Rezydencja "Lyka"
Czw Sie 01, 2019 3:18 pm Rezydencja "Lyka"
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
Położona w bogatszej dzielnicy miasta posiadłość wynajmowana była już w swej historii całemu szeregowi znakomitych postaci, tak z kontynentu, jak i spoza niego. Pomimo wieku jej mury wciąż zdają się być w idealnym stanie, a ozdoby zachwycają tak samo, jak w dniu ich stworzenia.
W środku goście mogą znaleźć kilka elegancko urządzonych pomieszczeń w tym sypialnie, gabinet czy niewielką biblioteczkę. Wart wspomnienia jest również wewnętrzny dziedziniec, któremu uroku dodają liczne kwiaty oraz krzewy.
Według mniej oficjalnych podań w piwnicy budynku znaleźć można tajne przejście, przydatne, gdy chce się wyjść lub wejść niezauważenie.
Re: Rezydencja "Lyka"
Czw Sie 01, 2019 5:40 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Rezydencja "Lyka" Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Pierwszy dzień piątego księżyca - po hołdzie, 98 rok

Dokonanie oceny dzisiejszego dnia było dla niej czymś zupełnie naturalnym - mentalne podsumowanie wydarzeń wykonywała niemal każdego wieczora. Przejście krok po kroku przez własne działania, przypomnienie sobie każdego jednego słowa wypowiedzianego na głos. Hołd poszedł zadowalająco... Czyli zdecydowanie poniżej oczekiwań, jake miała sama wobec własnej osoby i jakie mieli wobec niej inni. Niemal była sobie w stanie wyobrazić rozczarowaną minę Triarchy, gdyby przyszło mu zobaczyć jak miernie poradziła sobie jego jedyna córka. Rzadko kiedy zawodziła jego oczekiwania, a nawet jeśli jej się zdarzyło, to niezadowolenie rodziny było idealnie dla niej odczuwalne, nawet pomimo braku słów krytyki. Cisza oznaczała wówczas więcej niż tysiąc słów, podobnie jak traktowanie jej niczym powietrze do momentu, gdy nie przyswoiła dawanej lekcji. Powinna była przyćmić ich wszystkich urokiem osobistym, urodą, przywiezionym prezentem. Powinna była być najlepsza. Zawsze. Była zła, głównie na siebie - rozgoryczona porażką i niepełną wiedzą, jaką udało jej się zebrać. Takie myśli i uczucia trapiły ją, gdy wychodziła z wielkiej sali i jeszcze długo później, gdy krzątała się po swej tymczasowej sypialni czyniąc należyte przygotowania. Kilka rzeczy trzeba było zrobić, zarówno dla dobra dzisiejszego wieczora, jak i znacznie dłuższej perspektywy.
Wciąż jeszcze miała na sobie tę samą co w czasie hołdu sukienkę, ale była to jedyna część jej wcześniejszej charakteryzacji, która pozostała niezmienna. Oplatający jej szyję naszyjnik zniknął gdzieś, zapewne czekajac w bezpiecznym miejscu na kolejną okazję do zaprezentowania swych uroków światu, a włosy rozpuszczono pozwalając im opaść falami na plecy kobiety. Te pozostawały wyprostowane nawet w momencie, gdy pochylała się nad trzymanym w dłoniach skrawkiem papieru, wyraźnie zaaferowana przekazem słów go pokrywających. Idealnej postawy starała się pilnować w każdym momencie swego życia, zbyt łatwo bowiem było wyrobić w sobie przykry nawyk garbienia się, który zupełnie nie pasował do wizerunku wysoko urodzonej damy. Treść, którą zdążyła już przeczytać niezliczoną ilość razy nie była napisana jej własną dłonią, ale pozostawała w pełni dla niej zrozumiała, nawet pomimo specyficznej formy w jakiej ją przekazywano. Powinno... Nie, musiało być dobrze. Zamartwianie się nie miało przynieść nikomu korzyści, a już szczególnie w sytuacji, w której miała cieszyć się towarzystwem czarującego mężczyzny. Powinien już jakiś czas temu dostać zaproszenie, przekazane przez jednego z jej sług, który raczej nie powinien mieć większego problemu z wypełnieniem powierzonego mu zadania. Z pewnością ułatwiał mu je fakt, że widział już wcześniej odbiorce wiadomości - towarzyszył jej bowiem w czasie spotkania przy fontannie.
Z westchnięciem podniosła się od stołu i, schowawszy trzymaną wcześniej wiadomość, skierowała się ku przygotowanej wcześniej tacy. Wszystko co się na niej znajdowało przywiozła tu ze sobą z domu i teraz, gdy wpatrywała się w wypełniony winem zdobnym dzban nie mogła opędzić się od wrażenia, jak bardzo nie pasował do otoczenia. Stanowił rzecz miłą dla oka, jego zawartość była zdecydowanie najwyższej klasy, a jednak odstawał na tle lokalnego wystroju wnętrz. Pokręciła głową, próbując pozbyć się kolejnych mało przyjemnych myśli, zupełnie zbędnych i żałosnych. Nie miała na nie czasu oraz energii, a już zdecydowanie nie dzisiejszego wieczora, kiedy obie te rzeczy planowała przeznaczyć na przyjemniejsze zajęcie.
Re: Rezydencja "Lyka"
Czw Sie 01, 2019 8:40 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Gość
avatar
Gość
Już po samym hołdzie Aaron odetchnął z ulgą. Wydarzenia tego typu nie należały do łatwych, zwłaszcza że trzeba było stale mieć się na baczności, wyszukiwać w tłumie znajome twarze, kiwać na przywitanie, kiwać na pożegnanie, kiwać z aprobatą, uśmiechać się, ukazywać całą rodzinę z jak najlepszej strony i przynosić chlubę własnemu nazwisku. Przy tym wszystkim należało się jeszcze prężyć jak struna, wypychać dumnie pierś i przede wszystkim nie dać się zabić. Wyobrażenia mieszkańców Północy na temat życia na południu kraju zdawały się zakrawać już na obsesję – w każdym, nawet najmniejszym, działaniu jakiegokolwiek rodu z dolnych partii mapy doszukiwano się spisku i pokrętności interesów. Aaron co prawda, będąc w Braavos, przywykł do innej dynamiki życia dworskiego, niż ta panująca w jego domu i poniekąd do niej przywykł, lecz nie mógł powiedzieć, iż nastawienie jego ziomków w ogóle mu się nie udzielało, zwłaszcza w tak wypełnionych ludźmi miejscach.
     Lynesse skierowała się z dziećmi bezpośrednio do septu na modlitwy, Amarylis zaś zniknęła gdzieś w tłumie razem ze służbą i resztą rodziny. Aaron nie miał ochoty wracać do wynajmowanej przez Manderlych posiadłości, zwłaszcza że widział, jak jego szacowna małżonka przechwyciła spojrzenia, które wymieniał z Elaeną i nie byłaby sobą, gdyby nie nawiązała do tego w domowym zaciszu, zaraz przed udaniem się na spoczynek.
     Z rozmyślań wyrwał go czyjś głos mówiący po valyriańsku. Aaron zmarszczył brwi i zwrócił się ku źródłu zawołania. W jego dłoniach wylądowało pisemne zaproszenie. Manderly uśmiechnął się pod nosem. Najwidoczniej wieczór nie zapowiadał się wcale tak źle...

     Dziedzic Białego Portu doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, iż nie uchodziło iść do tak szacownej damy z pustymi rękoma. Nie miał wiele czasu na zaaranżowanie upominku, lecz, całe szczęście, był przygotowany na taką ewentualność..
     Wszedł do komnaty powolnym, acz sprężystym krokiem. Na sobie nadal miał to samo dziwaczne odzienie, w którym wyszedł hołdować królowi.
     – Sȳz tubis, pani – Aaron uśmiechnął się i złożył umiarkowany pokłon gospodyni tej jakże zacnej posiadłości. – Serdecznie dziękuję za zaproszenie, czuję się doprawdy zaszczycony.
     Wtem zza pleców mężczyzny wyszło dwóch służących, niosących niewielką skrzynię. Postawili ją na podłodze na uboczu komnaty, po czym zostali odprawieni gestem dłoni Aarona.
     – Proszę mi wybaczyć, lecz nie byłem odpowiednio przygotowany na takie okoliczności. Proszę jednak o przyjęcie tego skromnego upominku – uchylił wieko skrzyni, a oczom Elaeny ukazał się płaszcz.
     Nie był to jednak byle jaki płaszcz – Manderly nie ofiarowałby takiej kobiecie byle zlepka skór i futer przypadkowo ze sobą zestawionych. Wykonany był z rozjaśnionej skóry, okalało go też białe futro. Gdzieniegdzie wykończenia przyzdobiono braavoskimi barwnikami – prezentował się doprawdy pysznie. Nawet najnadobniejsze damy Północy nie nosiły się w sposób tak wyszukany, a na samej Północy strój tego kroju uchodzić mógł nawet za wyzywający. Doskonale pasował jednak do egzotyki, która jako pierwsza rzucała się w oczy przy patrzeniu na Elaenę.
     – Możliwe iż jeszcze teraz nie widzicie, pani, zastosowania dla takiego ubioru, ale proszę mi uwierzyć – będąc w Westeros prędzej czy później przyjdzie wam doświadczyć prawdziwego zimna, a pragnąłem dać wam coś, co bezsprzecznie kojarzone jest z regionem, z którego pochodzę – w oczach mężczyzny zawirowały radosne ogniki.
Re: Rezydencja "Lyka"
Pią Sie 02, 2019 8:43 am Re: Rezydencja "Lyka"
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Rezydencja "Lyka" Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
W momencie otwarcia drzwi odwróciła się natychmiast do nich przodem, a nękające ją jeszcze niedawno czarne myśli były nie do dostrzeżenia w jej posturze i mimice twarzy. Tą ostatnią przyozdobił natychmiast uprzejmy uśmiech, która tak często prezentowała światu również w bardziej oficjalnych okolicznościach. To spotkanie też jeszcze oficjalnie nie zostało zaszufladkowane jako coś innego - równie dobrze mogli korzystając z nadarzającej się okazji poświęcić wieczór na omawianie interesów biznesowych, taka była nawet wersja oficjalna.
- Sȳz tubis. - odpowiedziała ze skinieniem głową. - Dla mnie z kolei zaszczytem jest móc gościć cię, panie, w tych skromnych progach.
Określenie "skromny" może nie pasowało do posiadłości z perspektywy niektórych, zwłaszcza gdyby zapytać o zdanie mieszkańców pozostałych dzielnic stolicy. Ona jednak przyzwyczajona była do swej rodzimej rezydencji, do której samo dostanie się zdawało się pełną wyzwań wyprawą, gdy trzeba było przedostać się przez istny labirynt roślinności. Jej wnętrza z kolei kryły w sobie tajemnice nawet mimo faktu, że przecież białowłosa wraz z rodzeństwem spędziła znaczną część życia na ich odkrywaniu. Czasem tak było lepiej, co do niektórych rzeczy powinno się pozostać nieświadomym dla własnego dobra...
Zbliżywszy się do skrzyni najpierw przesunęła po jej zawartości wzrokiem, którego śladami podążyły za chwile palce jej dłoni. Te przemknęły po jasnej skórze, by następnie zanurzyć się w futrze, ciesząc jego aksamitną fakturą. Sama przed sobą musiała przyznać, że był to prezent nad wyraz praktyczny, gdy nawet grubsze z płaszczy zabranych z domowych stron nie miały szans poradzić sobie z faktycznym chłodem obecnym na tymże kontynencie. W planach było zlecenie wykonania dla niej całej gamy różnych strojów, a teraz najwyraźniej odpadała konieczność zamówienia chociaż jednego z nich. Ktokolwiek musiał gimnastykować się nad opłacaniem jej wydatków ze skarbca ojca mógł odetchnąć z ulgą, że kolejna znaczna kwota złota nie będzie musiała przebyć pół świata, by uiścić należność za nowy zakup. Ona sama, jak to kobieta, była zapewne zwyczajnie zadowolona z nowego elementu garderoby, którego estetyka wpasowywała się w jej dość szczególny wizerunek.
- Doceniam podarek i mam szczerą nadzieję wykorzystać go w czasie mego pobytu w Westeros. Dziękuję.
Miała szczerą nadzieję, że płaszcz przyda jej się raczej w czasie krótkiego wypadu na Północ kontynentu, a nie załamania pogody w jej obecnym miejscu pobytu. Słyszała już nieco na temat zim, które potrafiły obejmować chłodem całe Westeros, doprowadzając czasem do prawdziwie dramatycznych sytuacji, gdy zapasy żywności okazywały się niewystarczające, a pośród szalejących za oknami zamieci śnieżnych krążyły istoty z legend.
- Przy ostatnim naszym spotkaniu nie miałam sposobności poczęstowanie cię, panie, winem, którym sama się raczyłam. Miałam nadzieję dziś naprawić to uchybienie. - wyjaśniła, ruchem ręki wskazując ku zawartości tacy. - Usiądźmy?
Ostatnie jej słowo brzmiało jak pytanie, ale w rzeczywistości zdawało się jedynie dodatkową zachętą, gdy sama ruszyła w kierunku stołu, by zająć przy nim jedno z miejsc. Wino pozostało na razie na swym miejscu, podobnie jak stojące obok niego kieliszki - nie jej zadaniem było nalewanie go, przynajmniej na początkowym etapie spotkania, gdy pojawienie się służki nie miało niczego zakłócić.
- Wierzę, że wybrany przeze mnie posłaniec dopełnił wszelkich zasad etykiety? - rzuciła mimochodem, jakby informacja o którą pytała nie posiadałą większej wagi.
W rzeczywistości sama jeszcze nie miała pewności jak dobrze sprawia się jej obecna służba, będąca raczej na usługach rodziny, a bardziej konkretnie jej głowy, niż samej Elaeny. Jeśli potrafili się zachować to dobrze, jeśli nie wówczas wymagałoby to poświęcenia należytej ilości czasu oraz wysiłku na odpowiednią ich edukację w tym zakresie. Ci którymi się wysługiwała chcąc nie chcąc stanowili reprezentacje jej samej, ich potknięcia były nie do zaakceptowania.
Re: Rezydencja "Lyka"
Sob Sie 03, 2019 12:49 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Gość
avatar
Gość
– Cała przyjemność po mojej stronie, pani – mężczyzna skłonił się z delikatnym uśmiechem na twarzy.
     Miał głęboką nadzieję, iż podarek rzeczywiście spodobał się Elaenie, nic bowiem nie wprawiało go w takie zakłopotanie, jak nietrafione prezenty. Podczas ich ostatniego spotkania kobieta wspominała coś o chłodzie w Królewskiej Przystani (co dla Aarona wydawać się mogło co najmniej śmieszne), toteż przyda się jej uzupełnienie szafy o ciepłe stroje.
     – Powinno być wystarczająco ciepłe. Stworzono je na Północy, gdzie temperatury są zwyczajowo niższe. Jeśli jednak to, co prognozują maestrzy, jest prawdą, kolejne lata będą jedynie chłodniejsze – w tym momencie przez głowę Aarona przemknęła myśl, jak musi wyglądać zima w Dorne. Mają oni tam w ogóle zimę?
     – Dziękuję, pani, z przyjemnością. Jest to ogromny zaszczyt, iż tak zacna dama pozwala mi spędzić nieco czasu w swym towarzystwie – skinął głową i zasiadł w miejscu wskazanym mu przez towarzyszkę.
     – Zależy, o co pytasz, pani – podjął niepewnie, nie chcąc jej urazić. – Wasza służba zachowuje się tak dobrze, jak to tylko dla nich możliwe. Nietrudno jednak spostrzec, iż brak zrozumienia lokalnych zwyczajów sprawia, iż nie czują się pewnie i bezpiecznie. Co jest, rzecz jasna, jak najbardziej zrozumiałe. Myślę że potrzebują jeszcze trochę czasu – uśmiechnął się.
     Tak prawdę mówiąc, Manderly nie był do końca pewien, czy Elaena rzeczywiście chciała się dowiedzieć czegoś o swoich sługach, czy pytanie podyktowane było zwykłą kurtuazją. Aaron nie wiedział nawet, czy wszyscy  z nich byli wolnymi ludźmi, a po co aż tak przejmować się niewolnikami? No, chyba że kobieta nie chciała, aby za bardzo rzucali się w oczy.
Re: Rezydencja "Lyka"
Sob Sie 03, 2019 3:28 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Rezydencja "Lyka" Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
I do niej dotarły informacje o przewidywaniach maestrów względem pogody - najwyraźniej wybrała sobie niekoniecznie najlepszy moment na opuszczenie Essos, nie miała jednak na to większego wpływu. Wcześniej zwyczajnie nie spodziewała się, że będzie zmuszona do użycia aż tak drastycznych środków, by zapewnić sobie właściwe warunki do życia. Gdyby jeszcze trzy lata temu ktoś powiedział jej, że niczym zbrodniarka uciekać będzie do Westeros, wyśmiałaby go w twarz, a teraz proszę - siedziała w Królewskiej Przystani, racząc się winem z arystokratą z Północy.
- Jest to z pewnością jedna z nielicznych sytuacji, w których modlę się, by uczeni pomylili się w swych osądach. - westchnęła, myślami wracając do tropikalnego klimatu cechującego Volantis.
Z uwagą słuchała co miał jej do powiedzenia na temat zachowania jej sług, nie odrywając oczu od jego postaci nawet w momencie, gdy reprezentantka omawianego grona wkroczyła do pomieszczenia. Mogła mieć może siedemnaście lat, nie więcej, a ciepłe tony jej cery i oczy w kształcie migdałów wskazywały na egzotyczne pochodzenie. Zachowaniem nie odstawała od pozostałych "wolnych" na usługach Elaeny, ale w przeciwieństwie do nich na jej twarzy nie szpeciła jeszcze charakterystyczna dla strażników blizna. Na jej miejscu znajdował się za to niewielki tatuaż przedstawiający dzbanek, a jeśli mimo tego pozostawały jakieś wątpliwości co do jej roli w rezydencji, to natychmiast zabrała się za ustawienie przed dwójką szlachetnie urodzonych kieliszków i polanie im wina.
Tylko osobie dla której niewolnictwo pozostawało odległym, wręcz obcym, konceptem mogło się wydawać, że handlarze i właściciele niewolników mogli sobie pozwolić na nieprzejmowanie się nimi. Zawsze musieli dążyć do dowiadywania się "czegoś więcej" o tych ludziach, którzy stanowili ich własność. Po pierwsze byli oni w wielu przypadkach podporą dla całych biznesów, napędzając gospodarkę swoją nieodpłatną pracą i upewniając się, że domostwa w których służą, działają właściwie. Tak jak osoba trudniąca się handlem morskim sprawdzała stan swoich statków i załogi, a piekarze musieli dbać o właściwą jakość zbóż czy odpowiednią konstrukcję pieca, tak posiadający niewolnika powinien być świadom jego stanu tak fizycznego, jak mentalnego. Czasem było to niewykonalne przy zbyt dużej ilości posiadanych ludzi, ale wówczas zatrudniano odpowiednich zarządców nadzorujących te istotne kwestie. W Volantis było to szczególnie ważne, wszak nie wszędzie niewolnicy przewyższali wolnych w proporcji pięć do jednego.
- Tak, lokalne zwyczaje stanowią wyzwanie dla nas wszystkich, a mej służby szczególnie. Stolica zdecydowanie nie daje im chwili wytchnienia. Wyobraź sobie, panie, że jakieś szemrane towarzystwo już próbowało podkupić ich lojalność. Biedna Elilla miała łzy w oczach, gdy mi o tym mówiła.
Wyglądała dość rozbawiona tą anegdotką, a jej wzrok w końcu zwrócił się ku usługującemu im dziewczęciu. To uniosło nieśmiało wzrok, zapewne na dźwięk swego imienia, tylko po to by zorientowawszy się w popełnianym występku zwrócić go znów ku podłodze. A przecież rozmawiały już o tym, by choć postarała się zachowywać nieco bardziej przyzwoicie. Elaena miała wobec niej duże oczekiwania, dziewczę bowiem stanowiło jedną z niewielu osób, której lojalność leżała bliżej białowłosej, niż Triarchy. Jeśli tylko odpowiednio by ją pokierowała mogłaby zyskać wyjątkowo użytecznego pionka.
Re: Rezydencja "Lyka"
Pon Sie 05, 2019 10:09 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Gość
avatar
Gość
W swoim życiu Manderly miał nad wyraz rzadko do czynienia z niewolnikami: w Westeros Wiara Siedmiu oraz wiara w Starych Bogów kategorycznie zabraniały niewolnictwa, nie mówiąc już o wychowaniu w Baavos i stosunku do tego fenomenu jego własnej matki. Niemniej jednak nie nasiąkł specyficzną odrazą do żywego towaru. Szczerze mówiąc, nawet go to ciekawiło (o ile miał w ogóle czas, żeby się nad tym zastanawiać, rzecz jasna).
     Gdy do pomieszczenia weszła młoda dziewczyna z charakterystycznym tatuażem, mężczyzna nie mógł się powstrzymać od zwrócenia na nią uwagę. Czuł się nieco skrępowany, choć trudno było mu jednoznacznie stwierdzić, co było powodem takiego stanu rzeczy: samo towarzystwo zniewolonego człowieku i brak wiedzy na temat tego, jak zachować się w jego towarzystwie, uniżony stosunek niewolnicy do swej pani, czy w końcu sama osoba Elaeny, tak egzotyczna i hipnotyzująca spojrzeniem, że aż onieśmielająca. Aaron miał nadzieję, że w ramach raczenia się trunkiem, nabierze trochę więcej animuszu. Chcąc to nieco przyspieszyć, pociągnął rozmowę na znany sobie grunt.
     – Każdy by sobie tego życzył, pani. Myślę że zaraz obok dornijskich żmij i pożyczek od rodów Zachodu zima jest jedną z najgroźniejszych rzeczy, jaka może przydarzyć się każdej osobie przebywającej w Westeros. Jednocześnie spośród tych trzech jest jedyną, której nie da się uniknąć – uśmiechnął się nieznacznie, chcąc jednocześnie wybadać, czy jego rozmówczyni podłapała żart.
     Stolica uśmiech Aarona się poszerzył. – Proszę mi wierzyć, zwyczaje tu panujące są tajemnicą nawet dla niektórych mieszkańców tego kontynentu. Ja sam, mimo że nie uważam się za mocno zakorzenionego w tradycjach Północy, nie czuję się przesadnie komfortowo, przebywając na Południu. Do pewnych rzeczy chyba po prostu trzeba się przyzwyczaić.
Re: Rezydencja "Lyka"
Wto Sie 06, 2019 5:37 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Rezydencja "Lyka" Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
W teorii nie musiała angażować tej konkretnej służki w usługiwanie im tego wieczora, miała przecież do dyspozycji jeszcze kilka innych zaznajomionych z podstawowymi zasadami etykiety osób. Te równie sprawnie poradziłyby sobie z tak prosty zadaniem, jakim było polewanie wina, jednocześnie nie ryzykując speszenia gościa przez samą swoją obecność. Skąd więc ta decyzja? Powody były tym razem zasadniczo dwa. Popierwsze bo mogła, a po drugie bo chciała. Elaena nie zwykła odmawiać sobie małych radości w życiu, bo to zwykle one stanowiły o całościowej jego jakości. Już dawno pozbawiono ją złudzeń co do potencjalnego "i żyli długo, i szczęśliwie", budowała więc własne zadowolenie z egzystencji cegiełka po cegiełce. Zamiast próbując skupić się jedynie na jakimś abstrakcyjnym celu w dalekiej przyszłości wyznaczała sobie mniejsze po drodze, organizując zabawy i rozrywki, często kosztem innych. Taką małą radością było, między innymi, pozwalanie sobie na igranie z ludźmi i obserwowanie ich reakcji. Niczym w starannie wykreowanym przedstawieniu sama dobierała sobie scenografię i aktorów, tworzyła podstawy sytuacji, a później rozsiadała się w fotelu i pozwalała im na improwizację. Ludzie byli niezwykle ciekawymi istotami, jeśli miało się tylko parę wolnych chwil i chęci, by wykorzystać je na obserwacje zachowań członków własnego rodzaju.
Tego wieczora miała więc człowieka stanowiącego mieszankę Północy i Bravos, a więc dwóch miejsc mających daleki od pozytywnego stosunek względem niewolnictwa, któremu przy obiecującym spotkaniu w zasięgu wzroku kręciło się dziewczę będące bez wątpienia własnością gospodyni. Ta nie oderwała od Aarona spojrzenia swych bladych oczu nawet na moment, a gdy polewające im dziewczę napełniło kielichy zostało odesłane pojedynczym ruchem dłoni białowłosej.
- "Zima nadchodzi". Tak mawiacie na Północy? - westchnęła sięgając ku kielichowi, nie do końca może przejmując się przedstawianymi jej zagrożeniami.
Nie można jej było zbytnio za to winić, gdy sama "zima" stanowiła dla niej zupełnie abstrakcyjny koncept, a pozostałe dwa zjawiska z którymi była zestawiana wcale nie robiły na białowłosej wrażenia. Miała już styczność z dornijskimi żmijami - jej rodzina robiła wszak interesy również z tą krainą. Goszcząc jej reprezentantów miała okazję przekonać się, jak świetnie potrafiły dogadać się węże z różnych części świata. Czasem zastanawiała się nawet czy w swym powtarzaniu o "byciu smokami" jej krewniacy nie pomylili się nieco co do łuskowatych stworzeń, do których było im najbliżej. A pożyczki z zachodu? Volantis niejednokrotnie igrało z bankiem rodu Rogare z Lys, a jej własną familię łączyły z nimi więzy krwi i mariaże, miała więc dość bliską styczność z instytucją obracającą znacznymi kwotami. Wątpiła by lokalni lichwiarze mogli się z nimi równać.
- Jak widać nie trzeba darzyć Południa jedynie pozytywnymi uczuciami, by zabiegać o jego uwagę, choćby tym ciekawym doborem stroju. - jej wzrok oderwał się od jego twarzy by na moment skupić się na noszonym przez mężczyznę odzieniu. - Ale może nie chodzi o cały region czy nawet całe miasto, a o wiele bardziej sprecyzowany cel.
Oczywiście, mogliby siedzieć przy stole racząc się wyszukanymi trunkami przy niezobowiązującej pogawędce o wszystkim i o niczym, a w końcu być może zakończyć to spotkanie w łóżku. Ona jednak była kobietą interesów i widziała w osobie swego gościa szansę na coś więcej, niż tylko towarzystwo na wieczór. Doskonale zdawała sobie sprawę, że przyniesione dziś futro wcale nie było tym, co faktycznie mógłby jej zaoferować dla uszczęśliwienia jej osoby. Gdyby tylko udało im się dogadać w pewnych kwestiach ich relacja mogłaby stanowić piękny przykład tak wynoszonej na piedestał przez jej ojca "wzajemności".
Re: Rezydencja "Lyka"
Sro Sie 07, 2019 9:28 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Gość
avatar
Gość
– Tak, między innymi – Aaron uśmiechnął się szeroko i również sięgnął po swój kielich.
     Był doprawdy urzeczony wiedzą rozmówczyni, mimo iż w rzeczywistości niewiele kosztował ją ten niewielki popis. Uczucie Aarona można było przyrównać do tego, które przychodzi do człowieka, gdy jakiś obcokrajowiec mówi w naszym ojczystym języku, który powszechnie jest postrzegany za dość trudny i problematyczny – nie wymagało się niczego więcej, a i tak osobę podejmującą wysiłek uważano za czyste dobro.
     Północ postrzegana była w reszcie kontynentu jako jedyna kraina jakkolwiek przygotowana do zimy. Prawda jest taka, iż do tego ścierwa nie dało się odpowiednio przygotować, bez względu na to, w jakim miejscu Westeros by się nie znalazło. Co prawda na Północy śnieg potrafił padać także w ciągu lata, ale i zimy były w tych rejonach dużo bardziej dokuczliwe. Jakby nie patrzeć, wielu właśnie w tym czynniku doszukiwało się bezpośredniego przełożenia na niewielkie zagęszczenie tamtejszej ludności.
     Srogie warunki pogodowe, mocny związek z wiarą i tradycjami Pierwszych Ludzi, kompletna izolacja od kultury, którą przywieźli ze sobą Andalowie i w końcu niekończący się przymus stawiania czoła najeźdźcom i szabrownikom (w zależności od okresu historycznego) zza Muru wypaliły głębokie piętno na niemalże wszystkich rodach Północy, co odzwierciedlały ich zawołania: Nadchodzi zima, Sprawiedliwi w gniewie, Tu stoimy, Nasze noże są ostre... słowa powodujące ciarki i odwodzące potencjalnych agresorów od planów napaści czy zawłaszczenia sobie czyjejś ziemi. Manderly jako nieliczni nie posiadali aż tak mocnego zawołania. Spokojnie przez sztormy - wystarczyło usłyszeć te słowa, aby wiedzieć, gdzie dokładnie rodzina wzięła swój początek.
     Elaena rzuciła jakimś przytykiem w kierunku stroju Aarona. Uśmiechnął się uprzejmie.
     – Cóż, nierozważnym byłoby przybywać w te strony w futrze. Poza tym linia mojej rodziny nie jest aż tak skuta wieczną zmarzliną. Moja matka pochodzi z Braavos, natomiast moi praprzodkowie znaleźli się na Północy, gdy zostali zmuszeni do opuszczenia Reach. Jakby nie patrzeć, nieco się odznaczamy. Poza tym przed królem zwyczajnie nie wypada stawać w łachmanach – dopiero teraz dotarło do niego, iż kobieta może nie mieć ochoty wysłuchiwać o historii tak mało znaczącego rodu w perspektywie całego królestwa, jak Manderly, wobec czego przedstawiciel familii zmienił temat. – Rozumiem, że nie byłaś, pani, ciekawa Wielkiego Septu? Słyszałem, że wnętrze robi wrażenie.
Re: Rezydencja "Lyka"
Czw Sie 08, 2019 6:07 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Rezydencja "Lyka" Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Gdyby tylko zechciała, mogłaby dokonać znacznie bardziej imponującego popisu posiadaną wiedzą, choć może nie względem całej Północy, a jednego konkretnego rodu, do którego należał jej dzisiejszy gość. Tym razem bowiem miała czas się odpowiednio przygotować do ich spotkania, dokonać właściwej oceny swego rozmówcy, nie to co w przypadku ich przypadkowego wpadnięcia na siebie obok fontanny. Nie wiedziała jeszcze wszystkiego, ale zdobyte informacje pozwoliły go ocenić jako zdecydowanie wartego poświęcenia mu tego wieczora. Jej czas był przecież cenny, a jeśli z zainwestowania go mogła uzyskać jakieś wymierniejsze korzyści, niż tylko chwilę zapomnienia, to należało podjąć adekwatną do tej świadomości rozgrywkę.
- Dewizy rodowe to doprawdy ciekawa rzecz. - w zamyśleniu pogładziła nóżkę kielicha. - A także jedna z niewielu, które okazują się dla mnie wyjątkowo znajome w całym morzu "egzotyki", jaką prezentuje Westeros. - dziwnie było używać tego określenia wobec kontynentu, na którym przebywali, ale tak właśnie miały się sprawy z perspektywy białowłosej.
Niektóre z potężniejszych familii Essos, podobnie jak większość rodzin Siedmiu Królestw, również wybierały sobie własne zawołania, mające w zamyśle oddawać ich charakter czy też ważne dla nich ideały. Jej własny ród nie był od tego wyjątkiem, a ich powiedzenie stanowiło dla niej osobiście coś więcej, niż tylko powtarzany przy każdej nadarzającej się sposobności zlepek przypadkowych słów. Od małego wpajano im to jaki zasadę przewodnią w życiu, coś, o czym należało pamiętać przy ocenie każdej napotykanej przeszkody czy pozornie niekorzystnego zrządzenia losu.
Elaena lubiła rozmawiać o ubraniach i to nie tylko dlatego, że te stanowiły wdzięczny temat w repertuarze niemal każdego szlachcica. Dawało je to przy okazji dobry pretekst do mało dyskretnego przyglądania się temu, co i jak leży na jej rozmówcy, co w innych okolicznościach możnaby uznać za niezbyt kulturalne. A teraz? Mogła bez skrępowania skupić wzrok na czymś innym, niż twarz mężczyzny, przytakując jego słowom na temat tego, jak niewłaściwym byłoby odzianie się w futra na tego typu uroczystości. Później zaczął mówić o przeszłości swego rodu, co nie stanowiło już rzeczy aż tak przykuwającej jej uwagę z dość prostej przyczyny - znała tę historię.  Tym razem jednak lepiej było nie obnosić się z wiedzą, pozostawiając w jego rękach "przywilej" przekazania mu jej. Mężczyźni na ogół całkiem lubili to robić i nie przystało odbierać im tej drobnej przyjemności.
- Āeksion dōna elilla. - zacytowała, upijając łyk wina. Słodkie i czerwone, niosące ze sobą smak skąpanych w słońcu tarasów, uparcie odciągało ku nim jej myśli. Skup się. - Rzeczy prawdziwe wartościowe i pożyteczne przed tymi, stanowiącymi jedynie miód dla duszy i swoistą przyjemność. Choć co bardziej utalentowani są w stanie je łączyć.
Ledwo wychwytywalna zmiana w uśmiechu, błysk w jasnych oczach - tylko tyle ofiarowała mu prócz słów. Kładła je między nimi równie swobodnie co wino, pozostawiając kwestię interpretacji i odpowiedzi po stronie gościa. W większości zakątków Essos pozwoliłaby sobie na więcej, miała wręcz na końcu języka wszystkie te odważniejsze teksty, które tutaj uparcie zatrzymywała dla siebie. Byli wszak w Westeros i to właśnie podług lokalnych zasad grała, choć raczej nie miała zamiaru uparcie się ich trzymać, jeśli druga ze stron wykaże chęć wprowadzenia zmiany w tym zakresie.
Re: Rezydencja "Lyka"
Czw Sie 08, 2019 8:36 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Gość
avatar
Gość
Słodycz wypełniła usta Aarona wraz z przypływem karmazynowego trunku. Mężczyzna miał przez moment wrażenie, jak przez okna padają mu na twarz upalne promienie zachodzącego słońca Volantis. Dodatkowo samo towarzystwo egzotycznej piękności i jej magnetyzujące spojrzenia jedynie potęgowały doznania i sprawiały, że Manderly nie miał najmniejszej ochoty opuszczać jej komnat. Było coś takiego w tej kobiecie, że nie chciało się w ogóle jej opuszczać. Hipnotyzowała gestem, oplatała słowem, na wskroś przeszywała pojedynczym spojrzeniem. Aaron poczuł lekki dreszcz ekscytacji – z jednej strony miał przed sobą bardzo atrakcyjną kobietę, która wiedziała, jak zagrać własnym pięknem, a sam był jeno mężczyzną, z drugiej zaś widział, iż ma do czynienia z doprawdy wykwintną graczką. Nabrał nieco powietrza w płuca i zakręcił zawartością kielicha.
     – Zaiste – przytaknął, unosząc brwi. – Niemniej jednak trudno jest je spamiętać, będąc jeszcze dzieckiem uczącym się tych wszystkich barw, herbów, historii i tym podobnych. Mogę zapytać, jak brzmi motto waszego rodu? Ot, aby dać upust własnej ciekawości – uśmiechnął się do kobiety wymownie, gdyż jeszcze nie tak dawno temu mieli krótką rozmowę na temat tego, czym dokładnie jest ciekawość i czy warto się nią cechować i ją wykorzystywać – a raczej karmić.
     Wtem Elaena wypowiedziała pewną chwytliwą myśl. Aaron uniósł delikatnie kącik ust. Ona ewidentnie czegoś chciała. Mężczyzna nie mógł tylko zorientować się, czym była ta rzecz. Nie należał on do żadnego ze znamienitych rodów i nie chciało mu się wierzyć, iż do księżniczki dotarł posłuch, jakim Biały Port cieszył się na Północy. Chęć aby legnąć z nim w jednym łożu również wydawała mu się dość nieprawdopodobna, wszak Elaena już na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie bardzo wysublimowanej persony.
     Taka była chyba naturalna kolej dworskiego życia. Mawiają, że mężczyzna jest głową rodziny, a kobieta – szyją, która tą głową kręci. Była to prawda i Aaron nie starał się nawet temu przeczyć. Kobiety Westeros, w większości przypadków odarte z większości praw i możliwości dziedziczenia, mogły działać jedynie w kuluarach. W salonowej potyczce z mężczyzną nie było dla nich sensu wyciąganie ostrza – musiały zrobić to sposobem. Manderly był ambitną osobą i nie lubił czuć się manipulowany, ale musiał przyznać, że sytuacja, w jakiej postawiła go Elaena, była nawet pociągająca.
     – Czy dane jest mi wiedzieć, do której grupy należy moja rozmówczyni? – uniósł do kobiety brwi znad kielicha.
Re: Rezydencja "Lyka"
Pią Sie 09, 2019 9:56 am Re: Rezydencja "Lyka"
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Rezydencja "Lyka" Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Prowadziła podobne rozgrywki znacznie dłużej, niż mógłby wskazywać na to jej młody wiek. Wpierw prowadzono ją za rękę krętymi ścieżkami intryg, zdzierając zasłonę fałszu, za którą kryła się większość prawdziwego świata. Później sama mogła podążać krok w krok za ojcem, pod jego czujnym okiem odkrywając kolejne zawiłości rozgrywek. Teraz szła już sama, znając i umiejąc właściwie ocenić posiadane możliwości, umiejętnie używając ich dla osiągnięcia korzyści. Czasem tych dla rodziny, ale w przytłaczającej większości zupełnie własnych, wszak na koniec dnia musiała zatroszczyć się o swoją przyszłość i szczęście - nikt inny nie zrobiłby tego za niej. Właśnie dzięki temu udało jej się tak długo przeżyć, czego nie należało mylić z "przetrwaniem". Wszystko czym była jeszcze parę la temu zostało zburzone, rozebrane do elementów pierwszych z pomocą dłoni niezliczonych osób, w tym jej własnych. W miejscu, które powstało w ten sposób, zbudowano coś zupełnie nowego i doskonalszego od pierwowzoru. Może dlatego nie obawiała się nigdy zmian, nawet tych zmuszających ją do zaczynania od zera. Nawet przybycie na obcy kontynent, do zupełnie nieznanego jej miasta wydawało się wyzwaniem na miarę jej sił, gdy miała już za sobą podobne przeżycia.
- Īlōn pryjassis līr īlōn mazverdis. - powiedziała, głosem tylko odrobinę cichszym, niż dotychczas.
Tak wiele razy słyszała w życiu te słowa, a każda z tych okazji zdawała się jakby wypalona w jej umyśle, powracając wraz z ich wymówieniem. Kiedyś, wiele lat temu, naturalną koleją rzeczy było, że rozbrzmiewały w odpowiedzi na jej łzy. Później, gdy nauczyła się panować nieco nad emocjami, potrafiła wychrypieć wpierw "dlaczego?", nim dano jej tę jedną i niezmienną odpowiedź. W ostatnich latach nie okazywała już słabości, ani zadawała głupich pytań. Zamiast tego dołączając do nieprzerwanego od pokoleń chóru, odbijającego się echem przez stulecia.
Īlōn pryjassis līr īlōn mazverdis.
Z czasem każdy z członków rodziny Vaelaros uczył się, że względem powiedzenia można było mieć tylko jedno z dwóch zupełnie skrajnych podejść. Nienawiść lub miłość, nic pomiędzy. Na ogół zdarzało się, że z biegiem czasu jedno przemieniało się w drugie, sama białowłosa mogła być tego wzorcowym przykładem.
- To zależy od sytuacji, a właściwie od drugiej z uczestniczących w niej osób. - odopowiedziała wymijająco. Oparła przy tym łokieć o stół, przechylając się do przodu i wspierając brodę na zewnętrznej stronie dłoni. - Od tego, jak bardzo wykaże się bystrością umysłu w swych poczynaniach, ułatwiając i umilając nam obojgu życie. - materiał sukni przesunął się wraz z jej ruchem, zsuwając nieco z jednego z ramion. Jakże lubiła modę swych rodzimych stron i swobodą, z jaką pozwalała kształtować sytuację. Wszystko musiało przebiegać zgodnie z jej życzeniami i nawet ubrania nie pozostawały od tej zasady wyjątkiem.
- Ty, panie, wydajesz mi się człowiekiem rozsądnym... A lubię myśleć, że znam się na ludziach.
Nie było potrzeby używania ostrza, gdy posiadało się broń wolniejszą, ale jakże skuteczną i dyskretną. Może Elaena nie należała do dornijskich żmij, ale wciąż była wężem, sączącym powli swój jad i zatruwającym nim ludzkie umysły. Czegokolwiek chciała nie zamierzała wyraźnie dać o tym znać otwarcie już na samym początku rozmowy, co nie oznaczało, że do końca spotkania miało to pozostać tajemnicą. Z pewnością też nie pragnęła otrzymać tego czegoś za darmo, a już na pierwszy rzut oka miała sporo do zaoferowania w zamian.
Re: Rezydencja "Lyka"
Pią Sie 09, 2019 3:03 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Gość
avatar
Gość
Wielu nazywało Aarona psem na baby. Fakt faktem dosyć rozwiąźle się prowadził i najprawdopodobniej gdyby nie patriarchalny model kultury Westeros, już dawno straciłby szacunek i posłuch pośród wysoko urodzonych dam i mężów. Co prawda i tak niektórzy podszeptywali między sobą negatywne rzeczy pod jego adresem, lecz mężczyzna nigdy nie spotkał się z otwarcie negatywnym stosunkiem do jego osoby. Pobyt w Essos nauczył go jednak jednej rzeczy – łożnica jest czasem lepszym miejscem do zawierania porozumień niż niejedna sala tronowa czy gabinet. Zdarzało się, że mężczyzna zadawał sobie pytanie, czy z takim podejściem nie byłoby mu lepiej w Dorne.
     Kobieta podzieliła się z nim informacją na temat zawołania rodowego Vaelarosów. Aaron skinął z aprobatą i upił łyk wina.
     – Głębokie słowa, pani. Sprawdzają się w życiu? – ciekawym było czasem dla niego pytać przedstawicieli poszczególnych rodów o ich własne interpretacje rodzinnych zawołań. Wiadomo, każde miało ogólne znaczenie, ale obok niego zwykle każdy członek rodziny dokładał własne, bardziej spersonalizowane, znaczenie poboczne.
     Po chwili rozmowa ze szła na rozsądek Aarona. Uśmiechnął się nieco, a w jego oczach zatańczyły ogniki.
     – Nie mnie to oceniać, pani, choć przyznam, że staram się dobierać przyjaciół z jak największą pieczołowitością – kącik jego ust drgnął. – W takim wypadku w pełni zdam się na wasze wyczucie ludzi, pani. I jako osoba rozsądna uważam, iż rozsądnym będzie sprawić, abyś była ukontentowana po dzisiejszym spotkaniu – oczy jego zwęziły się nieco, rozprostował palce u prawej dłoni, aby za chwilę kciukiem obrócić nieco sygnet spoczywający na palcu serdecznym.
     Nawet bez dokładnej wiedzy o tym, czego dokładnie potrzebuje od niego Elaena, mógł z miłą chęcią kontynuować tę grę. Co prawda on zdawał się znosić to fizycznie nieco gorzej, aczkolwiek wiedział doskonale, jak ukryć własną chuć pod płaszczykiem dobrego wychowania i odpowiednim uśmiechem.
Re: Rezydencja "Lyka"
Pią Sie 09, 2019 5:25 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Rezydencja "Lyka" Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Była aż nazbyt świadoma tego, jak wiele różniło kontynenty w kwestii podejścia do ilości partnerów łóżkowych. Było to widoczne zwłaszcza w przypadku płci pięknej, do której miała okazję się zaliczać. Westeros miało wręcz obsesję na punkcie "czystości" wysoko urodzonych kobiet, historie o publicznym demonstrowaniu zakrwawionego prześcieradła po pierwszej wspólnej nocy małżonków dotarły nawet do Wolnych Miast. W kręgach jej znajomych była to jedna z opowieści, do której wracało się czasem nad winem, śmiejąc się z zacofania mieszkańców zachodu. Życie w Volantis było zbyt intensywne, by przejmować się kwestią "cnoty", a przyjemności ciała były czymś zupełnie naturalnym. Pili, bawili i kochali się czasem ku czci Bogów, innym razem dla osiągnięcia własnych celów, a nieraz po prostu dla własnej przyjemności. Kolejna rzecz, za którą na pewno miałaby tęsknić, ale może niekoniecznie dzisiejszego wieczora.
Już Bogowie postarali się, by tak było - odpowiedziała mu w myślach, upijając kolejny łyk wina. Nie miało sensu wywlekanie teraz brudów, psucie atmosfery przez użalanie się nad własna osobą. Zresztą to nawet to nawet nie wyższym bytom powinna zwracać się w podzięce za swój los, a znacznie, znacznie bliżej.
- To dobry sposób myślenia. Gdy pogrywa z nami los łatwiej jest znieść to wiedząc, że na końcu czeka nas, mniej lub bardziej oczywista, nagroda.
Faktycznie "rozsądnym" było, by zadbać o jej satysfakcję po tym spotkaniu, niezależnie od tego, jakich środków będzie wymagało jej uzyskanie. Nie wszyscy tak szybko się w tym orientowali - na ile przydatnym mogła się okazać jej sympatia i o ile potrafił utrudnić życie jej brak. Wciąż jeszcze zdarzały się niestety mniej rozgarnięte jednostki omiatające jedynie wzrokiem jej przyjemną powierzchowność i traktujące noszone przez białowłosą nazwisko jako kilka dodatkowych liter stojących za imieniem, jakkolwiek dumnie by one nie brzmiały. Szczęśliwie było ich już mniej, niż kiedyś - już ona się o to postarała.
Teraz z kolei sytuacja wymagała od niej zgoła innego postępowania, gdy dotychczasowe gierki słowne przynosiły jak najbardziej satysfakcjonujący efekt, ale jednocześnie zbyt długo ciągnięte mogły doprowadzić ostatecznie do zbyt gwałtownego rozwoju spraw. Być może był to ostatni moment na spokojniejszą rozmowę, przedstawienie z jakim zamysłem w głowie zaprosiła go dzisiaj.
- Już samo przyjęcie zaproszenie stanowiło pierwszy krok na drodze ku temu. - odpowiedziała zupełnie szczerze, pozwalając sobie na odrobinę szerszy uśmiech. - Kolejne wcale nie muszą być dużo bardziej skomplikowane, byśmy oboje byli "ukontentowani". Elilla, rūniapos maghagon. - ostatnie zdanie wypowiedziała głośniej, a choć nie odwróciła od Aarona wzroku, to słowa przeznaczone były dla innych uszu.
Ta sama co wcześniej służka pojawiła się niemal od razu, spiesząc by położyć na stole przed mężczyzną zapieczętowaną wiadomość. Sama białowłosa w tym samym momencie podniosła się z krzesła, by zrobić kilka kroków wokół stołu i oprzeć się biodrem o krawędź jego blatu. Miała znaleźć się niemal na wyciągnięcie ręki od Aarona, rywalizując swą osobą o jego uwagę z przyniesionym listem. Nie mówiła jeszcze jakie miała plany, dając mężczyźnie chwilę na samodzielne zastanowienie się, po raz kolejny bawiąc się w cierpliwego obserwatora jego poczynań.
Re: Rezydencja "Lyka"
Pią Sie 09, 2019 10:03 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Gość
avatar
Gość
Atmosfera gęstniała wokół nich z każdym momentem. Oboje wiedzieli, jak wzajemnie ze sobą igrać. W tej całej potyczce to zbliżali się do siebie, to znów oddalali, wirując w rytmie słownego tańca.
     – Doprawdy, pani? Bo widzicie – nachylił się nieco ku niej. – Ludzie mojego wyznania wierzą, iż w odpowiednich okolicznościach, z udziałem odpowiednich osób nagroda jest rzeczą nieuniknioną, bez względu jak bardzo nieoczywista by nie była – upił niewielki łyk wina, opierając się na powrót w krześle.
     Cóż za obrzydliwe przeinaczenie nauczań Czerwonych Kapłanów. Niemniej jednak, było tam jakieś ziarno prawdy, a może i Elaena zacznie się zastanawiać, w jakich to bogów wierzy jej rozmówca. Mimo wszystko jednak, taki sposób myślenia można by z powodzeniem przypisać do jakiejkolwiek religii.
     Po chwili jednak karty miały zostać odkryte. Aaron spojrzał kątem oka na zbliżającą się niewolnicę, która coś ze sobą niosła. Jego rozmówczyni była jednak doskonale wprawiona w zaskarbianiu sobie uwagi. Najdrobniejszy ruch z jej strony sprawił, że Manderly wrócił wzrokiem od niej.
     Nastała cisza. Nie słychać było nawet ich oddechów, a Aaron bał się, że zmąci ją bicie jego własnego serca. Kobieta najwyraźniej nie kwapiła się z wyjaśnieniem, po co ta cała sytuacja, z kolei sam Tryton z całych sił powstrzymywał się, aby nie zapytać wprost. Wodził jeno wzrokiem to na list, to na Elaenę, to na niewolnicę i znów na list – i tak w kółko. Czy jego piękna rozmówczyni chciała, aby zabawił się w chłopca na posyłki? To byłoby ciut nie na miejscu, zważywszy na zasady etykiety i dobrego wychowania. Z kolei Aaron wyobrażał sobie, iż kobieta jest świadoma tego, że jego ród nie posiada aż takich koneksji i posłuchu, by złożyć to na ręce wysoko postawionego adresata. Na miłość Boga Światła – ona była gościem samych Targaryenów, mogła dotrzeć do kogo tylko by nie chciała!
     A może to jakaś umowa? Ale o jakim charakterze? Handlowym? Takich umów raczej nie zawierało się przy najrzadszym w Westeros gatunku wina w atmosferze kokieterii i wyczuwania gruntu. Tego było już zbyt wiele.
     – Tak? – uniósł pytająco brwi, kręcąc zawartością swojego kielicha, tym razem, chyba po raz pierwszy w trakcie całej tej rozmowy, spoglądając wprost na twarz kobiety.
Re: Rezydencja "Lyka"
Sob Sie 10, 2019 11:31 am Re: Rezydencja "Lyka"
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Rezydencja "Lyka" Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Oto czas było przejść do sedna sprawy, czegoś co miało potencjał uszczęśliwić ją znacznie bardziej, niż jakiekolwiek prezenty ze strony dzisiejszego gościa. Zacząć należałoby od nakreślenia sceny, na której chciałaby, by odegrał swoją rolę.
- Do Królewskiej Przystani przybył dwa dni temu pewien kupiec z Braavos, Bracheo Eranin. Oficjalnie jest mu niestety z Volantis bardzo nie po drodze, a jego obywatele nie stanowią jego preferowanego towarzystwa. - Eufemizm. Gdyby miała w pełni oddać odrazę jaką kapitan otwarcie kierował w stronę Volantis, musiałaby po prostu zacytować jego słowa, a większość z nich należała do grupy, która nie powinna zagościć na języku damy. - Tak się jednak składa, że list ten musi trafić do niego w najbliższym czasie, w możliwie nie wzbudzających podejrzeń okolicznościach. Wsparcie w tym byłoby nieocenione.
Być może było to faktycznie dość ważne z jej perspektywy zadanie, a może wyolbrzymiała nieco jego wagę. Zebrane pobieżnie informacje i jej własne odczucia nie pozwalały jeszcze na przeprowadzenie pełnej oceny potencjału mężczyzny. Wciąż jednak miała wrażenie, że mógłby okazać się przydatnym stronnikiem w realizowaniu różnorakich przedsięwzięć. Część miała być jej własnymi inicjatywami, ale wiele przeprowadzała dla dobra stojącej za nią rodziny czy w końcu całego Wolnego Miasta. Wszystko, co okazałoby się pomocne mogłoby też liczyć na odpowiednie wynagrodzenie i wierzyła, że Aaron zdawał sobie z tego sprawę. Pieniądze, towary, wpływy, a w końcu jej własna osoba - wszystko mogło stanowić nagrodę, gdyby tylko odpowiednio się wykazał.
Nie prosiła go by osobiście przekazał swemu rodakowi wiadomość do rąk własnych, nie należał wszak do zaszczytnego grona gotowych na każde jej skinienie popleczników. Miał jednak to szczęście posiadać względnie zaufanych ludzi, którzy samą swoją obecnością nie zmierzwiliby piórek handlarza, czym z kolei na ten moment Elaena nie mogła się pochwalić. Czasem jak widać możliwość dotarcia do odbiorcy okazywała się niewystarczająca, gdy w grę wchodziło również zachowanie pewnych pozorów. W tym przypadku pozwolenie kupcowi dalej ciągnąć swe przedstawienie stanowiło kwestię, której nie mogła zignorować. Niektórzy z przyjaciół Pierwszej Córy, a właściwie osób rządzących nią, nie lubili się z tym obnosić i należało to uszanować. Choć nie stanowili otwarcie sojuszników w prowadzonych interesach, to niejeden raz mogli przekazać informację o ruchach innych osób im sceptycznych. Czasem z kolei okazywali się doskonałymi posłańcami, których nawet nikt nie mógł podejrzewać o wykonywanie takiego zadania na zlecenie tej czy innej (białowłosej) osobistości.
Przechyliwszy się nieco wyciągnęła rękę ku leżącej na stole wiadomości i przesunęła ją w kierunku Aarona, o dość symboliczną odległość. Już wcześniej mógłby spokojnie jej dosięgnąć, ale teraz i sama jej autorka znalazła się bliżej, ciągnąc za sobą aromat pachnideł z Essos. Nie zabrała dłoni, której palce wciąż spoczywały na skraju listu, a jasne oczy nadal tkwiły w rozmówcy.
- Kostā renigon lo jaelā. - zachęciła, znów ściszając nieco głos i przechodząc chwilowo na swój ojczysty język. Brzmiał w jej ustach o wiele bardziej zmysłowo, oferując samą formą słów coś, czego w odczuciu kobiety brakowało płaskiemu i mdłemu powszechnemu. A czego dotyczyło “pozwolenie” Aaron musiał już sam zdecydować.
Re: Rezydencja "Lyka"
Pon Sie 12, 2019 8:00 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Gość
avatar
Gość
Aha, czyli jednak miał po prostu zanieść komuś jakąś wiadomość. Tylko dlaczego akurat on? Czyżby chodziło o jego braavoskie korzenie? A może konkretnie koligację z lordem Antaryonem? Cokolwiek to nie było, Manderly nie mógł powiedzieć, aby nie wzbudzało to w nim żadnych podejrzeń. Niemniej jednak Elaena należała do grona osób, którym wyjątkowo trudno było odmówić.
     – Widzę, iż jest to sprawa wysokiej wagi? – mina mu nieco zrzedła, a brew uniosła się ku górze, nadając ponadtrzydziestoletniej twarzy nieco podejrzliwy wyraz.
     Nietrudno było mężczyźnie zauważyć, iż poruszenie się z miejsca jego towarzyszki rozmowy nie wpłynęło dobrze na jego własną kondycję. Zrazu poczuł uderzenie gorząca – najwidoczniej również wino zagrało z duchotą i uderzyło szybciej, niż by się tego spodziewał; a może to po prostu Elaena kazała służce (niewolnicy) dosypać coś do jego kielicha? Uśmiechnął się po chwili – ni to do siebie, ni to do Volantijki – po czym podjął:
     Kesan gaomagon ziry skinął głową, a z jego ust zniknął ostatni cień uśmiechu, a w oczach zagościła lekka zaduma.
     Przez kilka krótkich chwil zawisła między nimi cisza. Aaron sięgnął po list, lecz zamiast skoncentrować się wyłącznie na kawałku papieru, położył dłoń tak, aby przykryć nią palce Elaeny. Poczuł subtelność jej skóry, przez co świat zawirował mu nieco przed oczyma – to była chyba jedna z tych oznak, które świadczyły, iż krew w żyłach zaczyna wrzeć.
     Trudno było już powiedzieć, co nim kierowało – zwykła uprzejmość, podziw dla urody rozmówczyni czy też zwykły zwierzęcy popęd. Bez względu na to, co to było, wystawiało go na na pewne ryzyko, iż dama poczyta sobie tak pewne ruchy za obrazę. Elaena co prawda pochodziła z krain, gdzie tego rodzaju śmiałość była raczej komplementem dla kobiety, niźli próbą jej ubliżenia, niemniej jednak po karku mężczyzny przebiegł dreszcz eskcytacji.
     Yn ȳdra daor ao pendagon ziry iksos tolī bāne kesīr, ñuha riña? wychrypiał połgłosem, podnosząc wzrok na jej fiołkowe oczy.
Re: Rezydencja "Lyka"
Wto Sie 13, 2019 12:40 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Rezydencja "Lyka" Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Jakiej właściwie odpowiedzi oczekiwał mężczyzna na zadane jej pytanie? Z jednej strony nie mógł się spodziewać, że już na wstępie rozmówczyni skłonna mu była powierzyć zadanie najwyższej wagi, wszak znali się dość krótko. Nie miała jeszcze okazji przekonać się, na ile godny okazać się miał pokładanego w jego osobie zaufania. Z drugiej raczej mało prawdopodobne, by chciała jedynie przetestować je, sprawdzając na ile sprawnie (i czy w ogóle) list dotrze do ostatecznego adresata. Nie zwykła marnować w ten sposób czasu, ani własnego, ani czyjegoś. Tak czy inaczej nie zamierzała tłumaczyć się zbyt obszernie. Nie zaprosiła go tutaj, by dzielić się dokładnymi szczegółami z prowadzonych rozgrywek, ani nawet wspominać na głos z kim to i w jakim celu akurat prowadziła korespondencję. Rzadko kto mógł liczyć z jej strony na taką szczerość i uświadomienie, co też chodziło jej po głowie w tym momencie. Nawet gdy była skłonna podarować dostęp do swego ciała jej serce i umysł pozostawało niedostępne.
- Zależy dla kogo. - wzruszyła ramionami, po raz kolejny udzielając wymijającej odpowiedzi. - W ten czy inny sposób to, co w liście zostanie przekazane dalej, zdecydowanie. Wolałabym jednak "ten".
Nic dziwnego, że wina z Volantis cieszyły się tak dużą popularnością wśród mieszkańców Wolnego Miasta, pasowały bowiem do nich charakterem wręcz idealnie. A może sami stworzyli je pod siebie, dobierając najodpowiedniejsze szczepy i udoskonalając proces przetwórstwa. Tak czy inaczej trunki te były jedyne w swoim rodzaju. Ich bogata barwa oraz słodki aromat skrywał imponującą moc, czego niekoniecznie można było spodziewać się po napitkach stosowanych niemal do każdego posiłku i dla każdej okacji. Czyniło to niezwykle łatwym poddanie się ich działaniu, jeśli tylko nie pozostawało się odpowiednio ostrożnym. Nie było potrzeby doprawiać ich żadnymi substancjami, by uzyskać całkiem imponujący efekt. Co nie oznaczało, że takowe nie znajdowały się na wyposażeniu białowłosej. Wiele było sposobów na osiągnięcie celu, ot tym razem wystarczyło podjąć najprostszą ze ścieżek ku niemu, bez zbędnej kombinatoryki. Lepiej było zachować "dodatki" na lepsze okazje, zwłaszcza te, w których korzystający z ich dobrodziejstw potrafiliby to właściwie docenić.
Nie cofnęła ręki, ciesząc się pierwszym dotykiem. Oboje testowali wody w trakcie tego spotkania, ale sama czuła się na nich zupełnie swobodnie. Niewiele mogła poczynić, by zepsuć ten wieczór, a z drugiej strony pozostawało w zasięgu jej możliwości tak wiele ruchów, które mogłyby go uprzyjemnić. Jeszcze kilka late temu tak nie było. Inne miasto, inny pokój. Podobne, ale jednak odmienne, towarzystwo starszego mężczyzny i kartka papieru stanowiąca pretekst do znalezienia się razem. Odpędziła od siebie ten obraz, jak natrętną muchę. Wieczór zapowiadał się zbyt dobrze, by pozwolić sobie na zepsucie go przez Niego.
- Iotāpon kesir issa kesrio syt yno, daor sepār se averilla. - odpowiedziała, brzmiąc na doskonale świadomą, że w istocie ponosiła znaczną część odpowiedzialności za jego stan.
Być może urok niektórych kobiet pochodzić mógł z ich zupełnej nieświadomości własnego wpływu na otoczenie. Elaena czasem słyszała mężczyzn rozprawiających o tym, jak wspaniałe były niewiasty zupełnie nieznające potęgi własnego uroku. Tego jak samą swoją obecnością potrafiły oczarować otoczenie. Nic dziwnego, że tak się zachwycali tym stanem rzeczy - oto mieli bowiem kobiety posiadające broń, ale zupełnie nieporadne w jej użytkowaniu, bezbronne przeciw ich własnym zagrywkom. Białowłosa nie zamierzała pozwolić sobie na takie marnotrawstwo. Nie po to Bogowie obdarzyli ją takim ciałem, by zignorowała jego potencjał.
Re: Rezydencja "Lyka"
Wto Sie 13, 2019 6:14 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Gość
avatar
Gość
Mężczyzna tylko skinął na potwierdzenie. Było to zaiste przedziwne uczucie – Manderly nie stronił od towarzystwa ani przyjemności, jakie to towarzystwo miało przynosić. Niemniej jednak, rzadko doświadczał, aby ktoś wprawiał go w taki stan. No, chyba że użyto... afrodyzjaku. Aaron był prawie pewien, iż jego rozmówczyni nałożyła na siebie pewne zapachowe mieszanki, mające na celu pobudzenie zmysłów tego, do którego nozdrzy docierał. Palce mężczyzny splotły się z palcami Elaeny, sygnet odbił światło zachodzącego słońca. Manderly nie mógł widzieć, jak niewolnica usuwa się w cień, zostawiwszy uprzednio list na stole, gdyż spod przymrużonych powiek wpatrywał się głęboko w oczy białowłosej piękności.
     – Pāsan sīr.  Nyke zālagon hae iā pyrys hen vēzos kesrio syt hen ao – płynnym ruchem położył sobie jej dłoń na własnym karku. Wyzwolił dłoń ze splotu delikatnych palców, które nigdy nie widziały pracy fizycznej, a następnie swymi smukłymi, choć stwardniałymi od fechtunku opuszkami powiódł w górę ku ramieniu kobiety, aby zaraz się zeń ześlizgnąć i, przemierzywszy palcem linię żeber, objąć Elaenę w talii. Tymczasem druga dłoń dosięgnęła zewnętrznej strony uda. Ruch był delikatny i wyjątkowo gładki, tym bardziej zaskakujące było to, ile zdecydowania przez niego przemawiało. Manderly tak pokierował kobietą, iż ta mogła się domyślić, że na ten moment nie ma przeznaczonego dla niej miejsca innego niż kolana mężczyzny.
     Gdy w końcu znalazła się na jego poziomie, zbliżył swoje usta do jej ucha, drażniąc je przy tym nieco nosem. Wziął głęboki wdech, niemal wciągając jej zapach do płuc. Nozdrza wypełniła mu słodka woń goździków i wonnych żywic. Oddychał coraz ciężej. Uśmiechnął się pod nosem i owiał jej szyję gorącym powietrzem:
     – Jaesa hen gevives... Skoros gōntan gaomā naejot nyke?
Re: Rezydencja "Lyka"
Wto Sie 13, 2019 10:40 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Rezydencja "Lyka" Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Szorstki papier zniknął spod jej dłoni, zastąpiony ciepłem karku mężczyzny. Zacisnęła na nim lekko palce, akurat na tyle, by krańce paznokci spotkały się z miękką skórą. Nie zagłębiły się w nią jeszcze, a jedynie dały znać o swojej obecności. Był wciąż czas, miały zdążyć odegrać większą rolę w późniejszej części spotkania.
W końcu oderwała od jego twarzy spojrzenie jasnych oczu, by podążyć nim za wędrującymi po jej ramieniu palcami. Gdy te zeszły z niego, by prześlizgnąć się ku jej talii przymknęła lekko powieki, pozwalając innym zmysłom przejąć na chwilę wodze. Właśnie dzięki temu mogła właściwie poczuć ręce - jedną opartą na jej talii i drugą, która odnalazła swe miejsce na jej nodze. Gdyby ktoś zapytał Elaenę, to bez skrępowania skłonna byłaby wskazać przynajmniej kilka innych fragmentów jej ciała, gdzie dotyk ten byłby jeszcze bardziej zadowalający. Na to miał w końcu dopiero nadejść czas, jej życzenia miały się ziścić wraz z rozwojem wypadków. Póki co skłonna była spełnić to Aarona, zajmując miejsce na jego kolanach, które z resztą i w jej oczach należało przecież do całkiem atrakcyjnych. Nareszcie na własnej skórze mogła przekonać się jak bardzo był rozpalony, znajdując namacalne potwierdzenie dla jego wcześniejszych słów.
- Daorun konir daor raqō - odrzekła, samozadowolenie doskonale słyszalne w jej głosie.
Malowało się ono również na całej jej twarzy, odbijało echem w zupełnie zrelaksowanej postawie. Nakryła własną dłonią tę należącą do mężczyzny, która spoczywała na jej udzie, by przesunąć ją powoli ku górze. Materiał sukni zawtórował temu ruchowi, podsuwając się coraz wyżej z każdym kolejnym oddechem, odsłaniając choć na moment nowe połacie nagiej skóry.
Faktem jednak było, że tam gdzie mężczyźnie w tej sytuacji zdarzało się myśleć organem niekoniecznie przystosowanym do podejmowania racjonalnych decyzji, ona wciąż jeszcze była w stanie zachować nieco zdrowego rozsądku. Aaron nigdy nie dał jej właściwej odpowiedzi, a białowłosa chodziła po tej ziemi już zbyt długo, by dać się ponieść chwili i wysłuchiwać później argumentów w stylu "nigdy nic ci nie obiecywałem". Powtarzały się one od stuleci, jak świat długi i szeroki, z ust setek przedstawicieli tej “brzydszej płci”, w ramach wykorzystania chwili nieuwagi niewiast. Nawet Elaenie zdarzyło się kiedyś popełnić tego typu błąd, ale szczęśliwie zawsze była pojętną uczennicą, zwłaszcza, gdy lekcje wiązały się ze zranioną dumą i nieszczęściem. A miała ich już wystarczająco wiele.
- Se konīr kostagon sagon tolī - obiecała, a jej ton pozbawiony był choćby najmniejszej nuty fałszu. - Yn Jaehossas dōrī tepagon mirros hen sȳz kessa.
Jakby w kontraście do swych słów wcale nie próbowała zwiększyć między nimi dystansu, spowolnić jakoś akcji. Nie, wcale nie taki był plan, zwłaszcza gdy odchylała nieco głowę dając mu lepszy dostęp do swej szyi. Wszystko było w jego zasięgu, wystarczyło tylko wypowiedzieć kilka magicznych słów i sięgnąć ku nagrodzie.
Re: Rezydencja "Lyka"
Sro Sie 14, 2019 3:46 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Gość
avatar
Gość
Valyriański zawsze był dla Aarona w pewien sposób pociągający. Najprawdopodobniej przez to, iż – bez względu na to, jak zaznajomiony z nim nie był – język ten nadal pokryty był osnową obcości, a, jak wiadomo, wszystko co egzotyczne jest często utożsamiane z podnieceniem.
     Napawał się miękkością skóry jej uda, a, poprowadzony wyżej, pozwolił sobie ścisnąć palce nieco mocniej, lecz nie za mocno – nie wiedział, czy ból jest tym, czego pożądała, a poza tym im bardziej eksplorował ją dotykiem, tym bardziej docierało do niego, jak delikatną jest istotą. Nie chciał się przekonywać, czy zbyt mocny nacisk może poskutkować siniakiem.
     Materiał sukni, choć zwiewny i dość chętnie odsłaniający jej powab, skutecznie uniemożliwiał to, co w głowie zaplanował sobie mężczyzna. Jedyną drogą, aby Elaena znalazła się na jego kolanach, było grzeczne zwieszenie złączonych nóg po jednej ze stron. Najwidoczniej jej wewnętrzne przekonanie o własnej sile oraz duma nie pozwoliły na tak grzeczną pozę, toteż Manderly uśmiechnął się i sam uniósł się z krzesła.
     Znaleźli się bardzo blisko siebie. Aaron nie zmienił pozycji swoich dłoni – jedna przesunęła się z górnych partii jeszcze wyżej, pociągnięta za całym ciałem, które nagle zmieniło pozycję na stojącą. Ciężko oddychający, z lekko rozchylonymi ustami, przyglądał się przez chwilę stojącej przed nim kobiecie, jakby bał się, że za moment może rozpłynąć się w powietrzu i wrażenia wzrokowe pozostaną jego jedynym wspomnieniem.
     Kiedy jednak zbliżył swoje usta do jej szyi, okazała się ona zaskakująco prawdziwa. Kolejne uderzenie gorącego powietrza. Po jego karku spłynęła samotna kropla potu.
     – Valar jorepagoniswyszeptał, zanim zasmakował mlecznobiałej skóry.
Re: Rezydencja "Lyka"
Sro Sie 14, 2019 9:36 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Rezydencja "Lyka" Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Valyriański miał to do siebie, że krył w sobie magię niezależnie od tego, jak dobrze by się go nie znało. Był w tym świecie na długo przed nimi, zdobiąc usta tych, którzy już dawno przeminęli i opisując rzeczy, które obecnym nie mieściłyby się nawet w głowach. Czasem nawet i dla Elaeny zaczynał brzmieć zupełnie obco, gdy używany w czasie obrzędów ku czi Bogom Starej Valyrii zatracał swe zwyczajowe brzmienie. Z drugiej strony w sytuacjach takich jak ta wydawał się najzupełniej rozsądnym wyborem. Zapewne nawet gdyby zmuszona była pozostać przy powszechnym i tak nie oparałby się pokusie wplecenia kilku słów w ojczystym języku, gdy te uparcie cisnęłyby się na język.
Aaron nie był w swych odczuciach odosobniony, podobne wrażenie białowłosa wywierała na większości osób - istoty o wręcz filigranowej budowie, która wydawała się gotowa ulec zniszczeniu pod choćby najmniejszym naciskiem. Nieco siły i mogłaby pęknąć, rozsypać się na miliony kawałków, niczym statuetka wykonana z kryształu. Możliwie daleko było jej do postaci, które samą swoją postawą były w stanie wzbudzać w sercach innych respekt podszyty lękiem, nie na tym jednak polegała jej przewaga. Miała być marzeniem sennym, wizją gotową przeminąć wraz z nieopatrznym odwróceniem od niej wzroku. Nawet położywszy na niej dłonie nie miało się pewności, jak długo potrwa dotyk, przez ile czasu jego wspomnienie będzie jeszcze nękało zafascynowany nim umysł. Wciąż, mimo całej tej ezoterycznej otoczki, była tylko bytem z krwi i kości, a zrobienie jej krzywdy wcale nie byłoby trudne. Chwaliła się ostrożność Aarona, która pozwoliła uniknąć konieczności zwolnienia na chwilę tempa by przekazać jedną z najważniejszych reguł tej gry. Nikt nie miał prawa czynić jej krzywdy, nawet w ramach miłosnych uniesień, zwłaszcza jeśli wcześniej nie zostało dane na to werbalne przyzwolenie. Nie miało tak być ani teraz, ani nigdy, tak długo jak miała coś do powiedzenia w swym życiu.
Spomiędzy jej rozchylonych warg wymknęło się westchnienie, gdy usta mężczyzny przywarły do nagiej skóry szyi, pod którą tańczył przyspieszony już puls. Częściowo było ono wynikiem fizycznej przyjemności, ale w znacznie większym stopniu wynikało z całej plątaniny myśli kotłującej się w jej umyśle. Zazdrościła nieco tym, którzy potrafili od tak odsunąć na bok wszelkie rozważania, plany, zmartwienia. O wiele więcej trzeba było by zapomniała się w chwili, zaprzestała jej przesadnego analizowania, ale być może dane jej będzie doświadczyć tego w czasie trwania dzisiejszego wieczora.
- Pār īlon jikagon se jorepagon syt sȳz rakellar - podjęła, skoro już weszli w tego rodzaju grę słowną. - Yn ēlī...  grēzes?
Skraj materiału jej sukni już i tak podjechał wystarczająca wysoko - wystarczyło go teraz odpowiednio ująć, a następnie pociągnąć ku górze, by pozbawić ją tego zupełnie zbędnego elementu ubioru. Sama naturalnie nie zamierzałaby utrudniać zadania, ani tym bardziej tracić pewności siebie tylko dlatego, że postąpiono zgodnie z jej życzeniem. Białowłosa czuła się komfortowo we własnym ciele, niezależnie od tego, w jakim stopniu było ono odsłonięte. Nie miała się z resztą absolutnie czego wstydzić, mogąc się poszczycić figurą godną posągowych ideałów. Tylko jeden element mógł odstawać od reszty, zakłócając wręcz nieludzko idealny obraz - cienka blizna, biegnąca przez środek klatki piersiowej. Zaczynała się tuż poniżej miejsca, gdzie normalnie kończył się dekolt sukni, świadcząc o celowym zaprojektowaniu ubioru tak by ukryć ten szczególny ślad, a jej blady kolor świadczył nie pozwalał wątpić, że powstała wiele lat temu.
Re: Rezydencja "Lyka"
Sro Sie 14, 2019 10:10 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Gość
avatar
Gość
Chwile takie, jak te, napełniały serce Aarona zarówno radością, jak i smutkiem. Spędzał właśnie upojne chwile z prawdopodobnie jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie kiedykolwiek dane mu będzie spotkać w życiu, może cieszyć się chwilą, mówić sobie, że drugiej stronie zależy na jego komforcie i poczuciu przynależności. Po wszystkim jednak oboje rozejdą się w swoje strony i Pan Światła wie, czy dane będzie im się będzie jeszcze kiedykolwiek spotkać. Cóż za ironia losu – niektórzy wieśniacy całe życie spoglądają z zazdrością na pyszne pałace i piękne stroje szlachty, plując nierzadko na swych panów, coto rzekomo ich niewolą. Co zaś można było znaleźć w tychże pałacach? Choćby i takiego Aarona, który miał żonę, której sobie nie wybrał, ba, poznał ją na kilka dzień przed ślubem, spłodził kilkoro dzieci, a i tak niemal każdą noc spędzał z kimś innym.
     Można było to interpretować wielorako. Większość osób z jego otoczenia nie patrzyło na to przychylnym wzorkiem, bo miał żonę. Nikogo nie interesowało, że żona spała spokojnie po nocach i nie wypłakiwała oczy w poduszki – czasem nawet sama korzystała z towarzystwa pięknych młodzieńców i nierzadko wymieniali się z mężem opowieściami ze swoich łóżkowych podbojów. Manderly i Reyne – dwa rody przedsiębiorców. Cecha ta płynęła w ich krwi, tak samo jak profesjonalne podejście do instytucji małżeństwa. W ich związku było wszystko –  wszystko prócz żaru.
     Westchnienie spotęgowało tylko jego nacisk na kształtną szyję. Aaron czuł, jak dreszcz rozkoszy przebiega mu po ciele z każdym dźwiękiem, który wypływał spomiędzy jej warg. Przejechał ustami wyżej, zahaczył nosem o jej policzek. Zaczynał się niecierpliwić. Wodził palcami to tu, to tam, nigdzie nie mogąc znaleźć miejsca, w którym suknia by się rozchodziła – sznurka, guzika, haczyka, a tu nic. Gdyby nie cała ta piękna sceneria, pewnie cisnąłby kobietą o blat stołu, zadarł jej suknię na głowę i dał upust swojej chuci, lecz jakoś nie mógł się na to teraz zdobyć. Zamiast tego szepnął, a raczej sapnął, dając tym samym do zrozumienia, iż jest o krok od duszności:
     Kessa ao dohaeragon nyke? Aōha grēza iksis iā drēje sombāzmion, ñuha riña uśmiechnął się do niej szelmowsko, oczekując, aż drobne dłonie poprowadzą go do magicznego miejsca, w którym okaże się, że wystarczyło odpowiednio mocno pociągnąć, a materiały okalające piękne ciało, rozmyją się w powietrzu.
Re: Rezydencja "Lyka"
Czw Sie 15, 2019 9:43 am Re: Rezydencja "Lyka"
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Rezydencja "Lyka" Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Być może byłaby w stanie zrozumieć jego smutek, co nie oznaczało, że sama go podzielała. Oto była jedna z przyjemniejszych części prowadzonych rozgrywek, w której niezależnie od przewagi siły fizycznej czy doświadczenia sama wciąż czuła się panią sytuacji. W seksie była władza, a tej głód zaszczepiono w Elanie już od małego. Czy w obliczu jej zdobycia liczył się fakt, że jej dzisiejszy partner miał rodzinę? Niespecjalnie. Może niektórzy burzyć się mieli, jak z pełną świadomością mogła robić takie świństwo innej kobiecie, ale prócz pewnych szczegółów anatomicznych nie łączyło ją przecież z żonami kochanków nic. To jej partnerzy podejmowali zupełnie samodzielną decyzję o złamaniu przysięgi, a ona jedynie nie utrudniała im tego widząc potencjalne korzyści. Było to moralnie “szare” zwłaszcza gdy tak jak teraz chodziło jedynie o chwilę oderwania się od szarej rzeczywistości, której długofalowe skutki mogły się ograniczyć co najwyżej do wpłynięcia na współpracę poza sypialnią. Nie rozbijała (tym razem) małżeństwa mieszaniem fizycznych doznań i zawirowań sercowych, wywołanie tych drugich zarezerwowane było dla zupełnie innego grona odbiorców.
Tym razem jej westchnieniu daleko było do wyrazu przyjemności albo jakichkolwiek innych równie przyjemnych wrażeń. Fakt, że noszone przez nią ubrania okazały się dla niego przeszkodą niemal nie do przeskoczenia był po prawdzie dość irytujący. Taki duży chłopiec, zapewne z odpowiednim bagażem doświadczeń, a nie potrafił sobie poradzić z kawałkiem materiału. A wystarczyło przecież poluzować nieco tutaj, pociągnąć tam i gotowe - stanęłaby przed nim nagusieńka, jak ją Bogowie stworzyli. Tak z resztą miało się stać niezależnie od jego zdolności manualnych. Nie miał co liczyć, że w tym momencie białowłosa okazać się miała cierpliwą przewodniczką prowadzącą jego dłonie od punktu A do B, uczącą jak się z nimi obejść. Jeśli coś miało być zrobione szybko i dobrze, to należało zająć się tym osobiście, zwłaszcza że samemu odczuwała już panującą w pomieszczeniu podwyższoną temperaturę. Podług tej myśli miała rzeczywiście położyć własne dłonie na tych mężczyzny, ale po to by odsunąć je od siebie, zyskując tym samym większą swobodę ruchu.
- Aōha grēzes itatagon - Następnie wyjątkowo sprawnie wykonała kilka ruchów, ciesząc się, że akurat ten strój nie wymagał faktycznie pomocy osób trzecich i ściągnęła go przez głowę. - Se bantis issa Elaena.
Nie był to może najłaskawszy dla jej fryzury sposób pozbycia się ubioru, ale jego krój nie pozwalał na wiele więcej. Z resztą czy naprawdę w tym momencie miały jakiekolwiek znaczenie kosmyki, które przeciągnięty po nich materiał zwichrzył nieco? Za chwilę i tak miała zapewne wyglądać o wiele mniej schludnie, nie było więc sensu zbytnio się przejmować. Zwłaszcza, że mogła rzucić bez wątpienia kosztowną kreację w kąt i wycofać się, nie dając mężczyźnie szansy na ponowne położenie rąk na jej ciele. Złośliwość lub psotność - tak można było określić jej zachowanie w zależności od osoby je oceniającej. Już pozbywając się ubrania wykonała pierwszy krok do tyłu, a teraz już w pełni mogła skupić się na pokonaniu odległości dzielącej ją od drzwi. Nie zmierzała ku tym, przez które do pomieszczenia wszedł wcześniej Aaron, a innym, za którymi kryło się pomieszczenie bardziej odpowiednie dla planowanych dalej aktywności. Szczerze liczyła, że w czasie ich trwania gość okaże się bardziej wprawny i nie będzie znów musiała zajmować się wszystkim na własną rękę. Może jeśli jego dłonie nie radziły sobie za dobrze, powinna polegać raczej na ustach… Myśl ta wystarczyła, by rozciągnąć jej własne w szerokim uśmiechu, gdy napierając na drzwi sypialni zwizualizowała sobie ten jakże obiecujący obraz.
Re: Rezydencja "Lyka"
Sob Sie 17, 2019 5:43 pm Re: Rezydencja "Lyka"
Gość
avatar
Gość
Spojrzał na nią z wyrzutem, gdy żachnęła się na wieść o tym, iż nie udało mu się sforsować jej sukni. Dla kobiet wydawało się to takie proste, choć w większości przypadków same potrzebowały kogoś asystującego, kto pomógłby im nałożyć i zdjąć te wyszukane kreacje. Na to też Aaron był przygotowany – że Elaena znów przywoła niewolnicę, która zdejmie z niej misternie zabezpieczoną przed zsunięciem się z ciała kreację (doprawdy bardzo pociągająca to perspektywa). Skinął więc tylko głową i odwrócił się, by dolać sobie wina. Kiedy jednak nie usłyszał wołania Elaeny, odwrócił się, by sprawdzić, co się stało.
     Stała przed nim naga piękność, kusząca powabem odsłoniętego ciała. Aaron zastygł w bezruchu, mało nie rozwierając ust na ten widok i nie rozszerzając powiek. Wrażenie było doprawdy piorunujące, a jakaś wiązka energii rzeczywiście popłynęła od czubka głowy mężczyzny aż po jego podbrzusze. Kobieta zaczęła się oddalać, toteż miał mało czasu na rozpracowanie własnego odzienia, które – jak się okazało – było dużo trudniejsze do zdjęcia, niż halkopodobna suknia jego towarzyszki rozkoszy. Najpierw na podłodze wylądowała góra, odsłaniając szczupłą, choć nawykłą do walki sylwetkę. Następnie przyszła kolej na spodnie i bieliznę.
(zakaz otwierania dla Variana):
Re: Rezydencja "Lyka"
Sponsored content

Skocz do: