In youth, it was a way I had,
To do my best to please.
And change, with every passing lad
To suit his theories.
Świat od zawsze zdawał się leżeć u jej stóp i to dosłownie, większość czasu bowiem spędzała podziwiając okolicę a to z ramion piastunek, a to z palankinów lub powozów. Patrzyła więc na wszystkich z góry, utwierdzana we własnej wyższości przez kolejne osoby ze swego otoczenia. W pierwszej kolejności byli to rodzice, a zwłaszcza ojciec, dla którego jako jedyna córka okazała się oczkiem w głowie, pragnąć uczestniczyć w niemal każdym jego przedsięwzięciu. Ledwo stała na nogach, ledwo składała zdania, a już gotowa była urządzić prawdziwą awanturę, gdy głowa rodu umyśliła sobie nie zabrać ją ze sobą choćby i na spotkania o politycznej naturze. A tych było sporo, wszak już w lat sześć od narodzin córki Vhalaso Vaelaros został wybrany jako jeden z trzech Triarchów rządzących Wolnym Miastem Volantis i reprezentant ugrupowania tygrysów. W momencie objęcia urzędu naturalnym było, że czas jaki mógł poświęcać rodzinie skurczył się gwałtownie, a i nie zawsze istniała możliwość do ciągania za sobą smarkatej latorośli - Elaena nie przyjęła zmiany stanu rzeczy za dobrze. Gdy jej zwyczajowe awantury nie pomogły zaprzestała zupełnie odzywać się do kogokolwiek, zupełnie też ignorując swych tutorów (którzy swoją drogą odetchnęli przy tym z ulgą, bo dziecko potrafiło skutecznie zaburzyć spokój nawet i najbardziej cierpliwych z nich). Trafiła jednak kosa na kamień - cała familia Vaelaros słynęła z bycia upartym, a jej głowa nie zamierzała ograniczać własnych możliwości przez fochy swej pociechy. A przynajmniej takie było założenie do momentu, gdy ta zupełnie odmówiła przyjmowania posiłków rozpoczynając swoisty strajk głodowy.
W końcu rozpoczęły się negocjacje. Po jednej stronie zasiadł jeden z najpotężniejszych ludzi Volantis, szlachcic wywodzący się ze Starej Krwi i osoba mogąca jednym skinieniem głowy zadecydować o śmierci tysięcy. Po drugiej uparta siedmiolatka, która choć straciła kilka kilo, to wcale nie wydawała się osłabiona czy skłonna do ustąpienia pola. Rozmawiali długo, bo przez trzy dni, nim doszli do kompromisu, a więc rozwiązania z którego żadna ze stron nie była faktycznie zadowolona. Elaena na powrót zyskałaby możliwość towarzyszenia ojcu, ale tylko w wybranych przez niego wydarzenia w liczbie nie mniej niż trzech tygodniowo. W zamian miała zarzucić całe to przedstawienie, które i tak zdążyłoby z pewnością przyprawić jej rodziców o kilka siwych włosów, gdyby ich czupryny naturalnie nie były srebrzyste. Mając ograniczone pole manewru do spędzania czasu z tatą dziewczynka skierowała swe kroki ku pozostałym członkom familii, faworyzując tu zdecydowanie braci.
Tak dobrze, jak odnajdywała się w domowym zaciszu, tak też radziła sobie na salonach - dobrze znane jej uznanie dla własnej osoby, często wykraczające poza czysto platoniczną sympatię, wróciło tam ze zdwojoną siłą. Była wszak atrakcyjna, wygadana, dobrze wyedukowana, a przede wszystkim miała za sobą potęgę swej rodziny. W pełni mogła rozsmakować się w życiu, próbując wszystkiego, co ze sobą niosło - alkohol i inne używki, atrakcyjni mężczyźni i kobiety. Dla odmiany na koniec dnia nie musiała starać się wpasować w obraz idealnej córki, który rysował przed nią ojciec, a po prostu nacieszyć się tym, co przynosił w jej stronę los. Niemal każdy dzień przynosił ze sobą nowe przeżycia i ekstrawaganckie podarki, wszystko zdawało się zaskakujące i nieprzewidywalne. Jednocześnie miała świadomość jak wielu rzeczy wciąż jeszcze nie spróbowała, że tyleż z nich kryło się tak wewnątrz murów miasta, jak i poza nimi. W tym dość nietypowym celu postanowiła wykorzystać swój intelekt, smykałkę do interesów i rozgryzania osób, z którymi miała do czynienia. Negocjowała równie sprawnie, jak ojciec, pomnażając dane jej pieniądze i rozszerzając wpływy, a tam gdzie brakło argumentów słownych niejednokrotnie drzwi otwierały jej te zupełnie fizyczne. To były dobre czasy, na swój sposób szczęśliwe, gdy sama pisała scenariusz do rozgrywanych gier i odgrywała w nich główną rolę. Nie tak jednak drogi ojczulek widział przyszłość swej jedynej córki. Coraz intensywniej myślał o niej w kategorii raczej wartościowej karty przetargowej, a niekoniecznie swej małej dziewczynki, którą mógł pokierować zgodnie ze swym uznaniem. Perspektywa małżeństwa z innym wpływowym członkiem społeczności, wydania na świat dzieci z krwi - te sprawy zdawały się już bardziej istotne, niż własne osobiste szczęście Elaeny. Z dnia na dzień podnosiły się też szepty, że już wkrótce mogła zwyczajnie za dobrze poczuć się poza swoją złotą klatką i nie chcieć do niej wrócić polubownie.
Pierwsza próba przekonania dziewczyny o słuszności ożenku skończyła się niepowodzeniem, tak samo zresztą jak kilka kolejnych, a przy paru z nich doszło niemal do rękoczynów. Kiedy logiczne argumenty zwiodły pozostało więc przekonać białowłosą, że być może warto byłoby choć rozważyć propozycję albo pożegnać się ze wszystkim, co tak bardzo uwielbiała. Oczywiście nie chodziło tu o wyrzucenie jej na ulice i pozostawienie samej sobie, zaszkodziłoby to bowiem wizerunkowi rodziny. Zamiast tego wszystko, co wymagałoby jakiegoś wkładu ze strony ojca lub choćby jego pozwolenia, zaczęło spotykać się z odmową. Najwyraźniej czas było nauczyć się o jakże ważnej zasadzie rządzącej tym światem - wzajemności. Jeszcze czasem udawało się Elaenie wytargować pewne rzeczy, wykorzystać miłość jaką była darzona, ale ostatecznie co większe przedsięwzięcia musiała odkładać na przyszłość, do momentu, gdy po raz kolejny uda jej się wpaść w łaski głowy rodu. Niestety były rzeczy, które nie mogły czekać do momentu jej ewentualnych zaślubin, a więc chwili kompletnego uziemienia - chęć zobaczenia odległego kontynentu, jakim było Westeros. Co prawda Elaena odwiedzić miała okazję kilkakrotnie inne Wolne Miasta, ale jednak było coś fascynującego w zupełnie nieznanym jej zakątku świata, do tego rządzącym przez kogoś Valyriańskiej krwi. Czy wciąż jeszcze podobni byli do jej rodaków, starając się zachować zwyczaje ich przodków, a może zupełnie dali się spaczyć barbarzyńskim zwyczajom swych poddanych? Czy ich smoki były tak wielkie, jak mówiły plotki, czy może stanowiły tylko cień bestii z legend? W końcu czy smakowali tak samo, jak dobrze jej znani potomkowie smoczych lordów? Czy ręce ojca sięgały daleko za morze…?
Na te i wiele innych pytań musiała zwyczajnie poznać odpowiedź, z takim też przekonaniem ruszyła na spotkanie ze swym ojcem, by przekonać go do być może najbardziej szalonego ze swych pomysłów. Wpierw spróbowała użyć wszelkich przychodzących jej na myśl racjonalnych argumentów, a gdy te zawiodły zaproponowała układ, który trudno było mu odrzucić. Jeśli bowiem wyraziłby zgodę i przekazał środki na tę wyprawę to w końcu przestałaby kręcić nosem na każdego mężczyznę, który pragnął spędzić z nią więcej niż tylko jedną noc, a jeśli Bogowie pozwolą wydałaby na świat wszystkie te białowłose pacholęta, o których jej drogi ojczulek marzył. Mężczyzna nie uległ od razu, ale kiedy tyle było do ugrania, udało im się w końcu dojść do porozumienia. Miała więc wyruszyć - z odpowiednią obstawą “wolnych” ludzi, wyposażeniem i przekazem ile czasu może spędzić na obcej ziemi. Naturalnie tego ostatniego raczej nie zamierzała dotrzymać. Być może faktycznie miała wyjść za mąż, ale nie za tego mężczyznę, którego miał w zamyśle ojciec, a być może po raz pierwszy w życiu miała w ogóle złamać dane mu słowo. Tak czy inaczej gdyby zechciał zobaczyć ją z powrotem w ojczystej ziemii, to cóż, nie planowała ułatwiać mu zadania.
But now I know the things I know
And do the things I do,
And if you do not like me so,
To hell, my love, with you.