Korytarze
Sro Lip 24, 2019 12:28 pm Korytarze
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
Przecinające Czerwoną Twierdzę, pełne ślepych zaułków, schodów prowadzących do zamkniętych komnat lub przeciwnie - najszybsza droga, by sprawnie przemieścić się pomiędzy jedną częścią warowni a drugą.
Co jakiś czas można natknąć się na krużganki, czy majestatyczne posągi. Korytarze oświetlone są świecami i pochodniami, a w niektórych częściach, przez szerokie okna do środka wpada światło dnia.
Re: Korytarze
Sob Lip 27, 2019 7:50 pm Re: Korytarze
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Korytarze Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Dwudziesty czwarty dzień czwartego księżyca, 98 rok


Czasem miejsce w którym odbywała się rozmowa mogło okazać się ważniejsze, niż wspomniane w czasie jej trwania informacje czy kwoty. Sprawdzić się to miało zwłaszcza w sytuacji, gdy ta konkretna interakcja stanowiła pierwszy faktyczny kontakt dwóch osób, wypracowujących dopiero łączącą ich relację biznesową. Zbudowali już dla niej wcześniej odpowiedni fundament, czy to z pomocą wymienianej korespondencji, czy przesyłanych posłańców starannie prezentujących punkt widzenia swych pracodawców. Teraz pozostało faktycznie wcielić zamysły w życie, czego powodzenie wcale nie było zagwarantowane, ale była dobrej myśli, zwłaszcza gdy otrzymywała okazję do konwersacji w cztery oczy. Naturalnie żaden magister nie fatygował by się przez morze tylko po to, by nacieszyć oczy jej urodą, nawet gdy niektórzy zarzekali się, że była tego godna. Szczęśliwie, podobnie jak ona sama, tak i inni mogli wykorzystać turniej by znaleźć pretekst do wybycia z rodzimych stron. Możny handlarz pragnął omówić pewne kwestie osobiście, wplatając je między uprzejmości i komplementy, nawet wówczas gdy pod sam koniec mieli ramię w ramię zmierzać korytarzami Czerwonej Twierdzy ku wyjściu. Dobrze było móc porozmawiać z kimś, kto nie kaleczył przy niej valyriańskiego dialektem któregoś z Wolnych Miast, zamiast tego posługując się perfekcyjnie jego pierwotną odmianą. Był to na tyle duży plus, że skłonna była nawet zignorować własne obiekcje względem ufarbowanych na okropnie krzykliwą czerwień włosów mężczyzny, czy sposobu w jaki kilkakrotnie zdawał się zwracać raczej do jej dekoltu, a niekoniecznie twarzy. To ostatnie zresztą wynikało w znaczniej mierze z jej celowego zabiegu, gdy wybierając strój wciąż kierowała się raczej modą rodzimych stron, niż lokalnymi trendami. Jedna z jej dłoni kilkukrotnie unosiła się ku szyi, by niby w mimowolnym geście rozpocząć zabawę zawieszonym na niej łańcuszku. Jej palce znajdowały wówczas zajęcie w postaci przywieszki o kształcie węża, a podążające za nimi spojrzenie nagle znajdywało się tuż powyżej krągłości piersi. Być może wkrótce pozwoliłaby mu na ujrzenie jeszcze większej ilości nagiej skóry, jeśli tylko w ciągu najbliższych kilku dni nie zraziłyby jej do siebie, popełniając jakąś głupotę. Jemu również najprawdopodobniej zależało na dość konkretnym przebiegu znajomości, gdy rozstając się w końcu na jednym z korytarzy zobowiązał się zorganizować kolejne ze spotkań już w okolicznościach nieco bardziej sprzyjających unikaniu wzroku postronnych.
Jeszcze przez moment jej wzrok podążał za mężczyzną, zatrzymując się na murze, za którym zniknął. Szeroki uśmiech, zdobiący jeszcze przed chwilą twarzy białowłosej, stopniał powoli i po chwili pozostało w jego miejscu jedynie delikatne uniesienie kącików ust. Nie mogła pozwolić by maska zbytnio zsunęła się, by jej postawa nagle stała się mniej reprezentatywna. Na pierwszy rzut oka została teraz sama, ale było to tylko złudzenie, kolejne skrzętnie utkane kłamstwo mające zamydlić oczy mniej wprawnym graczom. W okolicy niewątpliwie krążyli niczym szczury słudzy i zbrojni, gotowi donieść swym panom o każdym odchyleniu od normy, każdym nietypowym wydarzeniu jakiego byli świadkami. Nigdy nie wiadomo było na kogo może natknąć się na korytarzu, kto zechce zamienić z nią parę słów. Kilka kroków za nią stał jeden ze strażników, jego ciemne oczy zerkały znad świeżej blizny szpecącej jeden z policzków, oczekując na rozkaz. Jedno jej słowo, a gotów byłby paść przed nią na kolana i przebić swą pierś mieczem. Niektórzy z jej rodaków właśnie takimi rozrywkami umilali sobie czas, bawiąc się niczym dzieci wyrywające owadom odnóża. Lubiła myśleć, że różni się od nich pod tym względem, nawet gdy nieraz okrutne słowa same pchały się na język i z trudem udawało jej się je przełknąć.
- Ajorrāeljan averilla. - westchnęła, gdy powiedzenie czegokolwiek okazało się łatwiejsze, niż milczenie, odruchowo przy tym pozostając przy ojczystym języku. Nie kłamała wcale - potrzebowała dobrego wina, choć może nie aż tak bardzo, jak właściwego towarzystwa. Szkoda, że tego drugiego nie mogła równie łatwo sprowadzić z Volantis...
Re: Korytarze
Sob Lip 27, 2019 9:16 pm Re: Korytarze
Gość
avatar
Gość
Korytarze Czerwonej Twierdzy bywały niejednokrotnie świadkami najróżniejszych spotkań, rozmów wydarzeń. Od tych najbardziej błahych, kiedy to przemykająca w pośpiechu służba wymieniała się półgłosem zasłyszanymi pogłoskami, poprzez istotniejsze rozmowy bardziej wpływowych osób, czy nawet zalążki naprawdę istotnych porozumień, których nie dało się wypracować w czasie długich godzin spędzonych w komnatach, a które naturalnie kształtowały się podczas niezobowiązującej pogawędki na korytarzu. Wiele z tych wydarzeń, rozmów i spotkań toczyło się jednocześnie, w najróżniejszych zakątkach Czerwonej Twierdzy. W załomie jednego z korytarzy dwórki z zaczerwienionymi policzkami wymieniały się pogłoskami zasłyszanymi na temat jednego z uczestników nadchodzącego turnieju, gdzieś indziej właśnie padały ostatnie zdania podsumowujące rozmowę handlarza i gościa z dalekiego Volantis, a jeszcze gdzie indziej - choć w zasadzie całkiem niedaleko - jedna ze służek przyspieszyła właśnie kroku po uważnym wysłuchaniu słów księcia, by jak najszybciej ustosunkować się do nich. Lub przekazać komuś innemu.
Najpierw korytarzem przemknęła właśnie służka. Ubrana skromnie, pokornie spuściwszy wzrok, gdy mijała na korytarzu osobę wyżej urodzoną. Minęła Elaenę i jej strażnika dokładnie tak, jak miała w zwyczaju poruszać się służba - niemal bezszelestnie, przemykając tuż pod ścianą niczym cień. Tak, by przypadkiem nie zwracać na siebie uwagi kogoś, kto nie powinien przecież zaprzątać sobie głowy obecnością kogoś tak mało znaczącego. Nic dziwnego, że służba zwykle była tak dobrym źródłem informacji. Większość wyżej urodzonych zazwyczaj rzeczywiście miała w zwyczaju ignorować ich obecność, co niekoniecznie było dobrym nawykiem.
Bez zbędnego pośpiechu poruszał się za to Aerion, przychodząc wprawdzie z tej samej strony korytarza, z której wcześniej przemknęła służka, jednak jakiś czas po niej. Za to w samą porę, by móc jeszcze usłyszeć westchnięcie Elaeny. Jak najbardziej zrozumiałe, choć zdecydowanie książę nie mógłby poszczycić się perfekcyjną znajomością języka swoich przodków. Znał dość, by być w stanie się porozumieć, jeśli zachodziła taka potrzeba. Tym razem jednak... nawiązując do zasłyszanej wypowiedzi, wolał mimo wszystko odpowiedzieć językiem powszechnym.
- Przypuszczam, że wina nie powinno brakować w Czerwonej Twierdzy - odezwał się więc, znajdując się jeszcze za Elaeną i decydując się na bezpieczniejszy w użyciu język. Przy pierwszym kontakcie wolałby jednak na wstępie nie obrazić goszczącej w Królewskiej Przystani damy poprzez pomylenie podobnie brzmiących wyrazów. - A jeśli jednak miałoby tak być, wystarczy tylko słowo.
Przywołał na twarz uśmiech, jednocześnie skłoniwszy się dwornie w momencie, gdy Elaena miałaby zechcieć odwrócić się w jego stronę. Z pewnością nie widział jej na dworze po raz pierwszy w ostatnim czasie. Jednocześnie jednak jak dotąd nie miał okazji poświęcić jej osobie dłuższej chwili. Co gorsza zaś, o ile zwykle wiedział dość sporo o swoich rozmówcach jeszcze zanim w ogóle spotkał się z nimi twarzą w twarz, tak tutaj wszelkie informacje ograniczały się ledwie do skrawków, które zaczęły się w wolna kształtować od czasu pojawienia się Elaeny na królewskim dworze. Niewątpliwie była to więc swego rodzaju odmiana. Czy jednak miła... o tym prawdopodobnie miał się dopiero przekonać. Póki co decydując się odezwać zamiast ograniczać do ledwie zdawkowego powitania i pójścia w swoją stronę, decydował się jednocześnie poruszać nieco po omacku. Bez zbudowanego wcześniej wyobrażenia danej osoby, bez wcześniejszego przemyślenia odpowiedniej roli na daną okoliczność.
Re: Korytarze
Sob Lip 27, 2019 11:19 pm Re: Korytarze
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Korytarze Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Służba w Czerwonej Twierdzy otrzymywała od niej na ogół tyle uwagi, co niewolnicy w jej rodzimych stronach. Nieraz okazywała się przydatna i dobrze było pozostawać świadomym, gdzie akurat znajdują się podpatrujące wszystko ciekawskie oczy maluczkich, ale szło by zwariować, gdyby człowiek starał się pozostać ich wszystkich świadom. Przez większość czasu mogła pozwolić swej straży przejąć to zadanie i upewniać się, że żadna z tych osób nie wydaje się stanowić bezpośredniego zagrożenia dla jej osoby. Pod tym względem została zlustrowana również przemykająca dyskretnie kobieta, która obdarowana została uważnym spojrzeniem ciemnych oczu. Błyskawicznie oceniono jej zachowanie - wyraźnie trzymała dystans i starała się zachować zgodnie z etykietą, nie wchodząc w drogę wyżej urodzonych, a więc nie wykazywała nic szczególnego. Tak nagle jak obdarowano ją uwagą, tak równie szybko o niej zapomniano, gdy oceniono jej obecność jako nieistotną. Co innego kolejna z osób kroczących korytarzem, w obliczu której zbrojny sługa zachował się w zgodzie ze starymi przyzwyczajeniami - stając na baczność i wyraźnie unikając konieczności spojrzenia choćby w okolice jego twarzy. Ciężko było zapomnieć o starych przyzwyczajeniach, a te względem Panów o valyriańskiej krwi okazywały się równie zakorzenione w umyśle, co zupełnie naturalne odruchy ludzkiego ciała.
Kątem oka białowłosa zauważyła jakieś poruszenie, ale dopiero wypowiedziane pod jej adresem słowa zdołały skłonić ją do odwrócenia się. Mogła mieć już pewne pojęcie kogo ujrzy, biorąc pod uwagę niekoniecznie aż tak rozpowszechnioną znajomość języka valyriańskiego wśród mieszkańców tegoż zakątka świata, ale i tak pozwoliła sobie okazać lekkie zaskoczenie stając oko w oko z księciem. Trwało ono tyle co mrugnięcie okiem, a ustąpiło miejsca półuśmiechowi o trudnym do określenia charakterze. Dygnęła w symboliczny sposób, zbyt dobrze wiedząc, że akurat ten krój ubrania niekoniecznie najlepiej korespondował z głębokimi ukłonami. Dobrze było nie odkrywać wszystkich swych "atutów"... Przynajmniej na wstępie.
- Byłaby to prawdziwa tragedia. Dobrze wiedzieć, że ktoś kompetentny czuwa nad rozwiązaniem ewentualnego problemu tejże natury. - Podążając za jego przykładem przeszła na język powszechny, acz każde opuszczające jej usta słowo naznaczone było delikatnym akcentem, tak jak miało to miejsce odkąd przybyła do Westeros.
Czy i ona poruszała się po omacku? Może co nieco - zdecydowanie daleko jej było do tytułu specjalistki, gdy chodziło o członków rodziny królewskiej. Wciąż jednak była w tej komfortowej sytuacji, że Targaryenowie znajdowali się na ustach niemal wszystkich i wystarczyło umiejętnie słuchać, by informacje zaczęły napływać niczym wartki strumień. Nie wszystko było prawdziwe, nie wszystko było warte uwagi, ale jednak kawałek po kawałku mogła skompletować obraz rządzących i ich najbliższych. Wśród nich Aerion Targaryen, o którym lubiła myśleć jako dwojakiej istocie, będącej tak szansą, jak i zagrożeniem. Przyszłość miała pokazać na którą stronę przechyli się szala.
- Być może niewłaściwie się wyraziłam. - powiedziała jakby przepraszająco, choć przecież nie było po jej stronie żadnej winy. Słowa, które wypowiedziała, nie były przeznaczone dla niczyich uszu, a już z pewnością nie jego. W teorii nie miał prawa oczekiwać wyjaśnień, ale skoro podjął rozmowę, żal było nie wykorzystać nadarzającej się okazji. Zbyt długo już mijali się na korytarzach twierdzy, czas najwyższy na odbycie właściwej rozmowy, a więc i okazję przeprowadzenia samodzielnej oceny drugiej ze stron. - Brak mi nie tyle samego trunku, co okazji i towarzystwa do raczenia się nim. Ot uroki przebywania w nowych miejscach.
Re: Korytarze
Nie Lip 28, 2019 1:44 pm Re: Korytarze
Gość
avatar
Gość
Krótkim, niespecjalnie zainteresowanym spojrzeniem obdarzył stojącego na baczność strażnika. Póki nie miał w planach robić niczego, co mogłoby w jakiś sposób zagrozić pani zbrojnego, nie było potrzeby, by skupiać na nim więcej uwagi. Mimo wszystko, choć zdecydowanie książę nie miał tego w planach, przez moment przemknęło mu przez myśl, czy naprawdę wiele trzeba było, by nakłonić strażnika do zwrócenia się przeciwko swej pani. Trudno byłoby nie usłyszeć nigdy o lojalności służby - czy raczej niewolników - w Essos. Słowo pana lub pani wystarczyło, by bez chwili wahania spełnić nawet najbardziej absurdalne żądania. Czy jednak naprawdę były to aż tak lojalne i godne zaufania osoby...?
Być może kiedyś spróbuje to sprawdzić w jakiś sposób. Tym razem jednak zdecydowanie nie miał tego w planach.
Spojrzenie skupił na postaci, która rzeczywiście zwróciła jego uwagę i która na tę chwilę wydawała się być po stokroć bardziej interesująca niż jej strażnik. Lekkim uniesieniem jednego kącika ust zareagował na jej odpowiedź. Nie umknęło jego uwadze, jak płynnie posługiwała się powszechnym, co z kolei mogłoby stanowić dość dobre potwierdzenie tego, że przejście na ten język było trafionym wyborem. Choć bowiem Targaryen potrafił porozumiewać się valyriańskim, nie miał raczej większych wątpliwości co do tego, że nie byłby w stanie posługiwać się tak płynnie ojczystym językiem swojej rozmówczyni. Nie powinno to jednak jakoś szczególnie dziwić. Mowa Dawnej Valyrii nie była czymś, czym posługiwano by się w Westeros na co dzień...
- Nieczęsto zdarza mi się przebywać w zupełnie nowych miejscach, więc prawdopodobnie zmuszony jestem zaufać twoim doświadczeniom, pani - zauważył, pozwalając na to, by w jego wypowiedzi zagościła nieco rozbawiona nuta. Zdecydowanie nie posługiwał się szczególnie poważnym tonem, jednak mimo wszystko nawet nie mijał się zbytnio z prawdą. Rzeczywiście bowiem nieczęsto zdarzało mu się podróżować w jakieś odległe, nieznane mu zakątki Westeros. O dalszych podróżach zaś nie było nawet co wspominać - nigdy nie widział na własne oczy Essos, nawet jeśli w dzieciństwie z zazdrością podchodził do wypraw starszego brata. Ostatecznie jednak... podróże nie okazały się być żywiołem Aeriona.
- A jednak w to, że jak dotąd nie znalazłaś, pani, żadnego godnego towarzysza do raczenia się trunkiem, trudno mi uwierzyć niemal tak samo jak w brak dobrego wina w zasięgu ręki - również tę uwagę, choć jej brzmienie jasno mogłoby wskazywać na żart, można byłoby potraktować całkiem poważnie. Pod warunkiem, że komukolwiek zechciałoby doszukiwać się nie aż tak nieoczywistego drugiego dna. W końcu nie powinno przecież ulegać wątpliwości, że Elaena była interesującą postacią w oczach wielu osób przebywających w Czerwonej Twierdzy. Jedno jej słowo powinno bez wątpienia wystarczyć, by natychmiast zapewnić sobie towarzystwo. Czy godne i odpowiednie?
To prawdopodobnie mogłoby pozostawać kwestią sporną.
- Twój strażnik nie odstraszył chyba wszystkich śmiałków, którzy zechcieliby zaoferować ci swoje towarzystwo? - na moment uśmiechnął się nieco szerzej, nie pokusił się natomiast, by posłużyć się przy swojej wypowiedzi konspiracyjnym szeptem, czy choćby uraczyć wspomnianego strażnika jeszcze jednym przelotnym spojrzeniem. Nie miał wprawdzie w zwyczaju traktować służbę na równi z poszczególnymi elementami wyposażenia wnętrz. Doskonale znał ich przydatność i dawno już nauczył się poświęcać im nieco więcej uwagi, niźli miała to w zwyczaju zdecydowana większość osób z wyższych sfer. W tym konkretnym przypadku nie wydawało się, by miało to jakiekolwiek znaczenie. Tym bardziej, że zdecydowanie nie oczekiwał po strażniku jakiejkolwiek reakcji na tę żartobliwą wypowiedź. Po co więc miałby kierować na niego swoją uwagę?
Jaka przy okazji przewidziana była w Volantis kara dla strażnika, który miast niczym element wyposażenia bezgłośnie trwać obok podczas rozmowy wyżej urodzonych, spróbowałby bez wyraźnej przyczyny zakłócić jej przebieg? Lub, co gorsza, poczuć się równym rozmawiającym i w jakikolwiek sposób wtrącić w rozmowę? Chłosta? Odcięcie języka? Śmierć?
Nic z tego prawdopodobnie szczególnie nie zdziwiłoby księcia. Może zresztą i o tym kiedyś będzie miał okazję w jakiś sposób się przekonać...
Re: Korytarze
Nie Lip 28, 2019 5:51 pm Re: Korytarze
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Korytarze Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Lojalność można było sobie zapewnić na wiele sposobów, ale właściciele niewolników mieli dostęp do całej ich gamy. W przeciwieństwie do członków społeczności, gdzie praktyka pozbawiania innych wolności na własną korzyść była w teorii ograniczona, bądź też całkowicie zakazana, ich zwyczajnie niewiele ograniczało w działaniach. Można by dyskutować, że wciąż przecież posiadali "sumienie" i zwyczajnie niegodnie z punktu widzenia etyki było wyrządzanie drugiemu człowiekowi krzywd, ale któż przejmował się takimi drobnostkami, gdy korzyści zdecydowanie je przeważały? Większość w ten czy inny sposób łamała więc ducha swoich sług, tak by znacznie bardziej przypominały w ostatecznym rozrachunku pozbawione zdolności faktycznego myślenia zwierzęta, podążające grzecznie u nogi swego państwa. W jej domu raczej się tego nie praktykowało, a już zwłaszcza w stosunku tych bardziej wartościowych własności. Na ogół traktowano je dość dobrze, tak by w porównaniu z innymi czuli się wywyższeni, obawiając się przekazania w inne ręce. Zdecydowanie pomagało też nabywanie całych rodzin. Być może nie dało się sprawić, by każdy niewolnik pokochał swego pana czy panią, ale zawsze pozostawało wykorzystać miłość, którą darzyli innych. Ojciec czasem zabierał ją, by popatrzyła na bawiące się dzieci, które już z chwilą wejścia na ten świat pozbawione były podstawowych praw. Ubrane w stare szmaty biegały między zajętymi pracą matkami, podczas gdy ich ojcowie narażali swe życie dla dobra familii Vaelaros. "Raqnon nākostōbāves issa" - szeptał jej wtedy, gładząc po ramieniu, ze spojrzeniem chłodnych oczu utkwionym w tej hałastrze. Miłość jest słabością, a na słabość żadne z nich nie mogło sobie pozwolić. Zwłaszcza w wypadku gdy rozgrywki toczyły się o stawkę ważniejszą, niż własne życie.
- Podróże są przydatne, książe. - pozwoliła sobie zauważyć, jeśli już skory był zdać się na jej doświadczenie. - Pozwalają z nowej perspektywy spojrzeć na to co już mamy... I dostrzec to, co wciąż jest jeszcze do zdobycia.
Może niektórzy odnosiliby się do jej wypadów poza rodzime miasto z pewną dozą sceptyzmu, postrzegając je jako coś zbędnego wysoko urodzonym. Zwłaszcza kobiety zdaniem wielu nadawały się raczej do przesiadywania w czterech ścianach domostwa, niż oglądanie i smakowania odległych zakątków świata. Szczęśliwie drzwiczki jej złotej klatki pozostały uchylone na tyle długo, by sama zdążyła zwiedzić spory kawałek Essos - poznać parę znaczących osobistości, zaznajomić się z kulturą i sposobem myślenia innych nacji, a przede wszystkim stać się Elaeną, jaką znano dziś. Zbyt dobrze wiedziała, że świat nie kończył się na Czarnych Murach i jeśli nie chciała całe życie żałować, musiała wyciągnąć rękę po to co za nimi.
- Być może jestem dość wybredna, tak względem jakości trunków, jak i osób towarzyszących mi w ich degustacji. - stwierdziła rzeczowo. - Stawiam pewne wymagania… A wśród nich gotowość do okazania odrobiny śmiałości nawet, gdy obecna jest ma obstawa.
Teraz i ona brzmiała na rozbawioną. Tocząca się pogawędka służyć im miała przede wszystkim wybadaniu gruntu, będzie jeszcze czas na rozmowy prowadzone w poważniejszym tonie. Póki co mogła sobie pozwolić nawet na zmianę charakteru uśmiechu, jaki gościł na jej ustach - przywodził on teraz na myśl "kota, który zjadł kanarka", a przynajmniej tak lubili określać go jej bracia.
- Jeśli kogoś od rozmowy odstraszyć ma jeden czy dwóch strażników, oznacza to po prostu, że nie jest wart mojego czasu i uwagi.
Być może brzmiała przez swe słowa nieco arogancko, ten jeden raz gotowa była wybrać szczerość. Daleko jej było do panienki pozostającej nieświadomej względem tak własnej osoby, jak i reakcji otoczenia na nią. Znała własną wartość aż za dobrze i była ona zdecydowanie zbyt wysoka, by przystało jej towarzystwem obdarzać osoby, których ostrożność przechodziła w zwykłe tchórzostwo. A właśnie tak było w przypadku “śmiałków”, którzy na widok jednego czy dwóch strażników dokonywaliby w tył zwrot, jak gdyby uzbrojeni mężczyźni nie mieli nic lepszego do roboty, niż kastrowanie zapędzających się w swych staraniach paniczyków. Ich rolą nie było pilnowanie jej cnoty czy też ograniczanie przyjemności czerpanych z życia - strzegli jej bezpieczeństwa i tak długo, jak rozmówcy nie wykazywali faktycznych intencji skrzywdzenia jej, tak długo nie musieli zaprzątać sobie głowy dodatkowymi parami oczu.
Podobnie jak Aerion nie obdarzyła choćby spojrzeniem wspomnianego w rozmowie mężczyzny, któremu widocznie nie śpieszno było do przypomnienia możnym o swojej obecności. Nie mógł co prawda ograniczyć swej widoczności tak skutecznie, jak zrobiła to wcześniej służka, ale w miarę możliwości starał się pozostać łatwym do zignorowania. Poza miarowymi ruchami klatki piersiowej i mruganiem co jakiś czas pozostawał zupełnie nieruchomo, oczekując cierpliwie na jakikolwiek znak czy rozkaz ze strony swojej pani, a także wciąż obserwując czujnie otoczenie. Trudno było stwierdzić jednoznacznie, czy rozumiał na jaki temat toczyła się konwersacja, wszak w stronach z których pochodził znajomość języka powszechnego wcale nie była tak oczywista.
Re: Korytarze
Nie Lip 28, 2019 8:08 pm Re: Korytarze
Gość
avatar
Gość
W pewien sposób fascynujące było oddanie, z jakim niewolnicy służyli swoim panom - niezależnie od sposobów, w jaki zostało to osiągnięte. Jeszcze bardziej fascynujące było to w zestawieniu z zupełnie różną kulturą Westeros. Choćby w samej Czerwonej Twierdzy niemal oczywistym wydawał się być fakt, że nikomu nie należało ufać. Ze stwierdzenia tego nie można było wykluczyć również służby, która - mimo że zwykle oddana osobom, której przyszło jej służyć - wciąż posiadała przecież wolną wolę. Poszczególne osoby lepiej lub gorzej radziły sobie z logicznym rozumowaniem, jednak zwykle całkiem nieźle wychodziło im kalkulowanie, co było dla nich bardziej korzystne. Osoby te pozostawały podatne na wpływy, namowy i zwykle niewiele trzeba było, by kupić sobie ich lojalność. Nawet, jeśli przez to mieliby wyrzec się lojalności oferowanej wcześniej komuś innemu. Wiązało się to oczywiście z faktem, że równie łatwo raz kupiona osoba mogła ulec komuś innemu, jednak... podobne zagrywki zawsze wiązały się z pewną dozą ryzyka.
Jak wiele trzeba byłoby zaoferować niewolnikowi, by przypomnieć mu o tym, że wciąż pozostawał istotą ludzką? I że - wbrew wszystkiemu - nie urodził się tylko po to, by ślepo służyć panu, który zapłacił za niego handlarzowi.
- Bez wątpienia - nie próbował tego ukrywać, dlatego też bez większego trudu można było dostrzec w ustach wygiętych w półuśmiechu, że odpowiedź ta nie została dokończona. A przede wszystkim - że nie było to w istocie przytaknięcie, czego już za moment miała dowieść dalsza część wypowiedzi. To samo zresztą zdawały się mówić fiołkowe oczy, w których na ułamek sekundy zagościło coś na kształt drwiny. - Choć w tym konkretnym przypadku często wystarczyć może nieco wyobraźni.
W końcu nie zawsze trzeba było dosłownie zmieniać perspektywę, by spojrzeć na coś nieco inaczej.
I prawdopodobnie Aerion mógłby zachować to spostrzeżenie dla siebie. Mógłby poprzestać na przytaknięciu, być może znaleźć dalsze słowa, które poparłyby punkt widzenia jego rozmówczyni. Prawdopodobnie zresztą przyszłoby mu to z zupełną łatwością, bez choćby zająknięcia. Dokładnie tak, jak zwykle wychodziły z jego ust wszelkie inne kłamstwa - te zupełnie niewinne i te rzeczywiście znaczące. Czy jednak naprawdę Elaenie zależało na tym, by jej rozmówca zgadzał się z nią w absolutnie każdej kwestii i nie próbował nawet podważać jej słów? Przypuszczał, że niekoniecznie. Mógł się mylić, oczywiście. A jednak, choć może zakrawało to na pewną zuchwałość, wciąż jednak wychodził z założenia, że stosunkowo rzadko zdarzało mu się mylić w tak podstawowej ocenie ludzi, z którymi miał do czynienia.
Lekkie uniesienie brwi towarzyszyło zaś reakcji na kolejne zasłyszane słowa. Wciąż jednak na twarzy księcia można było dostrzec cień rozbawienia jasno sugerujący brak pośpiechu względem tego, by ich rozmowa nabrała nieco poważniejszego wydźwięku. Na to rzeczywiście można było znaleźć lepszy czas. Zwykłe badanie gruntu niekoniecznie sprzyjało powadze. Jej brak jak najbardziej sprzyjał bowiem rozluźnieniu i stopniowemu wyzbywaniu się ostrożności, jaka najczęściej towarzyszyła ludziom podczas początkowych kontaktów.
A przynajmniej tym, którzy wykazywali się należytym intelektem. Inni porzucali ostrożność już na wstępie, bez jakiejkolwiek dodatkowej zachęty.
- Ciekaw jestem pozostałych kryteriów. Niezbyt dobrze musi to świadczyć o tutejszym towarzystwie, jeśli i one nie są w gruncie rzeczy aż tak wygórowane - owszem, mogło to zabrzmieć jak kolejne podważanie jej wypowiedzi. Co gorsza - sugestia, że w gruncie rzeczy wymagania Elaeny nie mogły być aż tak wielkie. W rzeczywistości zaś słowa te jak najbardziej miały nieść za sobą dwojakie przesłanie. Podszyte żartobliwą nutą pozostawiały mimo wszystko pole do manewru komuś, kto miałby zamiar doszukiwać się w nich drugiego dna.
Sprawdzania reakcji rozmówczyni? Być może. Rzadko w końcu zdarzało się, by jakiekolwiek słowa lub działania księcia nie niosły za sobą jakiejś konkretnej motywacji.
Re: Korytarze
Nie Lip 28, 2019 9:45 pm Re: Korytarze
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Korytarze Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Pytanie, odnośnie tego, ile faktycznie trzeba by zaoferować niewolnikowi, by nakłonić go do zmiany strony trapiło i samą Elaenę. Po części było tak przez względy zupełnie oczywiste, a więc z obawy, że towarzysząca jej służba wbrew przewidywaniom zostanie podkupiona przez któregoś z mieszkańców odwiedzanego regionu. Stanowiłoby to zagrożenie dla jej bezpieczeństwa, ale przede wszystkim dla realizacji misternie przygotowanych planów. Nie był to jednak główny powód, dla którego zaprzątała sobie głowę tą kwestią - bardziej martwił ją fakt, względem kogo już w tym momencie leżała lojalność jej obstawy. Jak bardzo mogła o nich myśleć, jako swojej własności, a na ile należeli do jej rodziny? Czyje interesy przedłożą, gdy dojdzie do konfliktu na tym polu? Ilekroć sama udzielała sobie odpowiedzi. ta nie nastrajała optymistycznie, nic więc dziwnego, że wśród jej zamiarów znajdowała się i lekka modyfikacja składu strzegącej jej bezpieczeństwa grupy zbrojnych.
Odpowiedź rozmówcy stanowiła miłą odmianę od tego, do czego przyzwyczaiła się na przestrzeni ostatnich lat i widać było to zaciekawienie, w sposobie w jaki na chwilę przechyliła na bok głowę. Zdążyła już setki razy zetknąć się z ludźmi, którzy z tych czy innych powodów woleli przyznać jej rację, nawet gdy osobiście mieli zupełnie odmienne od jej poglądy czy wręcz dostrzegali w jej rozumowaniu doskonale widoczny z perspektywy postronnej osoby błąd. Najbardziej rażące było to naturalnie w zachowaniu niewolników - ci przecież z racji swego statusu gotów byli przytaknąć jej nawet, gdyby uparcie twierdziła, że niebo ma barwę zieloną niczym trawa. Ich jednak nie mogła winić i starała się wykazać względne zrozumienie dla ich położenia, co innego jednak w przypadku ludzi wolnych. Kiedyś obserwowała jak schlebiali jej panu ojcu, popierając ślepo idee, które nawet z perspektywy dziecka wydawały się zupełnie nieracjonalne. Ostatnimi czasy mogła zaobserwować podobne działania względem siebie samej. Czasem chodziło po prostu o zaskarbienie sobie jej przychylnego spojrzenia, by wykorzystać jej wsparcie w tym czy innym przedsięwzięciu, innym razem postrzegano przymilanie się jako najszybszy sposób na znalezienie się z nią w alkowie. "Nużące" - tak mogłaby określić w większości przypadków jednym słowem umizgiwanie, pozbawione zupełnie jakiegokolwiek charakteru.
- A jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że bardziej... Namacalne doświadczenia przynieść mogą więcej, niż jedynie twory własnego umysłu. Zwłaszcza osobom, które z racji wieku nie cieszą się znacznym doświadczeniem życiowym.
Czy wciąż jeszcze mówiła o podróżach czy o zgoła innym aspekcie życia - to pozostawało do określenia księciu. Naturalnym było prowadzić rozmowę tak, by wziąć pod uwagę z kim się ją toczyło, a przecież wciąż rozmawiała z mężczyzną. Prócz słów nie dała mu niemal żadnej faktycznej wskazówki, wszystko w jej postawie i mimice pozostało jak dotąd. Niemal, bo na dwa kluczowe słowa, a więc “namacalne doświadczenie”, zdawała się położyć minimalnie większy nacisk. Choć może po prostu chęć swobodnego wyrażenia myśli w tym aspekcie wymagała od niej zastanowienia się i właściwego dobrania słów w niekoniecznie naturalnym dla obcokrajowca języku.
Wypomnienie jej mało "wygórowanych" kryteriów zdecydowanie rozbawiło ją bardziej, niż jakakolwiek wcześniejsza z wypowiedzi, choć skrzętnie to ukryła. Najwidoczniej mężczyzna nie tylko przypominał z aparycji część jej rodziny, ale również potrafił brzmieć jak oni. A można by pomyśleć, że po tylu dniach żeglugi uda jej się uciec od wyrzutów tego rodzaju...
- Nie oceniałaby lokalnej społeczności aż tak surowo. - odpowiedziała, brzmiąc możliwie dyplomatycznie. - Może zwyczajnie nie miałam jeszcze przyjemności zetknąć się z właściwą jej częścią - nie minął wszak nawet jeden księżyc od mego przybycia.
Choćby i z nim nie miała przecież okazji zamienić paru słów, acz nie planowała zbytnio łechtać ego księcia przyznaniem na głos, że postrzegała go jako honorowego członka tej “właściwej części”. Widocznie też białowłosa nie zamierzała zaspokoić ciekawości Aeriona względem pozostałych wymagań, jakie stawiała przed swymi potencjalnymi rozmówcami. Podanie drugiej osobie na tacy informacji, które mogłyby pomóc w poznaniu sposobu w jaki myślała i potencjalnie pozwolić łatwiej przewidywać jej kolejne ruchy niekoniecznie było w jej stylu, zwłaszcza gdy wciąż jeszcze całkiem niewiele wiedziała o nim samym. Z chęcią by to zmieniła, ale do tego trzeba było zdecydowanie więcej, niż przypadkowe pojedyncze spotkanie na korytarzu twierdzy i szybki przegląd plotek, którego zdążyła dokonać.
Re: Korytarze
Pon Sie 12, 2019 8:28 pm Re: Korytarze
Gość
avatar
Gość
Nie umknęła jego uwaga subtelna reakcja rozmówczyni sugerująca, że rzeczywiście nie pomylił się w swoim założeniu. Mógł się przecież domyślać, że na co dzień Elaena miała do czynienia z wieloma pochlebcami, którzy gotowi byli przytaknąć każdemu jej słowu. Bez zastanowienia, bez przemyślenia danej kwestii i - nierzadko - prawdopodobnie również bez choćby uważnego wysłuchania wypowiadanych przez nią słów. Wiele osób zakładało bowiem - zwykle błędnie, o czym wcale nietrudno było się przekonać - że przytakując wszystkiemu, zaskarbią sobie sympatię i przychylność rozmówcy. Owszem, niekiedy mogło to działać. Pod warunkiem, że prowadziło się rozmowę z próżną, niegrzeszącą intelektem personą.
W tym konkretnym przypadku chyba rzeczywiście Aerion chciał po prostu wierzyć, że trafił nieco lepiej. Rozmowy z osobami, którym bogowie poskąpili intelektu tylko z pozoru nie były zbyt wymagające. W rzeczywistości potrafiły okropnie zmęczyć, jeśli miało się do takich sposobność zbyt często. Otoczenie, w którym książę na co dzień przebywał zdecydowanie zaś obfitowało w takie osoby. Nie zawsze niestety możliwym było unikanie ich, niekiedy wręcz wypadało spędzić w ich towarzystwie chwilę lub dwie. Czasami zaś po prostu nie miało się innego wyboru.
Elaena nie wydawała się należeć do tego niezbyt zaszczytnego grona. Na szczęście. Dzięki temu przypuszczenie księcia przynajmniej okazało się trafne. I przy okazji można było wysnuć kolejne - że być może rzeczywiście warto będzie zadbać o pozytywne relacje z gościem z Volantis.
- Tylko pod warunkiem, że nie są to przeżycia, których doświadczyć można tylko raz - czy zwrócił uwagę na tę część wypowiedzi, którą mocniej zaakcentowała? Niewykluczone. A jednak nawet jeśli tak było, nie widział konieczności wspominania o tym wprost. Subtelne aluzje aż nazbyt często obdzierane były ze swojej subtelności przez tych, którzy o wszystkim musieli mówić zbyt bezpośrednio. Targaryen zaś nigdy nie odczuwał takiej konieczności. Wręcz przeciwnie. Może aż nader często zdarzało mu się uciekać do wypowiedzi jedynie oscylujących wokół głównego tematu. Na tyle oględnych, by każdy z rozmówców mógł interpretować je w sposób najbardziej dla siebie korzystny. Tym razem zaś w jego wypowiedzi znów zabrzmiały nuty lekkiego rozbawienia. Prawdopodobnie z poruszonego tematu można byłoby uczynić całkowicie poważną dysputę, w której mieliby spierać się, czyj punkt widzenia miałby okazać się bardziej trafny. Tylko... po co?
Kolejną kwestią, którą trudno byłoby przeoczyć, był brak odpowiedzi na postawione przez niego pytanie. Nie zamierzał go jednak ponawiać. Najwyraźniej nie zależało mu aż tak bardzo na poznaniu wspomnianych przez rozmówczynię kryteriów, wedle których miałaby oceniać kandydatów do wspólnej degustacji trunków. Lub też po prostu pozostawał świadomy tego, że odpowiedzi nie doczeka się również w przypadku, gdy zapyta raz jeszcze.
- Mogłoby się wydawać, że to wystarczająco wiele czasu - zauważył jedynie, nim na nowo wygiął wargi w lekkim uśmiechu. Wnikliwy obserwator obcując z księciem dość często prawdopodobnie mógłby dostrzec, że uśmiech ten stosunkowo rzadko sięgał fiołkowych oczu. Jednak z reguły nie zwracało się uwagi na podobne szczegóły w pierwszej kolejności, prawda? - Wspominałaś również coś na temat wysokich wymagań w kwestii preferowanego wina. Możliwe, że przynajmniej w tej materii uda się coś zdziałać.
Królewskie spiżarnie były wszak dobrze zaopatrzone, powinno więc znaleźć się w nich coś odpowiedniego nawet dla wybrednego podniebienia gościa z Volantis. W takim wypadku Elaena chyba jednak nie zamierzała raczyć się winem tkwiąc w jednym z licznych korytarzy Czerwonej Twierdzy... Dlatego też książę wyciągnął w jej stronę rękę, oferując własne ramię i znalezienie miejsca nieco bardziej dogodnego do uraczenia się odpowiednim napitkiem, czy choćby kontynuowania tej niezobowiązującej rozmowy. Nieme pytanie zawarte w spojrzeniu winno zaś wystarczyć za to, które mógłby zadać na głos - czy zamierzała dotrzymać mu towarzystwa? Czy może jednak nie spełniał rzekomo wygórowanych kryteriów...?
Re: Korytarze
Wto Sie 13, 2019 5:15 pm Re: Korytarze
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Korytarze Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Pod niektórymi względami każde wielkie skupisko ludzkie okazywało się zadziwiając podobne - choćby jeśli chodzi o odsetek osób niekoniecznie grzeszących polotem intelektualnym. W czasie wyborów Triarchów byli oni szczególnie widoczni, zwłaszcza gdy wbrew wszelkiej logice udawało im się zdobyć wpływową pozycję w społeczeństwie. Wówczas to wszyscy starający się wesprzeć poszczególnych kandydatów musieli nie tylko znosić ich towarzystwo, ale czasem wręcz aktywnie o nie zabiegać, starając się zbudować w ich małych móżdżkach właściwy obraz wybranego polityka. Czasem jego konstrukcja szła tak opornie, że zapewne zdążyłoby się zagitować nawet stojący obok dzban wina, nim właściwy odbiorca zaakceptuje przekazywaną ideę. Innym razem ta pochłaniana była niczym woda przez gąbkę, po to tylko, by wyparować już dnia następnego, czyniąc wszelkie starania bezowocnymi. Być może był to kolejny z powodów, jeszcze jedna motywacja, by dołożyć wszelkich starań i ostatecznie uniknąć powrotu do domu. Jeszcze kilka kolejnych lat spędzonych na zjednywaniu wyborców, a cierpliwość Elaeny, na równi z poczytalnością, z pewnością zaliczyłaby mocny spadek.
Dyskusja, którą prowadzili jak dotąd została przez nią kolejnym uśmiechem. Białowłosa nigdy nie cierpiała na przypadłość trapiącą znaczną część społeczeństwa, a która kazała im chorobliwie dążyć do "naprostowania" poglądów innych. Świat był miejscem różnorodnym, ludzie go wypełniający prezentowali najróżniejsze kształty i osobowości. Niemal każda jednostka potrafiła zaprezentować sobą coś unikalnego, ukształtowało ją zestawienie czynników zupełnie niepowtarzalne. Urodzeni w jednym mieście przychodzili na świat w różnych jego warstwach, ci z jednej warstwy pojawiali się w różnych rodzinach, a nawet w obrębie rodzeństwa dzieci otrzymywały nieraz zupełnie odmienne wychowanie i opiekę.
Skinęła głową, częściowo w ramach podziękowania za zaoferowane zaproszenie, a po części dodatkowo potwierdzić jego przyjęcie. Dopiero wówczas znalazła się u jego boku, pamiętając, by pilnować własnych ruchów. Nie należało rzucić się wprzód i uwiesić na biedaku, jakby od tego zależeć miało jej życie, ale też nie wolno było ociągać się zbytnio, co mogłoby zostać zinterpretowane jako niechęć. Tej przecież wcale względem mężczyzny nie żywiła, o nie, z całych sił starała się pozostać zupełnie neutralna i obiektywna w swej ocenie. Nie było to zadanie łatwe, gdy dokonało się odpowiedniego wywiadu i zebrało wystarczającą ilość informacji, te bowiem skutecznie podbudowały jej oczekiwania wobec rozmówcy. Możliwe, że były one zbyt wygórowane, może czekało ją kolejne w życiu rozczarowanie, ale jeśli istniała choć niewielka szansa na zostanie mile zaskoczoną gotowa była zaryzykować.
- Jestem więc dobrej myśli – odpowiedziała szczerze, zaciekawiona co też uda się „zdziałać” tej kwestii. - Zwłaszcza mając do dyspozycji ekspertyzę kogoś, znacznie lepiej zaznajomionego z lokalną gamą.
Czy miała jakieś inne plany na spędzenie tego dnia? Na pewno. Elaena nie zwykła marnować ani chwili ze swego cennego czasu, wyciskając ile tylko była w stanie z każdej przemijającej minuty. Zawsze były jakieś dokumenty do spisania, korespondencja wymagająca jej odpowiedzi, ludzie pragnący spotkać się z tego czy innego powodu. Żadnemu z nich nie obiecała choćby wymiany kilku zdań w najbliższym czasie, a nawet jeśli, to raczej nie mogliby się równać pod względem prestiżu z jej aktualnym towarzyszem. Nawet i krótka pogawędka, z urozmaiceniem w postaci odpowiedniego trunku czy też jej, miała potencjał nie do przecenienia.
Z pewnością nie miała jej zakłócić nawet obecność obstawy, która gotowa była podążyć niczym milczący cień za swą panią, gdziekolwiek książę nie zdecydowałby się ich zaprowadzić. Brak nowego rozkazu nie oznaczał, że o nim zapomniała, a jedynie iż rozkazy pozostawały bez zmian. Nie było faktycznej potrzeby go odsyłać, jego obecność nie powinna przecież zakłócić w żaden sposób prowadzonej rozmowy.
- Jak znajdujesz, książę, zbliżające się uroczystości? – zapytała mimochodem, wybierając dość bezpieczny temat.
Tak wyglądały pierwsze interakcje między możnymi, zwłaszcza gdy były wynikiem niekoniecznie umyślnego spotkania. Taniec między kwestiami zupełnie banalnymi, w którym obserwowało się kroki drugiej ze stron, jednocześnie samemu ostrożnie stawiając własne. Wystarczyło poczuć się na tyle pewnie by oderwać spojrzenie od własnych nóg, zamiast tego kierując je w stronę partnera, i od razu można było dostrzec całą masę ciekawych szczegółów.
Re: Korytarze
Pon Sie 19, 2019 8:33 pm Re: Korytarze
Gość
avatar
Gość
Sam posiadał dość liczne rodzeństwo, by doskonale zdawać sobie sprawę z mnogości różnic w charakterach, zdaniach i przekonaniach występujących nawet w obrębie tej samej rodziny. Wystarczająco często miał zaś do czynienia z najróżniejszymi osobami, by również pozostawać świadomym tego, że usilne naprostowywanie drugiej osoby na ten jeden właściwy - wyznawany przez siebie - tok rozumowania zwykle nie miało większego sensu. Owszem, niekiedy trzeba było przekonać kogoś do swoich racji, nakłonić do zmiany zdania, jednak... warto było najpierw nauczyć się rozróżniać sytuacje, w których rzeczywiście było to absolutnie konieczne.
A te, wbrew pozorom, wcale nie zdarzały się aż tak często.
Prowadząc Elaenę przez korytarze Czerwonej Twierdzy i decydując się tym samym spędzić z nią jeszcze kolejnych kilka chwil, mógłby prawdopodobnie zastanowić się nad tym, co prawdopodobnie musiało już trafić do jej uszu, a co potencjalnie mogło dotyczyć najmłodszego z potomstwa królewskiej pary. Ktoś już zdążył uprzejmie uprzedzić ją, że pod żadnym pozorem nie powinno się mu ufać? W zasadzie... w tej chwili i tak nie czyniło to większej różnicy. Póki co sam nie miał jeszcze sprecyzowanych planów względem gościa z Volantis. Nie, póki sam nie miałby przekonać się, czego właściwie mógłby po niej oczekiwać. W końcu tylko głupiec mógłby opierać się jedynie na tym, co przyszło mu zasłyszeć.
Tym bardziej, że w tym przypadku książę nieszczególnie mógł posiłkować się choćby jakimiś obszerniejszymi pogłoskami.
- Niewątpliwie będzie to wielkie wydarzenie godne uczczenia jubileuszu panowania najdłużej zasiadającego na tronie władcy Siedmiu Królestw - oczywiście Jaehaerys był ledwie czwartym królem zasiadającym na Żelaznym Tronie od czasów Podboju, jednak wciąż trudno byłoby zaprzeczyć, że okres jego panowania był całkiem imponujący. Zwłaszcza, że jednocześnie nie sposób byłoby oprzeć się wrażeniu, że ze sprawowaniem władzy obecny król radził sobie znacznie lepiej niż każdy z jego poprzedników. Mimo wszystko wprawne ucho mogłoby doszukiwać się w wypowiedzi księcia czegoś, co nie do końca pasowało do całości. Nie był to fałsz, zdecydowanie. Najłatwiej jednak byłoby uznać odpowiedź Aeriona za celowo wypraną z jakiegokolwiek przekazu. Słowa wypłynęły z jego ust z taką samą łatwością i swobodą, z jaką sam książę skręcił właśnie w załamanie korytarza, przemierzywszy w swoim życiu większość zakątków Czerwonej Twierdzy zbyt wiele razy, by musieć się zastanawiać nad odnajdywaniem właściwej drogi. Dokładnie tym samym była zaś jego wypowiedź - powtarzanym po wielokroć niewiele znaczącym zlepkiem słów, który idealnie sprawdzał się podczas wszelkich uprzejmych, acz niezobowiązujących wymian zdań.
Mam nadzieję, że wśród planowanych atrakcji znajdziesz, Pani, coś, co skutecznie umili twój pobyt w stolicy. Podobne wydarzenia to chyba zupełna nowość dla kogoś spoza Westeros?
Rozmowa poprowadzona w takiej konwencji byłaby jak najbardziej poprawna. Jednocześnie zaś... pusta. Ciągnąca się zbyt długo, prawdopodobnie stałaby się przyczyną, dla której z łatwością można byłoby pożałować przedłużenia tego przypadkowego spotkania. Bo choć owszem, przy odrobinie chęci, całkiem sporo można byłoby wynieść i z takiej pustej wymiany myśli, to jednak na ogół bywały one wyjątkowo mało satysfakcjonujące. Albo po prostu Aerion przeprowadził takich zbyt wiele w swoim życiu, by dostrzegać w nich jeszcze cokolwiek satysfakcjonującego.
Całkowicie mogło zmienić ten stan rzeczy drobne odbiegnięcie od konwenansów.
- Nieodmiennie zaskakuje mnie jednak powszechny zachwyt wszystkich przybyłych gości nad stolicą - i choć w pierwszej chwili słusznie wypowiedź księcia mogła się wydawać czymś, czego zwykle nie mówiło się podczas pierwszych interakcji pomiędzy możnymi, to jednak wcale nie mijały się one zbytnio z prawdą. Wbrew niektórym uszczypliwościom, zdarzało się więc Aerionowi mówić coś, co pozostawało zgodne z prawdą. - Trudno raczej zachwycać się miastem, które powstało bez jakiegokolwiek przemyślenia i w którym w głównej mierze dominuje wszechobecny chaos oraz fetor.
Zdawał sobie oczywiście sprawę z tego, że Królewska Przystań posiadała swój subtelny urok. Znacznie bardziej subtelny niż wspomniany fetor unoszący się na jej uliczkach. Sam zresztą był w stanie ten urok dostrzec i docenić. Nie zmieniało to jednak faktu, że na pierwszy rzut oka w stolicy Siedmiu Królestw nie było absolutnie nic, co mogłoby zachwycać przyjezdnych. By zacząć dostrzegać jakikolwiek urok, należało spędzić w tym mieście znacznie więcej czasu, poznać je. Tymczasem większość osób, z którymi książę miał okazję wymieniać uprzejmości oscylujące wokół zbliżającego się turnieju, rzeczywiście rozpływało się z zachwytów nad Królewską Przystanią.
- Choć może w tym właśnie miałby kryć się jej urok. Albo w czymś innym, co pozostaje widoczne tylko dla przyjezdnych - w skierowanym na rozmówczynię spojrzeniu fiołkowych oczu kryło się oczywiste pytanie, co ona sądziła na ten temat. Oraz coś jeszcze, co większość osób mylnie uznawała za błysk rozbawienia - przez najbliższe do tego właśnie podobieństwo.
Jednocześnie Targaryen przystanął przed prowadzącymi do właściwej komnaty drzwiami, by przepuścić w nich towarzyszącą mu damę.
Re: Korytarze
Wto Sie 20, 2019 11:03 pm Re: Korytarze
Elaena Vaelaros
Elaena Vaelaros
258
Korytarze Giphy.gif?cid=790b76115d2ce92c6a4370467716bf8a&rid=giphy
20
Córka Triarchy Volantis
Królewska Przystań
Obcokrajowiec
https://fortherealm.forumpolish.com/t371-elaena-vaelaros
Skupiając swoją uwagę na księciu i toczonej z nim konwersacji nie mogła niestety obserwować otoczenia na tyle uważnie, na ile by pragnęła. W normalnych okolicznościach nie stanowiłoby to większego problemu, ale pokonywanie labiryntu korytarzy Czerwonej Twierdzy przywodziło trudne do stłumienia myśli, jak łatwo szło się tutaj zgubić. Były one, co dość oczywiste, mało przyjemne, kobieta znajdowała jednak pewną pociechę w towarzyszącym jej strażniku. Może nie należał do najbystrzejszych umysłów, może bliżej mu było do narzędzia, ale nawet jego nie powinno było przerosnąć zadanie zapamiętania powziętej drogi. W tym momencie przecież nie miał żadnego innego zadania, mógł więc chociaż w ten sposób okazać swą użyteczność.
Zupełnie zwyczajne pytanie, jakie zadała, spotkało się z godną go odpowiedzią. Sama musiała brzmieć podobnie, gdy wraz z rodziną odbierała dziesiąte z rzędu gratulacją z powodu obrania jej ojca Triarchą. Choć może jeden dość istotny szczegół różnił się - ona na ogół musiała dokładać starań, by brzmieć przekonująco, nadać choćby najbardziej sztywnej wypowiedzi nieco charakteru. Co z różnym skutkiem czynili też pozostali jej krewni. Każde z nich musiało opanować tę sztukę, nauczyć się odpowiednich formułek co do słowa. Pomyłka nie wchodziła w grę, dano im to jasno do zrozumienia i już wkrótce każde z nich znało je tak, że potrafiliby wyrecytować je choćby obudzeni w samym środku nocy. I nie było to wyolbrzymienie, jako ciekawskim młokosom przyszło im kiedyś przetestować tę teorię w praktyce. Wówczas było to coś zabawnego, doskonały powód do żartów, gdy nawet najmłodszy z jej braci wyrwane ze snu recytował jak natchniony dobrze im znane wersy. Z perspektywy czasu coraz mniej było im do śmiechu, gdy dostrzegali jak doskonale "wytresowano" ich do pełnienia odpowiednich funkcji. Najwyraźniej wieloletnie doświadczenie w kształtowaniu odpowiednich niewolników przydawało się również przy wychowywaniu własnych dzieci.
Następna wypowiedź mężczyzny była już o wiele mniej wyświechtana, skłaniając ją do refleksji mniej nad przeszłością, a w większym stopniu nad teraźniejszością. Nie mógł raczej spodziewać się, że dołączy do niego w wyrażaniu "zaskoczenia", a z drugiej strony nie zamierzała stanąć w totalnej opozycji do prezentowanych poglądów. Królewska Przystań nie wywoływała w jej sercu żadnych skrajnych uczucia, tyleż miała wspólnego ze wszystkimi miastami tego świata. A te przywary, które wymieniał? Choć Elaena należała do dość licznego grona osób utyskujących na unoszące się nad stolicą Westeros zapachy, nie był to przecież powód wystarczająco dobry, by rozbudzić w niej silniejsze emocje. Wszak i jej ukochane Volantis nie pachniało jedynie kwiatami, nawet jeśli była to jedna z nut tworzących charakterystyczną dla niego kompozycję. Lubiła ten zapach, w końcu przypominał jej o domu. Stanowił pierwszego w komitecie powitalnym, wybiegając jej na spotkanie ilekroć powracała w rodzinne strony po jednej z podróży. Sympatia ta nie osłabła, nawet gdy jeden z odwiedzających rodzinę Vaelaros zabrał się za jego analizę, zwracają uwagę na umykające części mieszkańców szczegóły. Były w tym aromacie wszak nie tylko rośliny, przyprawy czy ryby, ale też coś ziemistego. Coś starego, martwego, zepsutego. Nie powinien był mówić o tym głośno, o czym dyskretnie dano mu do zrozumienia, nawet jeśli w duchu większość z nich była skłonna przyznać mu absolutną rację. Ilekroć miała okazję sama Elaena wracała do tamtych słów myślami - jak bardzo były prawdziwe, jak doskonale opisywały ich rzeczywistość. Jeszcze jedna prawda, którą sami gotowi byli skrzętnie zamieść pod dywan, gdy okazała się nie pasować do układanki tworzącej ich wizerunek.
- Jedna z tych rzeczy może faktycznie zasługiwać na brak sympatii, a druga... - zamyśliła się, widocznie odbiegając myślami gdzieś daleko. - Niektórzy ludzie mają brzydką skłonność do postrzegania chaosu negatywnie. Szukania na niego sposobu, nie zauważając, że on sam może się takowym okazać.
Oczywiście nie w każdych rękach, ale przy umiejętnym wykorzystaniu chaos mógł okazać się niezwykle użyteczny. Mało które odkrycia czy przełomowe wydarzenia miały miejsce w czasach idealnego porządku, gdy każdy przestrzegał odgórnie narzuconych zasad. To niepokój i nieporządek stymulował skutecznie ludzki umysł, skłaniając go do szukania niekonwencjonalnych rozwiązań i rozwoju.
Ponadto próby opanowania nieporządku zbyt często przynosiły odwrotny do zamierzonego efekt - nowe reguły, tam gdzie ich wcześniej nie było, prowadziły często do utarczek, napięć, nieraz nawet zamieszek. W ogromnych ośrodkach miejskich było to szczególnie łatwe do osiągnięcia. Ilekroć Elaena odwiedzała nowy nie mogła wyjść z podziwu, jakim sposobem tak ogromnym populacjom udaje się i w normalnych okolicznościach uniknąć buntów: masakr, pogromów i nieopisanych rzezi, jakie zdarzały się już w historii. Jak tak wiele ludzkich istnień może istnieć obok siebie bez darzenia bliźniego śmiertelną nienawiścią, rzucenia się sobie nawzajem do gardeł?
- Może akurat ci przybyli dostrzegają więc szanse, jakie kryją się za murami miasta - znów w pełni wróciła do teraźniejszości, wracając wzrokiem ku rozmówcy. - A może ich pochlebstwa to tylko puste słowa, gdyż nie potrafią właściwie docenić "uroku" stolicy. Trudno mi wypowiadać się za wszystkich przyjezdnych, moja perspektywa jest dość szczególna.
Tym razem trudno jej słowa nie wynikały jedynie z próżności i postrzegania własnej osoby jako zupełnie wyjątkowej. Zamiast tego podparte były o wiele bardziej racjonalnymi argumentami, niż tylko jej rozdmuchanym ego. Nie należała do żadnego z podwładnych korony, przybywającego do stolicy z tej czy innej odległej mieściny. Wszystko, na co patrzyła, było chcąc nie chcąc porównywane do Wolnych Miast, by następnie zostać przepuszczonym przez filtr jej indywidualnych doświadczeń z nimi związanych. Jej doświadczeniu było więc możliwie daleko do uniwersalnego i miała tego pełną świadomość, wciąż jednak gdyby miała obstawić, wybrałaby opcję "pochlebstw".
- Kesīr umbagon - rzuciła, przekraczając drzwi komnaty.
Nietrudno było domyślić się do kogo kobieta kierowała te dwa słowa, nawet jeśli nie raczyła choćby zerknąć w kierunku ich odbiorcy. Wyraźnie nie istniała nawet taka potrzeba, towarzyszący jej strażnik bowiem bez problemu zrozumiał przekaz. Zgodnie z poleceniem miał zatrzymać się przed drzwiami, zajmując miejsce pod ścianą, obok wejścia do odwiedzanego pomieszczenia. Nie łamała w ten sposób ustaleń poczynionych jeszcze w ojczystej ziemi, a jeśli tylko miała taką możliwość, to wolała choć przez chwilę nie musieć znosić pustego spojrzenia zbrojnego.
Re: Korytarze
Sponsored content

Skocz do: