urodzonych dam w Westeros bywała czasami warta więcej niż kopalnie Lannisterów czy tysiące żyć, więc można było wątpić, aby to była ta kwestia.
Nie tłumaczyła o co chodziło dokładnie, bowiem uważała, że Księżniczka zna ten dość charakterystyczny i słynny zwyczaj podtapiania przez Niebieskich Kapłanów ludzi, w ramach przejścia na wiarę. Wierzących w Utopionego było jednak tak mało, że mało prawdopodobne, aby szczegóły wiary docierały do Essos, mimo, że żelazne okręty często niosły zapowiedź rzezi w tamtych stronach.
Jednak był to związane ze śmiercią bliżej niż można się spodziewać.
Co jest martwe, nie może umrzeć. Urodziłam się i umarłam, choć ojciec chciał zakończyć moje istnienie. Nic niespodziewanego. — Dziewczyna wzruszyła ramionami na to, zupełnie jakby próba utopienia swojego dziecka tylko ze względu na płeć było normalne. — Tuż przed pierwszymi promieniami słońca ja i moje thrallki schodzimy na brzeg i zbieramy morski jedwab. W naszej tradycji tylko władcy i ich rodziny są godne, aby go nosić.
Było bardzo małe prawdopodobieństwo, że Elaena słyszała o tej tkaninie, bowiem Greyjoyowie i Żelaźni nie handlowali, a sam materiał był zbyt drogi w produkcji, aby rozdawać go byle komu. Pochodził od małży, która czepiała się nićmi do skał. Zbyt duże zbiory sprawiały, że małże zmieniały miejsce i połów stawał się trudniejszy. Jednego dnia udawało się zebrać jedynie kilkanaście uncji, niewiele.
Re: Taras
Pon Lip 29, 2019 7:58 pm Re: Taras
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Taras Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Podczas gdy całe reszcie kontynentu śpieszno było do ochrzczenia Żelaznych Ludzi barbarzyńcami, samo Westeros nie cieszyło się znacznie lepszą opinią wśród znacznej liczby możnych Essos. Zwłaszcza te z Wolnych Miast, których więzi z Dawną Valyrią były najsilniejsze, lubiły szeptać między sobą i z politowaniem zerkać ku swemu sąsiadowi. Mógł być im partnerem handlowym, mógł czasem okazać się sojusznikiem w konfliktach, ale w oczach wielu jeszcze długo nie miał zyskać statusu równego. Może dlatego sama Elaena z pewnym dystansem podchodziła i do łatki przyczepianej krainie, z której wywodziła się jej dzisiejsza kompanka do rozmowy. A jeśli faktycznie plotki były w znacznej mierze prawdziwe, to cóż, nie jej było oceniać styl życia innych, jeśli ten służył właściwie ich interesom, a jednocześnie zupełnie nie szkodził jej własnym. Wybaczała już zbrodnie gorsze, niż piractwo, jeśli było jej to akurat na rękę.
Jeśli wcześniej wydawała się uprzejmie zainteresowana, tak błysk w jej oku na wspomnienie spraw religijnych świadczył, iż na ten moment Tiengnan zdobyła jej niepodzielną uwagę. Trudno było stwierdzić jak to się właściwie miało u białowłosej - czy pierwsza była może ciekawość świata pchająca ją przez niego ku odkrywaniu kolejnych tajemnic, czy może zobaczenie w czasie swych wypraw rzeczy tak fascynujących, że musiała nabrać ochoty na znalezienie kolejnych niesamowitości. "Utopiony Bóg" był zdecydowanie czymś co kryło w sobie potencjał, do tej pory ledwo zdołała dowiedzieć się przecież o istnieniu różnorodnych wyznań w Westeros, ich szczegóły więc w znacznej części musiała dopiero poznać. Rytuał, który najwyraźniej był dobrze znany w tym regionie, odhaczyła mentalnie jako coś do zbadania dokładniej później - na ten moment wciąż jeszcze przecież nie planowała ujawnić swej faktycznej tożsamości przez dopytywanie o rzeczy oczywiste.
Na szczęście w wypowiedzi kobiety przewijać się miały nie tylko elementy zupełnie "ezgotyczne" z punktu widzenia mieszkanki Volantis, ale również te aż za dobrze jej znane. Skomplikowane relacje rodzinne były tematem uniwersalnym, który okazywał się łączyć ludzi jak świat długi i szeroki.
- Szkoda, że tak wielu ojców nie potrafi właściwie docenić potencjału swych córek... - westchnęła.
Jej własny ojciec nie pragnął jej zguby, przynajmniej nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, miał co do niej przecież zupełnie inne plany. Całkiem prawdopodobne, że kochał ją na swój sposób, a kiedyś gotowa byłaby wskoczyć w ogień, by nie zaprzestał darzyć ją uczuciem oraz swoją uwagą. Teraz, z perspektywy czasu i doświadczenia z chęcia znalazłaby się możliwie poza zasięgiem obu.
Dalsza część wypowiedzi kobiety nastręczyła kolejne wątpliwości... Szczęśliwie nie miała skłonności do rozpamiętywania wcześniej podjętych decyzji, bo mogłaby uznać za błąd podjęcie decyzji o wykorzystaniu błędu Tiengnan na swoją korzyść. Teraz pozostawało jej po prostu zgromadzenie jak największej ilości obcych dla siebie pojęć i zwyczajów, a później znalezienie chętnego do ich wyjaśnienia. Nic trudnego, zwłaszcza jeśli przy okazji zadawania pytań rzuci się na stół pare złotych monet.
- Tak wyglądają więc poranki... A jakież zajęcia zajmują wam resztę dnia, pani?
Pytanie to nie powinno aż tak dziwić - księżniczka mogła przecież słyszeć same plotki o plądrowaniu i niszczeniu, a niekoniecznie o tym, czym kobiety z Żelaznych Wysp umilały sobie czas. Sama Elaena z kolei wciąż jeszcze patrzyła na rutnę mieszkańców kontynentu przez pryzmat swego pochodzenia - jej własne dni upływały na muzykowaniu, tańcach, ucztach czy innych uciechach, a rzadziej spotkaniach biznesowych czy intrygach. Zajęcia o których tu słyszała jako popularnych, a więc taki haft czy modlitwy, nie wydawały jej się szczególnie wartościowe.
Re: Taras
Sro Lip 31, 2019 7:32 pm Re: Taras
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
W oczach Żelaznych, reszta Westeros była delikatna. Wrażliwa. Jedyny strach odczuwali przed latającymi jaszczurami, lecz już zdecydowanie mniej przed ich jeźdźcami, w końcu kłamali w żywe oczy podczas procesów, skazując za przestępstwa swoich lordów wobec Korony tych, którzy zawinili w inny sposób, dodając im grzechów na sumieniu. Nikt przecież nie podważyłby słów naocznych świadków. Zupełnie jak mgła na zdradliwym morzu dookoła Pyke i mniejszych wysp, otaczali się woalem zagadkowości i stereotypami gburów oraz głupców, żądnych jedynie fizycznych przyjemności.
Miało to swoje minusy, jak problem z zamążpójściem Tiengnan. Chwilowo jej matka nie skłaniała się ku żadnemu z rodów Żelaznych, chcąc znaleźć więcej zysku wśród rodów królewskich. Według młódki jednak marna to była nadzieja.
W ostatnich miesiącach moja matka stała się brzemienna, więc podejmowałam jej obowiązki. Nic, czym księżniczka musi sobie zawracać głowę, głównie liczby. Ziarno w spichrzach, wyżywienie thralli, ubrania. Narodziny, śmierci. Listy. — Wyliczała. To nie prawda, że thrallowie byli katowani i wyrzucani, nie. Mając tak mało ziemi i niewielki lud, sztuką było mieć jedną z największych flot w Westeros, uprawiać ziemię, na której nic nie rośnie, na dodatek uważając, że nie było to zadanie dla Żelaznych. Zapewnienie thrallom warunków do życia było obowiązkiem, pozwalającym sprawnie działać machinie całej ekonomii. Żelazne Wyspy odstawały od Westeros stylem życia. W przeciwieństwie do systemu, jaki przyjęły inne krainy, gdy jeszcze królowali, władcę wybierano na wiecu, nie z urodzenia. Król musiał poprowadzić dobrze flotę i zaprowadzić na wody brzemienne w łupy opłacone żelazem. Kolczyki, które kołysały się w uszach Tiengnan zostały zerwane z jakiejś kupieckiej córki lub żony, zgwałconej i albo zabitej albo zabranej na Żelazne Wyspy do pracy.
Nie mamy zarządców włościami, to Żelazne Kobiety zajmują się tym, więc uczyłam się zarządzania twierdzą tak, aby gdy mój mąż wypłynie na... połów — w ostatnim momencie zawiesiła głos. Prawie się wypaplała, a przecież od dawna Greyjoyowie woalują piracki problem biedą, chociaż tak na prawdę to lordowie i ich synowie stanowią trzon pirackiej załogi. Wystarczyło spojrzeć na towarzyszy Tiengnan. — Nie wszystkie jednak. Me serdeczne przyjaciółki, lasy Saoirse Botley i lady Manon Saltcliffe, są kapitanami własnych statków, księżniczko. Będziesz miała okazję je poznać podczas hołdu, Wasza Wysokość.
Re: Taras
Czw Sie 01, 2019 7:42 am Re: Taras
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Taras Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Porzucanie przez rodzicielkę obowiązków tylko dlatego, że ta była akurat brzemienna wydawało jej się osobiście dość nietypowe. Elaena nia miała jak wiedzieć o choćby pewnych szczegółach architektonicznych Pyke, które mogłyby utrudnić znacznie życie, pozostawało jej więc zastanowić się nad innymi przyczynami do takiego obrotu spraw. Być może "stan błogosławiony" w przypadku matki jej rozmówczyni wcale nie okazał się aż tak dobry? Nie było to nic szczególnie nietypowego - wystarczyło pobyć chwilę wśród kobiet i zaskarbić sobie minimum ich zaufania, by usłyszeć o okropnych dolegliwościach, jakie towarzyszyły im przed rozwiązaniem, a także mrożących krew w żyłach historiach z trakcie samego porodu. Nawet jej własna matka, w przypływie spowodowanej alkoholem szczerości, zwierzyła jej się nieco z własnych przeżyć przy sprowadzaniu na świat Elaeny i jej rodzeństwa. To co usłyszała było tylko kolejnym punktem na jej dość długiej już liście mentalnych notatek, czemu Bogowie zadrwili sobie z kobiet nadając im takie ciała.
Niezależnie jednak od stanu matki Tiengnan dziwnie było myśleć o tym młodym dziewczęciu zajmującym się wszystkimi sprawunkami. Czy nie miała krewnych gotowych wesprzeć zarządzanie zamkiem, ani odpowiednich doradców rodziny, którzy za odrobinę złota potrafili czynić w kwestii gospodarowania prawdziwą magię? Zrzucenie tego wszystkiego na te drobne barki... Być może nie doceniała swej rozmówczyni, a jej talenty leżały po prostu w dziedzinach, które trudno było ot tak dostrzec.
Nie umknął jej sposób w jaki jej towarzyszka zawiesiła głos, nim wypowiedziała słowo "połów", nie chciała jednak drążyć tematu. Łapanie innych za słówka mogło być nieraz całkiem przyjemną rozrywką, ale tym razem i bez tego bawiła się przednio, mogła więc wspaniałomyślnie odpuścić temat. Tego samego nie mogła uczynić przy kolejnej z wypowiedzi, gdy wspomniane zostały "lady" kierujące" statkami. Jak dziwnie było usłyszeć tytuł, kojarzący się raczej z osobami delikatnymi niczym kwiaty i równie mocno zakorzenionymi na lądzie, używany w stosunku do osób morza. Trudno jej było sobie w ogóle wyobrazić takie życie i to nie tylko przez własne ograniczone doświadczenie w sferze żeglug morskich, ale jakieś bariery wewnątrz jej własnego umysłu. Być w stanie z dnia na dzień wsiąść na pokład i wypłynąć tam, gdzie poniosą akurat wiatry - zwyczajnie nie potrafiła myśleć o tak przeogromnej swobodzie. Choć sama cieszyła się sporą dozą wolności, czy to w Volantis, czy w czasie eskapad poza miasto, to nigdy nie czuła się właściwie wolna. Wydłużano jej smycz, tak, ale nigdy jej nie puszczano.
Nagle przypomniała jej się pewna rzecz, która w charakterze była zdecydowanie przyjemniejsza od wcześniejszych rozważań. Dotarła do niej kiedyś wraz z opowieściami i wyjątkowo zapadła w pamięć, z dość oczywistych względów. Tiengnan mogła wręcz dostrzec ogniki w jasnych oczach, jak gdyby rozgorzał w nich nowy ogień, kiedy białowłosa pochyliła się i nieco konspiracyjnym szeptem zadała pytanie.
- Słyszałam, że kapitanowie statków biorą sobie Morskie Żony, czy to prawda, pani? I czy dzieje się to również w przypadku kobiet na tym stanowisku... A może biorą sobie "Morskich Mężów"?
Wiedziała, że nie jest to aż tak bezpieczny grunt jak dotychczasowa rozmowa, a kwestie relacji damsko-damskich były w Westeros nieco mniej "popularne". Tym razem miała nadzieję zepchnąć winę za swe pytanie na zepsucie panujące w Królewskie Przystani, które z pewnością udzielało się nawet członkom rodziny królewskiej. Sama zdążyła już zorientować się, że choć odbiegała w wielu kwestiach od Essos, to jednak okazywała się pod wieloma względami dość postępowa.
Re: Taras
Czw Sie 01, 2019 3:33 pm Re: Taras
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Tiengnan wiedziała dużo więcej na temat porodów i krwawień niż przeciętne kobiety. Nie potrafiła odebrać dziecka na świat, lecz nieobca była jej brutalność, z jaką przychodzą na świat dzieci. W jaki sposób są tworzone i jak wygląda strata. Nie raz pomagała matce sprzątać po poronieniu, zapierając szybko szmatki z nadmierną ilością krwi jak na miesięczną. Modliła się każdej nocy, aby matka utrzymała ciążę, aby w nią zaszła, aby był to chłopiec. Z drugiej strony ciągłe starania matki o dziecko oraz uznanie przez lorda Greyjoya, że poszukanie męża dla córki to robota dla żony, odsuwało wizję opuszczenia Pyke jako domu, na stałe, by wejść w nowe domostwo jako żona.
— Aye, to prawda, Wasza Wysokość. Nie używamy określenia Morskiego Męża, ale z tego co wiem, raczej załoga w takim przypadku wzajemnie sobie... służy. Nikt jednak nie może powstrzymać przed wzięciem mężczyzny, którego pragną. Morskie Żony mają inny status, Wasza Wysokość. Ich dzieci są... nie równo z dziedzicami, ale ponad dziećmi z nieprawego łoża. —  Przez chwilę zastanawiała się jak odpowiedzieć na drugą część pytania, rozumiejąc dwuznaczność. Próbowała rozgryźć intencje Księżniczki, ale nawet wysłanie Wiary na Żelazne Wyspy spotkałoby się ze sztormem i niesamowitym zatopieniem statków wędrujących na Archipelag z głosicielami wiary w Siedmiu na pokładzie. Pod wieloma względami Żelazne Wyspy były stracone, zamknięte w swoim hermetycznym kociołku.
Widać było na twarzy Tiengnan, że nie peszy jej temat powzięty przez kobietę, ba, Greyjoyówna pozwoliła sobie na trochę swobody i spoglądania badawczo na kobietę, analizując jej rysy, ubiór. Nadal coś jej nie pasowało, choć nie wiedziała co. Możliwe, że chodziło to o brak jakiegokolwiek smoka, czy to z metalu czy krwi i kości w otoczeniu białowłosej?
— Nie wiem jak to jest na statkach, podejrzewam, że podobnie, ale w czasie, gdy mężowie wypływają, kobiety często dotrzymują sobie towarzystwa w alkowach. Zimno na Pyke bywa na prawdę przejmujące.
Oczywiście, że nie chodziło o grzanie się li i tylko. Kultura Żelaznych nie narzucała żadnych ram, związanych z okazywaniem uczuć i przyjemnościami, choć oczywiście kobiety były bardziej skromne niż mężczyźni. Mężowie jednak udawali, że nie widzą młodych thrallek, będących stałymi towarzyszkami, często obojga małżonków.
Wyspy były miejscem kontrastów, jednocześnie ubiór był skromny i pasował do kanonów odpowiedniego okrycia wedle zasad Westeros, a z drugiej strony panowała pewna bezwstydność. Tiengnan była dziewicą w każdym względzie, jednak kilkukrotnie stawała się świadkiem aktów seksualnych, niekoniecznie za obopólną zgodą. Życie na statku ma w sobie niewiele intymności, a ona spędziła w otoczeniu żeglarzy półtorej miesiąca.
Re: Taras
Czw Sie 01, 2019 8:37 pm Re: Taras
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Taras Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
"Służyć"... Cóż, było to z pewnością jedno z możliwych określeń na to, co gotowi byli dla siebie wzajemnie robić żeglarze, którzy na ograniczonej przestrzeni statku spędzali nieraz Bogowie raczą wiedzieć ile czasu. Sama raczej nie zniżała się do tego poziomu, ale widziała i słyszała wiele rzeczy w czasie swych morskich podróży między odwiedzanymi miastami. Ludzie rzadko kiedy potrafili być tak dyskretni, jak im się wydawało, że są, a ją na szczęście raczej trudno było zgorszyć.
Im więcej rozmawiała z Tiengnan tym bardziej cieszyła się, że miała okazję pojawić się w Westeros, choćby by usłyszeć o tych wszystkich fascynujących zwyczajach kultury Żelaznych Wysp. Siedząc w Volantis, zamknięta w swej złotej klatce, nie miałaby szans by je poznać - tutaj podkładano jej je niemal pod nos, wraz z osobą gotową odpowiedzieć na trapiące ją pytania i wyjaśnić pojawiające się zagwozdki. Nie zdawały się jej peszyć nawet tematy, które z pewnością mogłyby zostać uznane za część szlachcianek regionu za nieprzyzwoite, a to się ceniło. Oczywiście daleko było od rozmów do czynów, ale już sama otwartość na to pierwsze dobrze im wróżyła na przyszłość. Jeśli jednak myślała o tym, co dopiero miało nastąpić, to nieodmiennie powracała do niej kwestia wyjaśnienia niewielkiego nieporozumienia, z którego dość bezczelnie skorzystała dla własnej rozrywki. Być może nadszedł ten przykry moment, by ułatwić nieco rozmówczyni odkrycie jej prawdziwej tożsamości, nawet jeśli mogło to przynieść chwilowe ochłodzenie stosunków, nim te na dobre się zaogniły.
- Jaka szkoda, że podobnej techniki przeganiania chłodu nie doświadczyłam jeszcze w Królewskiej Przystani - noce tutaj również nie rozpieszczają zbytnim ciepłem. - pokręciła wyraźnie rozczarowana głową, odchylając się do tyłu i wygodniej zasiadając w krześle.
Przez chwilę zdawała się stracić zapał do rozmowy, zamiast tego wyraźnie pogrążając się w myślach, nie odrywając jednak wzroku od rozmówczyni. Jej jasne oczy jakby szukały czegoś w postaci młódki, podczas gdy w umyśle toczyła się walka między zupełnie skrajnymi myślami. Zawsze miała problemy z zakończeniem tego, co przynosiło jej przyjemność czy okazywało się doskonałą zabawą, a obecna sytuacja nie stanowiła od tej zasady wyjątku. W końcu białowłosa westchnęła ciężko, kończąc wewnętrzną debatę i stawiając pierwszy krok na drodze ku końcowi ich spotkania.
- Cóż, mam jeszcze jedno pytanie, być może ostatnie... Powiedz mi proszę, pani, jakie miano według ciebie noszę?
Po raz pierwszy od momentu, gdy dziewczę zakłóciło jej spokojne chwile na altanie Elaena nie miała pojęcia, czego powinna się spodziewać. Było kilka scenariuszy, które skłonna była wykluczyć, jak choćby wybuch złości zakończony rękoczynami - byłoby to zupełnie nie w stylu jej nowej znajomej. Nie, krew nie miała się polać, ale pozostawało pytanie z jakimi słowami na ustach będą musiały się dziś rozstać i jak wiele wysiłku wymagałaby próba doprowadzenia do kolejnej pogawędki… A nawet może czegoś więcej, jeśli tylko chwila i okoliczności okazałyby się sprzyjające. Była przecież zupełnie szczera, mówiąc jak bardzo było jej przykro, gdy nie mogła w stolicy Westeros cieszyć się tym konkretnym rodzajem towarzystwa kobiet. W ostateczności mogła oczywiście wykupić sobie czas którejś z profesjonalistek, ale zdecydowanie nie byłoby to samo.
Re: Taras
Pią Sie 02, 2019 10:01 pm Re: Taras
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Zmarszczyła brwi, gdy usłyszała pierwsze zdanie. Księżniczka mogła przecież mieszkać, tak jak robili to inni Targaryenowie, wedle wiedzy dziewczyny, w Dragonstone, które było oddalone raptem półtora dnia lub Czerwonej Twierdzy. Nie mogła być Protektorką Harrenhall, nie pasowała wiekiem, choć Tiengnan musiała przyznać, że oszacowanie wieku rozmówczyni znacznie utrudniały delikatne, valyriańskie rysy i dziwna eteryczność, aura otaczająca kobietę. Gdy na nią patrzyła, miała wrażenie, że jest jedną z tych osób, które istniały, aby na nie patrzeć, podziwiać. Życie imituje sztukę.
Nie znała kobiety, jednak kolejne słowa potwierdziły to, co przeczuwała cały czas, co czuła pod skórą. Coś było nie tak, bowiem kobieta wcale księżniczką nie była. Spodziewała się, że Czerwona Twierdza i jej mieszkańcy przywitają ją oszustwem i maskami uprzejmości, ale nie w taki sposób. Targały nią emocje i nie była pewna, czy je lubiła.
Twoje słowa, pani, sugerują, że nie jesteś tą, za którą cię wzięłam. Czy będę tego bardzo żałować?
Przez chwilę czuła się bardzo oszukana. Jej górna warga wysunęła się odrobinę bardziej w wyrazie niezadowolenia, nadając odrobinę niepoważny, naburmuszony wyraz jej twarzy, zaraz jednak skamieniała, spoglądając na swoje dłonie. Role się odwróciły, bo jeszcze kilka dni temu to ona oszukała szlachetnie urodzonego męża o swoim pochodzeniu, mówiąc, że jest jedynie częścią załogi Kapitan Manon i pochodzi z Saltcliffe, jednej z najmniejszych wysepek. Oprócz tego wabiła go na manowce głębokiej wody, w której mogły cumować ogromne galery królewskie, podczas gdy on nie umiał pływać. Któż jest gorszą osobą?Tiengnan znała tę odpowiedź.
Ona była złą osobą, a blizny na plecach po klamrze od ojcowskiego pasa przypominały jej o tym każdego dnia. Obawiała się Hołdu, bo plany, które zaaranżowali, mogły skończyć się czymś gorszym niż razami po nagiej skórze.
Uśmiechnęła się do kobiety.
Wybaczę, jeśli zdradzisz mi swą godność, pani. Los sobie ze mnie zadrwił, bowiem ja sama niedawno udawałam morską istotę, syrenkę, przed rycerzem.
Miała nadzieję, że to zrobi, bo mimo wypytywania, czuła się dobrze w jej towarzystwie. Było to odrobinę jak zbieranie jeżyn, należało uważać na kolce, które czaiły się wszędzie, niosąc ze sobą piekące ukłucia, ale nagroda w postaci krwawej uczty, owoców rozpływających się w ustach, barwiących wszystko na czerwono. Niebezpieczne i pociągające.
Zupełnie jak śmierć.
Re: Taras
Sob Sie 03, 2019 10:13 am Re: Taras
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Taras Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Czekała cierpliwie, bo tyle pozostało jej wraz z zadaniem kończącego zabawę pytania. Żadne napięcie nie było widoczne w jej postawie, bo też zupełnie nie martwiła się, spodziewając się wcale nie najgorszego rozwoju wypadków. Jej przewidywania, choć dość ograniczone, okazały się prawdziwe i faktycznie nie miała być świadkiem żadnego wybuchu złości. Nie oznaczało to jednak, że żadne uczucia nie zrodziły się w sercu jej rozmówczyni na myśl, jak perfidnie wykorzystano jej początkową pomyłkę. Cóż, nic nie szkodziło wygładzić sytuację z pomocą kilku właściwie dobranych słów, nawet jeśli nie zamierzała zniżać się do właściwych przeprosin.
- Jedyną, która może czegoś żałować jestem ja, jeśli okazać by się miało, że moja mała szarada negatywnie wpłynęłaby na nasze relacje.
Naturalnie tak właśnie miało być - dotychczasowa interakcja miała dość dużą szansę na pogorszenie ich przyszłych stosunków, nikt przecież nie lubił czuć się oszukiwany już przy pierwszym spotkaniu. Zupełnie nie w stylu białowłosej byłoby jednak żałować za swe poczynania, gdy daleko im było do “błędu”. Wszystko co uczyniła zrobiła zupełnie świadomie, nie było więc sensu rozważać teraz wszelkich scenariuszy z rodzaju “co by było gdyby”, użalając się nad sobą i marnując cenny czas. Mogła go poświęcić na coś o wiele bardziej produktywnego, jak właściwe poprowadzenie dalszej części rozmowy, tak by wyniknęło z niej jeszcze coś dobrego.
Skupienia na tym z pewnością nie ułatwiała zaprezentowana jej przez młódkę mimika. Dziewczę wyglądało wprost rozkosznie z tym nowym wyrazem twarzy, choć naturalnie nie należało przyznać tego głośno czy nawet dać po sobie znać, jak bardzo było jej do twarzy tak uroczo naburmuszonej. Elaena już i tak zdążyła sobie nagrabić, nie było co jeszcze bardziej pogarszać własnej sytuacji zupełnie zbędnymi komentarzami. To była jedna z tych chwil, w których lepiej było dla własnego dobra zatrzymać język za zębami.
Sztuka ta z pewnością nie udałaby jej się, gdyby Tinegnan zdecydowała się na głos podzielić swoją opinię, która z nich zasługiwała na szlachetny tytuł “tej gorszej”. Może nie roześmiałaby się jej w twarz, byłby to wszak ogromny nietakt, ale na pewno parsknęłaby rozbawiona absurdalnością takiej oceny. Elaena może i stanowiła ponad wszelką wątpliwość osobę pyszną i zapatrzoną w siebie, ale miała na tyle zdrowego rozsądku, że nie próbowała nawet przyczepiać sobie łatki "dobrej" czy choćby "lepszej" z etycznego punktu widzenia od rozmówców. Wystarczyło, że po świecie krążyły setki błędnych rycerzy przekonanych o swej wyższości moralnej oraz dziesiątki dobrze wychowanych dam przestrzegających wpojonych im zasad - ona jedna mogła sobie darować próby bycia cnotliwą. Była wszak nieodzowną córką swojego ojca, krwią z jego krwi, a każdy popełniony przez niego w życiu grzech zdawał się padać cieniem na jej własny żywot. Być może już od momentu narodzin jej los był przesądzony, a może dopiero w latach dziecięcych zaczęło się faktyczne jej zepsucie, które znaczyć miało jej czyny aż do dnia dzisiejszego. Nie potrzebowała by to wszystko zrozumieć potwierdzenia ze strony żadnego krewnego - wystarczyły jej doskonale zapamiętane krzyki pełne oskarżeń, nim wydający je umilkli na wieki.
- Powinnam zapewne zaprezentować mój pełen tytuł, skoro ty pani zaszczyciłaś mnie tym samym. - nie wydawała się zachwycona tą ideą, ale jej własne preferencje nie grały w tym momencie większej roli. - Elaena Vaelaros, z krwi Starej Valyrii, córka Triarchy Volantis.
Odruchowo chciała dodać swym słowom akcentu, który prezentowała na ogół, ale zdołała się powstrzymać. Nie było sensu dać poznać rozmówczyni, że odgrywanie odpowiednich roli stanowiło dla kobiety codzienność. Nawet teraz nie była zupełnie autentyczna, ograniczając się na rzecz odpowiedniego wybrnięcia z sytuacji, nie wychodząc poza sztywne ramy wyznaczane przez etykietę. W tym jednym mogła poczuć się jak ryba w wodzie, niezależnie czy przebywała w Volantis, czy w Królewskiej Przystani - gry wysoko urodzonych miały pewne podobieństwa jak świat długi i szeroki.
Re: Taras
Sob Sie 03, 2019 11:32 am Re: Taras
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Nienawidziła swojej twarzy, o dziecięcych, łagodnych rysach. Według jej matki, która rozczesywała jej włosy z poplątania po pływaniu w morzu, wyciągając z nich wodorosty i piasek, gdy Greyjoyówna była na coś zła, wyglądała jakby miała raptem dziesięć lat, a poza bardziej kobiecymi kształtami, nie zmieniła się wcale od pięciu. Tkwiło w tym wiele prawdy, bo mimo ogorzałej skóry, lekko potargane włosy i skromne oczy odejmowały jej lat, tak samo jak pyzowate policzki oraz duże oczy jelenia. Zazdrościła chociażby Saoirse, wyglądającej podobnie, a jednak dużo bardziej godnie, pociągająco. Tamta była boginią, pogromczynią fal, tymczasem Tiengnan mogła co najwyżej lepić zamki z piasku na brzegu.
To zaszczyt lady poznać. Czy jest jakiś szczególny tytuł, którym powinnam używać? Nie jestem zaznajomiona z tradycjami pani ojczyzny.
Uśmiechnęła się. Nic dziwnego, że oddanie Utopionemu Bogu nie wzbudziło w niej obrzydzenia do ludzi żelaza, gdy grała Księżniczkę. Nie wiedziała co to znaczy. W końcu kto podtapia niemowlęta, świeżo wyciągnięte z łona matki.
Jedną z rzeczy, których najbardziej bała się Tiengnan, a która z czasem coraz bardziej się ziszczała, był strach przed przeobrażeniem się w ojca. Pierwszy dreszcz, chęć ucieczki od tej przepowiedni, pojawił się gdy uderzyła thrallkę tak mocno, że rozcięła jej wargę, tylko dla tego, że rozlała kilka kropli atramentu na pergamin, zabierając miskę po jedzeniu ze stołu, przy którym młódka uczyła się rachunków. Od tego czasu młody kraken przyglądał się swoim dłoniom, reakcjom.
Mówiono, że jest syrenką z Pyke.
Jednak nie taką z opowieści, które ratują książęta i z dobroci serca zmieniają się w pianę morską. Była tą istotą, która tylko z wierzchu wyglądała niewinnie, jednak jej zęby były ostre, a pazury gotowe rozrywać.
Oczy jej błyszczały. Nigdy nie poznała kogoś z tak dalekiej, egzotycznej krainy. Wszystko było wspaniałe w Królewskiej Przystani, jednak myśl o jeszcze bardziej wykwintnych i odmiennych miejscach budziła w jej sercu szaleńczy rytm.
Nie zamierzała trzymać urazy, ponieważ kochała opowieści, a wobec tych, które mogła kryć Ealena, wszystkie inne zdawały się szare i nudne. Czyże jest dwór królewski, o którym ktoś prędzej czy później opowie, Reach z Wysogrodem, które były po prostu połaciami ziem uprawnych, gdy mogła usłyszeć o Volantis.
Re: Taras
Sob Sie 03, 2019 1:08 pm Re: Taras
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Taras Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
I oto kolejna rzecz, co do której ich zdania różniły się, acz tym razem znacznie bardziej subiektywna. Przez delikatną urodę faktycznie można było zaniżyć nieco wiek Greyjoyówny, ale przynajmniej z perspektywy Elaeny nie stanowiło to powodu do zmartwień, ani nie odejmowało to w jej oczach uroku dziewczęciu. Ilość przeżytych lat nie stanowiła aż tak ważnego wyznacznika w tym, kogo akurat obdarzało się swoją uwagą, nawet jeśli niektóre osoby gotowe były obruszyć się na te słowa. Ona sama, po raz kolejny, skłonna była po prostu podążyć za przykładem swego otoczenia, które choćby i ją samą zaczęło postrzegać jako kobietę na dość wczesnym etapie życia.
Tiengnan zdawała się dość szybko przejść do porządku dziennego nad wcześniejszym nieporozumieniem, zaskakując tym nawet Elaenę. Być może zbytnio przywykła ona do mniej stonowanych reakcji swych rodaków, napędzanych ognistą naturą przekazywaną wraz z krwią Starej Valyrii.
- Wobec wysoko urodzonych obojga płci używamy tytułu "Āeksio". Ale nie musisz się pani tym przejmować.
Jeśli miała być ze sobą szczera, to tak naprawdę wolała nie słyszeć z ust rozmówczyni tego oficjalnego tytułu, który rozbudzał w jej sercu na nowo niełatwe uczucia względem odległej o wiele dni drogi ojczyzny. Zawsze tęskniła za nią będąc na obczyźnie, a ucisk w klatce piersiowej pojawiał się często już wraz z przekroczeniem Czarnych Murów. Tym razem wybyła jednak znacznie dalej, niż miała to w zwyczaju, a jeśli sprawy pójdą zgodnie z planami to mogła już nigdy nie zobaczyć znajomych twarzy, przejść labiryntem korytarzy, które wysłuchiwały jej śmiechów i krzyków. Była to cena, jaką musiała być gotowa zapłacić, nawet jeśli nie oznaczała faktycznego szczęścia, a jedynie ograniczenie kolejnych cierpień.
Ujawniwszy się miała okazję poprosić o wyjaśnienie wszystkich tych wątpliwości i kwestii, które przy wcześniejszych odpowiedziach Tiengnan wciąż pozostawały niejasne, ale powstrzymała się od zasypania jej pytaniami. Zbyt dobrze zapamiętała sobie lekcje na temat wzajemności, by teraz móc od tak odsunąć od siebie te nauki. Jej rozmówczyni opowiedziała jej już wiele, a słysząc magiczne słowo "Volantis" musiała wprost umierać z ciekawości co do jakże odległego od Westeros Wolnego Miasta.
- Jeśli pragniesz pani dopytać o jakiekolwiek kwestie, związane z mą ojczyzną, nie krępuj się proszę. Byłaby to dla mnie czysta przyjemność móc opowiedzieć o niej tak uroczej widowni. - tutaj zatrzymała się na chwilę, jakby przypominając sobie o czymś i zerkając ku niebu by ocenić aktualną godzinę. - Obawiam się jednak, że dziś nie pozostało już mi wiele czasu na takie wyjaśnienia, a biorąc pod uwagę kompleksowość zagadnienia... Być może powinnyśmy je zachować na inną okazję? Któryś z wieczorów w trakcie trwania uroczystości?
Pytanie nie dotyczyło "czy" mogłyby się zobaczyć po raz kolejny, ale “kiedy”, bo Elaena była przekonana o tym, że obie nie miałyby przeciwko urządzeniu sobie kolejnej pogawędki. A gdyby ta odbyła się w bardziej dogodnym miejscu, to mogłaby nie tylko opowiedzieć zupełnie szczerze o Volantis, ale też odważniej zaprezentować swe intencje. Teraz zmuszona była tańczyć wokół nich jeszcze bardziej, niż gdyby miała do czynienia z mężczyzną i było to dość męczące.
Re: Taras
Sob Sie 03, 2019 2:24 pm Re: Taras
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Tiengnan nie miała wybuchowego temperamentu. Większość rzeczy, które w innych mogłyby wzbudzić gniew, spływały po niej jak po kaczce. Sposób w jakim żyła stworzył pewne emocjonalne granice. Nie były to ściany, bowiem radości nie ukrywała, przeżywała ją jasno i błyszczała wesołością, chociażby w tej chwili. Smutek również pojawiał się niekiedy, muśnięciem. To czym się otoczyła przypominało bardziej wosk, odpowiedni do kształtowania, zmieniania grubości ścian, półprzejrzysty na cienkich warstwach i biały, twardy, tam gdzie czaił się gniew. Nie bała się stopienia tych powłok ogniem. Gniew Tiengnan nie został stworzony z ognia lecz z wiecznego morza, fal, soli. Wzbierał dłużej, jednak odpowiednio wielka fala, mogła pochłonąć każdy ogień, zalewając go nieprzerwanym strumieniem.
Z chęcią, pani. Mówiąc szczerze, mam mnóstwo pytań. Mój kuzyn oraz inni kapitanowie często opowiadali mi o Wolnych Miastach, jednak to nie to samo co ktoś, kto pochodzi z tych krain.
Przyklasnęła temu pomysłowi, choć jej dziecięca ciekawość aż wrzała. Miała ochotę porwać Elaenę na Wąskie Morze, niczym Morską Żonę i przetrzymywać tam, póki nie powie jej wszystkiego o Volantis, zwyczajów praktykowanych w jej domu i festiwali. Życie na Pyke było dość szare i monotonne, mimo że całym sercem je kochała, chciała też zaznać innych rzeczy, chociażby z opowieści.
Z chęcią zaproszę cię na pokład Perły Zachodu, to mój statek, choć nie wiem czy będzie odpowiadał twym gustom, pani. Nie mogę zapewnić jednak, że moje komnaty w Czerwonej Przystani będą wystarczająco swobodnym miejscem. Moja flota będzie tutaj przez cały turniej, nie wiem jednak na ile przedłużymy nasz pobyt.
Moja. Mimo wszystko, mimo że nie ona była dziedzicem Pyke, czuła, że mała grupa statków, pod czarnymi banderami ze złotym krakenem, należała się jej z racji dziedzictwa i poświęcenia, aby każdy z nich był w nieskazitelnej kondycji, gdy nadchodzi czas na połowy thralli, krwi i bogactw. Każdy kamień, każdy łup. Każdy jeden statek powinien podlegać pod jej wyzwanie, nie jej ojca, który dbał tylko o podboje, nie to co działo się na wyspach, nie pod Einara, który kochał swój statek i wiedźmę z portu.
Re: Taras
Sob Sie 03, 2019 4:38 pm Re: Taras
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Taras Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Nie pierwszy raz zapewne ktoś nabierał ochoty na uprowadzenie osoby białowłosej, choć zapewne tym razem powody dla takiego występku różniły się znacznie od tych zwyczajowych. Oczywiście, opowieści osób jedynie przelotnie odwiedzających odległe zakątki świata nie mogły się równać ze świadectwami osób, które przez wiele lat życia oddychały tamtejszym powietrzem, posilały się uprawianym tam jadłem i przesiąknęły na wskroś ich kulturą. Sama Elaena mogła przekonać się o tym stawiając w końcu swe pierwsze kroki z Westeros, na własne oczy przekonując się, które z opowiedzianych jej historii stanowiły tylko bajki łasego na pieniądze kłamcy, a które w przystępny sposób przedstawiały jej rzeczywistość. Z chęcią osobiście dołożyłaby wszelkich starań, by żadne szkodliwie przekonania nie krążyły po tym kontynencie na temat Wolnych Miast, a przynajmniej tego jednego, najbliższego jej sercu. A jeśli miałaby tym samym połączyć przyjemne z pożytecznym, to byłby to układ z rodzaju jej ulubionych.
Propozycja spotkania się na pokładzie statku należącego do Tiengnan zdecydowanie spodobała jej się, okazja do zobaczenia miejsca tak ważnego dla dziewczęcia zdecydowanie miała pomóc jej lepiej ją poznać. Była w tym też ekscytująca nutka czegoś zupełnie niespodziewanego, nie wiedziała bowiem zbytnio czego spodziewać się po takiej wizycie. Z pewnością nie czekały ją wrażenia porównywalne ze statkami, do których przywykła. W znacznej części były one ogromnych rozmiarów, pełniąc jedną z dwóch funkcji - handlową lub reprezentacyjną. Być może miała jeszcze pożałować swego entuzjazmu w starciu ze standardem kajuty Tiengnan, ale będzie mogła mieć wówczas pretensje jedynie do siebie.
- W takim razie ustaliłyśmy już miejsce, twój statek pani. - pokiwała głową, jednocześnie na szybko zastanawiając się nad właściwym czasem. Preferencyjnie jak najszybszym. - Myślę, że drugi dzień turnieju będzie właściwym momentem. Może przy okazji będziemy miały do omówienia jakieś ciekawe sytuacje z samych trybun, bądź też zaskakujące wyniki walk.
Więcej rozmów. Cóż, mogły zaplanować sobie tematy choćby i na całą nor konwersacji, a to jak wyszłoby to w praktyce zależało już tylko od odpowiedniego pokierowania wieczorem. Kiedy słowa szły gładko, a butelki z alkoholem wjeżdżały jedna po drugiej działy się nieraz naprawdę ciekawe rzeczy. Chodź może akurat tej młódki nie powinna była próbować przepić, trudno było określić na ile kultura Żelaznych Wysp mogła zahartować jej głowę.
Kobieta podniosła się z zajmowanego miejsca, nie zważając na opór stawiany przez zastałe mięśnie. Sprawnym ruchem poprawiła materiał sukni, upewniając się przy okazji, że leżała ona we właściwy sposób.
- Geros ilās, lady Tiengnan. - pożegnała się i obie mogły opuścić taras.

2x z/t
Re: Taras
Pon Sie 26, 2019 5:15 pm Re: Taras
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Drugi dzień piątego księżyca, 98 roku
Noc po turnieju na kopie


Odłożyła kaganek, którego drżący płomień dawał niewiele światła, tyle tylko aby wydobyć z ciemności szkaradne cienie, na balustradę pięknego balkonu. Otuliła się wełnianym szalem, czując zimną bryzę Ciasnego Morza. Chłód nocy dawał wytchnienie od skwaru, który towarzyszył podczas obchodów jubileuszu i sprawiał, że nawet najwspanialsze ubrania traciły przez plamy potu, które wykwitały na ciele. Czerwona Twierdza od dawna spała, jednak Tiengnan męczyła bezsenność odkąd jej statek zacumował w porcie.
Przewracała się w mokrej pościeli, śniła koszmary, leżała nieruchomo patrząc w sufit. Brakowało jej bujania pokładu, huku fal rozbijających się o fundamenty Pyke. Puch w kołdrach był zbyt miękki, różnorodność akcentów, zapachów, smaków oszałamiała ją i powodowała zamieszanie w jej głowie. Przekładała nocami swoje suknie, przeklinając się w duchu, że nie zabrała zdolnej hafciarki ze sobą, która uczyniłaby jej stroje piękniejszymi, dodałaby trochę koronek, kamieni szlachetnych i złota. Teraz jednak już za późno, pozostało jej odgrywanie biednej kuzynki.
Greyjoyówna zacisnęła usta w cienką linię, spoglądając na horyzont, ledwie widoczny w ciemności okraszonej skromnym księżycem. W dłoni trzymała pergamin, kałamarz i kilka świeżo naostrzonych piór. Zastanawiała się nad słusznością swojego czynu, jednakże nie widziała dla siebie innego wyjścia. Ojciec pobłogosławił ją możliwością wyboru małżonka, i chociaż robił to, aby pozbyć się kłopotu, dla niej był to przywilej, o którym mogła pomarzyć niejedna kobieta w Siedmiu Królestwach.
Uśmiechnęła się na myśl o swoim spotkaniu z ser Lovellem Arrynem. Chociaż wtedy emanowała pewnością siebie, jakby wstąpił w nią duch towarzyszek Utopionego Boga, później jej twarz pokrywała purpura na myśl o tym, że ten mężczyzna mógł przyjrzeć się dokładnie jej nagiemu ciału, bowiem woda niewiele skrywała.
Westchnęła, siadając na brzegu balkonu.
Myślała też o innych mężczyznach, którzy walczyli podczas turnieju.
Żaden jednak nie przypadł jej do gustu lub był już zaręczony. Uśmiech zniknął, zmieniony przez wyraz determinacji. Usiadła przy stoliku, przy którym zwykle jadano drobne posiłki w towarzystwie innych szlachetnych, popijano wino lub po prostu rozmawiano. Sama niedawno popełniła ogromny błąd, myśląc, że Elaena Vaelaros to jedna z księżniczek zamieszkujących Czerwoną Twierdzę. Zmyliło ją kosztowne odzienie oraz biel kunsztownie ułożonych włosów.
Rozłożyła pergamin, wygładzając jego brzegi dłonią, napinając go, jakby w ten sposób słowa, które na nim zapisze, staną się wspanialsze i zapewnią jej godną przyszłość. Tiengnan nie łudziła się, wiadomość mogła pozostać bez odpowiedzi, a jej brak zaargumentowany nieotrzymaniem kruchego papieru. Wcale by się nie zdziwiła, patrząc na to, jak traktowano jej obecność na królewskim dworze. Jej towarzystwo stanowili inni Żelaźni Ludzie, osoby nieświadome jej pochodzenia, jak ser Lovell oraz Elaena, ciekawa prawdopodobnie każdemu odmiennemu zwyczajowi.
Najpierw jednak zamierzała napisać do matki, dowiedzieć się jak wygląda sytuacja z dzieckiem. Tiengnan przestała modlić się już do Utopionego Boga o dziedzica. On jej nie pomoże, ba, coraz bardziej skłaniała się ku temu, aby nie pojawił się nawet na świecie, będąc dziką kartą, czarnym koniem tego wyścigu. Einar stawał się coraz lepszą opcją.
Myśląc o tym, poczuła ból blizn na plecach, tam gdzie ojcowski pas pozostawił lata temu blizny. Potarła swoje boki, jakby próbując ukoić fantomowe uczucie, utulić młodszą siebie, tak jak zrobiła to wtedy Saoirse.
List do matki pisała łatwo, słowa, również kłamliwe, tak jak ją nauczyła sama adresatka. Spływały razem z atramentem, czarne łzy,  żałobne zły, łzy krakena. Nie miała najpiękniejszego charakteru pisma, kaligrafia nie stanowiła jej mocnej strony, jednakowoż dało się łatwo rozczytać. Literom brakowało elegancji i zawijasów, tak popularnych wśród Zielonych Ludzi. Jej pismo odzwierciedlało mocno charakter Tiengnan Greyjoy i Żelaznych Ludzi, prostych i konkretnych, surowych w swoich działaniach i życiu.
Biła się ze swoimi uczuciami. Wstała i krążyła po tarasie w tę i tamtą, starając się uspokoić myśli, zebrać je w sensowną całość. Gryzła gęsie pióro, plując co jakiś czas włóknami, które zostawały jej na języku. Jak powinna się podpisać? Jak złożyć słowa? Co oferować oprócz swoich szerokich bioder i Perły Zachodu? To ostatnie zdawało się być ceną dużo większą niż chciałaby zapłacić, nie miała jednak zbyt dużego pola manewru. Żelaźni Mieli złą reputację, skarbiec Pyke nie zawierał złota, jak panien z Castamere.
Kręciła się. Zamknęła oczy. Myślała o czarnym kamieniu, mackach krakena wyrzeźbionych z niego dookoła siedziska. Jej umysł wyobrażał sobie mężczyznę na tym tronie i ją po jego prawicy.
Nietrudno, dla Tiengnan przynajmniej, zobaczyć na nim Lovella, z jego nieco twardym obyciem, iskrami w oczach. Tak, to był ktoś, kto mógł śmiało zyskać sobie sympatię Żelaznych Ludzi. Wystarczyło go tylko Utopić na oczach głów rodów.
Zaśmiała się w noc, przypominając sobie jego kiepskie próby pływania. Jeśli przejdzie na Utopionego Boga, będą mogli stworzyć coś wspaniałego, czuła to w sercu. Einar kochał morze zbyt mocno by nie dać się namówić na abdykację.
Zresztą, zasługiwał na coś więcej niż na Żelazne Wyspy.
Utopiony Boże, pobłogosław Manon skałą, morzem i solą — wypowiedziała na wiatr te słowa. To przez piratkę w ogóle rozważyła tę propozycję, to przez nią zaczęła rzeczywiście myśleć o tym, po co to przypłynęła.
Usiadła na powrót na krześle. Kaganek mrugał do niej porozumiewawczo, jakby płomień wiedział, co chciały kreślić jej dłonie. Drżały odrobinę i pierwszy pergamin został zgnieciony i wyrzucony przez ilość kleksów z atramentu, jakie natworzyły się przez nieuwagę Tiengnan. Rozpraszały ją również wizje, które rozciągnęła przed nią Czerwona Kapitan, dreszcz przeszedł jej po plecach. Cieszyła się, że nikt nie towarzyszły jej tak późną nocą, mogła swobodnie odczuwać emocje, nie kryć ich za maską, jak podczas turnieju, gdy krew wrzała.
Lordzie Arrynie… i co dalej. Kimże była w tej grze? Kto zwróci uwagę na wiadomość od dziewczyny z rodu niegodnego nawet spojrzenia. Im dłużej zwlekała z pisaniem, im dłużej dwa słowa tkwiły na papierze, tym bardziej opuszczała ją odwaga.
Wzięła głęboki oddech, przypomniała sobie uroczy uśmiech Lovella i jego zalotne zachowanie, jego walkę podczas turnieju. Wydech, kolejny oddech. Pewność siebie. Nie była już małą Tiengnan, która kuliła się, gdy ojciec głośniej odezwał się do służby, teraz miała w swoich dłoniach przyszłość swoją, rodu. Zrobiło się jej gorąco, zrzuciła szal. Nagle słowa zaczęły płynąć w niej, proste, szczere słowa handlarza, który jednocześnie był towarem. Nie miała wiele, jednak musiała zapisać wszystko tak, aby ta kobyła stała się piękną wojenną klaczą.
Przypatrywała się temu, co napisała, patrząc czy nie ma w tym powtórzeń czy błędów, mogących stać się afrontem i obrazą. Gdy uznała, że wszystko jest pięknie, posypała list solą.
Rano wyśle służącego z wiadomością.

zt
Re: Taras
Sponsored content

Skocz do: