Mały port królewski
Sro Lip 24, 2019 11:50 am Mały port królewski
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
Mały port, który znajduje się tuż przy Czerwonej Twierdzy, oddzielony od głównego portu skałami, usytuowany w kameralnej zatoczce. Znajduje się w nim jeden dok, pozwalający na przycumowanie dwóch statków. Korzystają z niego członkowie rodziny królewskiej oraz goście ze specjalnym zaproszeniem, aby dotrzeć do twierdzy bez przebijania się przez całe miasto i wzbudzania zainteresowania gawiedzi. Jest to spokojne miejsce, z którego można obserwować statki płynące ku głównemu portowi, często miejsce samotnych rozmyślań lub nieformalnych spotkań. Można się do niego dostać bezpośrednio z Czerwonej Twierdzy lub przez strzeżoną bramę, dlatego dostęp do niego mają jedynie pracownicy oraz szlachta.
Re: Mały port królewski
Sro Lip 24, 2019 10:12 pm Re: Mały port królewski
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825

28 dzień czwartego księżyca, 98 roku

Ludzie mówili, że Greyjoyowie przywieźli ze sobą krwawe dary, zdarte z mieszkańców innych krain i okupione cierpieniem matek i wdów. Mówili też, że ich statki pływają bez załogi, mając jedynie kapitana i nawigatora, a ich żagle są zawsze czarne na znak śmierci, jaką ze sobą niosą. Szeptano o syrenach, lecz nie takich, jak te, których potomkowie rządzili na krańcu burzy, a takie zrodzone z Morskich Żon, wyrzuconych za burtę, gdy stawały się ciężarem, podążających za swymi mężami na krańce świata, próbując wciągnąć ich ze sobą na dno.
Podobno nic z tego nie było prawdą.
Podobno wszystko było prawdą.
Tiengnan słyszała te plotki, śmiała się z nich. Syreny nie powstawały w taki sposób i nie polowały tylko na Żelaznych Ludzi. Kusiły każdego, obiecując mu to, czego najbardziej pragnie.
Początkowo chciała iść na plażę, jednak okazało się, że jest to miejsce częstych wypoczynków różnych ludzi, pikników oraz skarbców dla poszukiwaczy, którzy po sztormach wyławiali resztki po rozbitych statkach handlowych. Zamiast tego, wieczorną porą, udała się do samotnego i opustoszałego portu królewskiego, w którym nie dokował żaden statek. Zdjęła z siebie kaftan z foczej skóry, suknię w kolorze nijakiego beżu, skórzane trzewiki i pończochy, ukrywając je dokładnie. Rozejrzała się, czy nikogo nie ma i upewniwszy się, zdjęła koszulę, szybko wskakując do wody i zanurzając się całkowicie.
Zapomniała zdjąć opaski z muszelek i pereł, która trzymała się na jej głowie i w którą zaczęły plątać się jej włosy, gdy nurkowała na dno, próbując dojrzeć, jak głęboki jest dok i może wyłowić kilka skarbów.
Tęskniła za Pyke, mimo wszystko.
Za zimnym wiatrem, lodowatą wodą. W Królewskiej Przystani wszystko było gładkie, łagodne, nawet woda nie miała takiej mocy, nie dawała takiego ukojenia ani nie szczypała tak mocno solą.


Ostatnio zmieniony przez Tiengnan Greyjoy dnia Pią Sie 02, 2019 8:21 pm, w całości zmieniany 1 raz
Re: Mały port królewski
Pią Lip 26, 2019 12:44 pm Re: Mały port królewski
Gość
avatar
Gość
Widać los sprzyja głupim.
Zapewne, gdy zapytać Lovella, w jaki sposób trafił do portu, ten nie potrafiłby odpowiedzieć rzeczowo na to pytanie. Po prostu spacerował po mieście, oddychając z rozkoszą smrodem Królewskiej Przystani, rzucając miedziaki żebrakom i posyłając całusy ulicznicom. W dłoni trzymał butelkę z przednim winem, które zwędził z zapasów lorda Arryna.
Wymknął się, uciekając od obowiązków. Przywilejem drugiego syna była możliwość znikania niepostrzeżenie. Biedny Edamien miał na głowie te wszystkie bzdury: etykiety, ukłony i sojusze. Brzemię bohatera musiało być wyjątkowo ciężkie. Lovellowi zawsze brakowało cierpliwości do polityki i salonowych gier.
Nawet cierpkie wino w tym miejscu musiało smakować wybornie. Powietrze było słone i rześkie, a piasek wciąż jeszcze rozgrzany słońcem. Lovell niespodziewanie pośród morskiej toni dostrzegł jakąś postać. Zareagował instynktownie. Odłożył butelkę na piasek, pozbył się butów i zrzucił z ramion granatowy płaszcz, a następnie wbiegł do wody.
Był przekonany, że jakaś nieostrożna panna spadła z pomostu prosto w morską kipiel. Wziął ją za jakąś niesforną pokojówkę, która wymagała ratunku. Lovell działał bez namysłu, pływał kiepsko, ale nie mógł stać na brzegu i patrzeć, jak jakaś piękność tonie.
Dopiero gdy był już po pas w wodzie, zorientował się, że panna jest rzeczywiście ładna, ale wcale nie potrzebuje pomocy. A do tego w wodzie porusza się z dużo większą gracją niż on sam. Roześmiał się serdecznie, zaczesując włosy do tyłu wilgotną dłonią. I tym razem brzemię bohatera zostało mu oszczędzone.
- Myślałem pani, że potrzebujesz pomocy, a zaraz okażę się, że to mnie trzeba będzie żartować – krzyknął wesoło, gdy tylko głowa nieznajomej pojawiła się nad wodą.
Re: Mały port królewski
Pią Lip 26, 2019 10:31 pm Re: Mały port królewski
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Nie znalazła niczego ciekawego na dnie, dość głębokim swoją drogą. Najwidoczniej nikt nie gubił niczego w toni tego małego portu. Kilkukrotnie wynurzała się, aby złapać oddech i ponownie znikała w łagodnych objęciach zatoki, pozwalając wodzie wyciskać z niej bąbelki powietrza, ściskać boki i pozbawiać tchu w bolesny sposób. Uwielbiała to uczucie nurkowania. Doki były głębokie, poza tym jednym miejscem, gdzie zamiast kamieni był delikatny piasek plaży i obniżenie było stopniowe. Tiengnan od początku skoczyła w miejscu, gdzie wiedziała, że dna nie będzie, inaczej statki nie miałyby jak przycumować swobodnie.
Z niemałym zadowoleniem zauważyła pokaźną muszlę przy dnie. Musiała się bardzo wysilić, aby do niej dopłynąć, jej nogi mocno pracowały, a ręka wyciągała się w stronę łupu. Długo walczyła ze swoim ciałem, wypornością wody oraz uczuciem bólu głowy, jednak udało jej się złapać łup i wypłynąć w stronę słońca niczym strzała, przeszywając lustro wody nagle i gwałtownie.
Otrzepała głowę z wody, odrzucając włosy z twarzy. Jej nogi cały czas pracowały, instynktownie już, aby utrzymać ją na powierzchni. Zaplątane w mokre włosy muszle, opalona skóra, zachód słońca, który przemieniał opustoszały port w magiczną krainę, dodawały mistycyzmu całej scenie.
Na głos mężczyzny, odwróciła się gwałtownie, jej ciemne oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Przycisnęła muszlę do piersi, które i tak były schowane w wodzie. Toń, choć całkiem czysta, nie była przejrzysta, a dziewczyna znajdowała się wystarczająco daleko, aby ów mężczyzna nie widział niczego poza linię jej obojczyków.
Jeśli się zbliżysz, nakarmię tobą ryby! — wykrzyknęła, zanurzając się niżej w wodę, jej policzki pokryły się czerwienią. Oto malował się przed nim obraz zażenowanej morskiej panny. — Panie! — Dodała jeszcze na końcu, nie wiedząc z kim ma do czynienia.
Re: Mały port królewski
Nie Lip 28, 2019 10:25 am Re: Mały port królewski
Gość
avatar
Gość
Lenistwo Lovella zostało nagrodze w doprawdy czarujący sposób.
Patrzył na dziewkę nie tak, jak przystało na dobrze wychowanego młodzieńca, a jak zwykły zbój, który chętnie dojrzałby to, co skrywa tafla wody. Dobre maniery i zwykła ludzka przyzwoitość nakazywały uszanować niewieścią skromność i odwrócić się plecami do zawstydzonej panny. Nawet jeśli to rycerskie pobudki przygnały Arryna do wody, to widok ładnej dziewczyny natychmiast obudził w nim nicponia i szelmę.
Uśmiechnął się szeroko, a jego oczy błysnęły psotnie i niebezpiecznie. Przez moment zastanawiał się, czy nieznajoma zdaje sobie sprawę, jak absurdalnie brzmią jej słowa, skoro nawet rąk od piersi nie mogła oderwać, by spróbować zrealizować groźby. Dużo więcej zyskałaby zapewne łagodną prośbą albo po prostu słodkim uśmiechem.
Obawiam się, morska damo, że to ty będziesz musiała do mnie zbliżyć, jeśli zamierzasz wyjść na brzeg — wesoły uśmiech na jego ustach jeszcze nieco się poszerzył. Lovell był dorosłym mężczyzną, ale wciąż miał w sobie wiele z nierozważnego chłopca. — Nie zrobię ci krzywdy, obiecuję.
Ostatnie słowa wypowiedział z ręką na piersi i niemalże matczyną czułością w głosie.
Sytuacja była patowa. Rycerz obawiał się wejść na głębszą wodę, nie ufając swoim zdolnościom pływackim, nie zamierzał jednak łatwo pozwolić umknąć dziewce na brzeg. Nie tak łatwo porzuca się takie urocze dary od losu.
Ona swój skarb zaciskała w dłoni przy piersi, a on patrzył na swój oddalony o kilka kroków z chłopięcą ciekawością. Morze dla obojga tego dnia okazało się łaskawe.
Re: Mały port królewski
Pon Lip 29, 2019 4:36 pm Re: Mały port królewski
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Morska Panna zmarszczyła ciemne brwi. Cieszyła się, że jej opalenizna, która rozlewała się od twarzy, przez ramiona, nie wskazywała na jej szlacheckie pochodzenie. Nie przyniesie wstydu swojej rodzinie robiąc coś głupiego. Tiengnan nie obawiała się, że mężczyzna ją zobaczy, jej zażenowanie wynikało z tego, że przyłapał ją na zdjęciu maski powagi i twardego oblicza na jej prawdziwe, młode, niewinne. Nagie ciało było jedną z ostatnich rzeczy, która peszyła ją, taka charakterystyka Żelaznych Wysp. Mężczyźni pracujący w porcie czy dziewczęta zbierające muszle, aby ozdobić swoje suknie, woda uwydatniała wszystko. Żelaznych nie ograniczały prawa Siedmiu i pruderyjne zachowania. Nie po to wieźli ze sobą Morskie Żony, aby tylko na nie patrzeć.
Co skłoniło cię do myślenia, że pragnę wyjść?
Zupełnie go ignorując obejrzała muszlę. Zawiedziona mina Tiengnan musiała być widoczna z miejsca, w którym stał Arryn, znalezisko było ukruszone i zwyczajnie brzydkie, nawet zdjęcie warstw mulistych wodorostów nie sprawiło, że nabrała dużo większego piękna. Czas jej glorii przeminął, a więc postanowiła oddać ją morzu.
Mrugnęła do mężczyzny, zawadiacko. I tak już wszystko było stracone.
Wzięła głęboki oddech, unosząc się nad wodę dostatecznie, aby obnażyć się odrobinę i zniknąć w toni morskiej, zmienić się w cień z morskiej piany i bąbelków na powierzchni. Znów zmagała się z wodą, aby sięgnąć dna. Z namaszczeniem odłożyła skarb na dno i popłynęła w stronę mężczyzny, zataczając koło i kierując się za jego plecy.
Wtedy złapała go za kostkę i prędko umknęła na głębsze wody, wynurzając się całkiem niedaleko, spazmatycznie łapiąc oddech.
Re: Mały port królewski
Pon Lip 29, 2019 8:19 pm Re: Mały port królewski
Gość
avatar
Gość
W wodzie czuł się jak na oficjalnym balu. Nie ufał ani sobie, ani otoczeniu. Na placu boju poruszał się z gracją, ale wobec chłodnej i nieprzeniknionej toni czuł respekt. Była pełna zwodniczych wirów, niespodziewanych ustępów i bezlitosnych prądów. Morze zbierało potężną daninę z ludzkich dusz, dlatego ze zdumieniem obserwował pannę, którą stawia mu czoła z taką beztroską odwagą.
Poruszała się w wodzie z imponującą gracją, podobną do tej, z którą damy tańczyły na parkiecie. Lovell był zauroczony. Widać los rzeczywiście nagradza za rycerskie uczynki.
Na dodatek porządnie nastraszyła dzielnego wojaka, gdy złapała go za kostkę. Ten cofnął się gwałtownie i omal, tracąc równowagę, nie runął do wody. Dopiero po chwili wybuchnął głośnym, wesołym śmiechem, potrząsając przy tym łbem. Gdyby naprawdę potrzebowała ratunku, to Lovell prawdopodobnie potopiłby ich oboje.
Spojrzał na psotną damę z mieszaniną wyrzutu i sympatii. Na Siedmiu, obawiał się, że czeka go przykra scena, w której główną rolę odegra obrażona moralność. Z ulgą przyjął tę zabawną odmianę.
Powinien odwiedzić Żelazne Wyspy, jeśli wszystkie panny są tam takie odważne. Od zawsze idea morskich żon wydawała mu się zachwycająca. A kiedy zmęczysz się życiem rodzinnym, zawsze możesz wsiąść na statek i wypłynąć na mały rabunek.
Pani, naprawdę nie potrafię pływać — przyznał się, rozkładając ręce w geście bezradności. — Udzielisz mi lekcji?
Re: Mały port królewski
Sro Lip 31, 2019 12:50 am Re: Mały port królewski
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Podpłynęła nieco bliżej, aby móc przyjrzeć się twarzy mężczyzny, by zobaczyć coś więcej niż niebieskie, roześmiane oczy oraz zarost. Wiedziała, że wykazuje się odwagą, robiąc to, pozwalając sobie znaleźć się w okolicy mężczyzny, na wyciągnięcie jego rąk. Zauważyła jego nieufność wobec wody, wobec morskiej toni, brak wiary w samego siebie.
Zdejmij buty, panie. Rozluźnij się.
Nie umiała tłumaczyć, jak się pływa. Miała to we krwi, umiała to robić jeszcze zanim zaczęła chodzić, choć podobno miało to coś wspólnego z tym, że ojciec próbował ją utopić. Podobno miało to się zdarzyć więcej niż raz, jednakże matka wspominała jedynie o jej narodzinach i momencie ofiarowania Utopionemu Bogu.
Co jest martwe, nie może umrzeć.
Tiengnan nie utonęła w dzieciństwie, nie spadła z jednego z wielu mostów Pyke, nie wypadła ze statku w czasie szkwału, jakby jej Bóg upodobał ją sobie i chronił od zła tam, gdzie swe dominium miała woda. To wśród skał i cegieł była bezbronna i słaba, nie raz przyjmowała na siebie ciosy przeznaczone dla matki, nie raz sama zawiniła, odzywając się nieproszoną.
W wodzie była wolna, woda nie rozgraniczała pomiędzy świętych i grzeszników, dobrych i złych, tylko zabierała, zabierała.
Co ciekawe, Tiengnan tak zgrabna była jedynie w morzu, wśród fal, jakby urodziła się nie tam gdzie trzeba, jakby powinna mieć długi ogon, pokryty łuskami.
Najlepiej połóż się na plecach i dryfuj, ja będę cały czas obok.
Nie wiedziała jednak czy jej obecność będzie mężczyznę bardziej rozpraszać czy motywować do nauki pływania. Było to trudne, wiedziała, musiał zaufać jej, choć zupełnie jej nie znał.
Re: Mały port królewski
Sro Lip 31, 2019 5:46 pm Re: Mały port królewski
Gość
avatar
Gość
Zdejmij buty, panie. Rozluźnij się.
Zaśmiał się, słysząc słowa panienki. Padały wiele razy z ust kobiet, w zgoła innych okolicznościach, choć damy zazwyczaj również były nagie. Nigdy jednak nie przyprawiły go one o lekki dreszcz, w którym niepokój splatał się z pragnieniem poznania nieznanego. Nie umiał zaufać morzu. Bezkresnej toni, która chciwie broniła swych sekretów. Trudno było dostrzec jej koniec, a pogoda pośrodku morza pozostawała piekielnie nieprzewidywalna.
Spojrzał w stronę brzegu, gdzie wraz z rynsztunkiem pozostawił swoje buty, gdy ruszał pannie na pomoc. Miał nadzieję, że żaden dzielny żartowniś nie spróbuje podprowadzić mu rzeczy, ponieważ czekałaby go wtedy spacer boso po Królewskiej Przystani. Miałby przynajmniej okazję odpokutować za swoje liczne grzeszki i bezeceństwa.
Pod stopami czuł muliste dno i leciutkie łaskotanie wodorostów, które łapczywie owijały się wokół jego kostek.
Zmrużył delikatnie oczy, przypatrując się Tien. Podziwiał jej ciało, choć dużo większe wrażenie robiła na nim beztroska, z jaką zanurzała się w niebezpiecznej kipieli. Wziął głębszy wdech, nie chcąc wyjść na tchórza. Był w końcu rycerzem. A poza tym nie słyszał, żeby ktoś tak od razu się utopił.
- Pani, zawierzam życie w twoje ręce – oznajmił z żartobliwie dramatyczną przesadą, w końcu zbierając się na odwagę, by położyć się na wodzie. A przynajmniej spróbował to uczynić, choć bez większego przekonania. Najtrudniej było oderwać nogi od stabilnego gruntu. Gdy otoczyła go chłodna toń wody, natychmiast poderwał się z powrotem.
- To była tylko próba – zapewnił pływak, nim ponownie spróbował przezwyciężyć swój własny lęk pod czujnym spojrzeniem nieznajomej. Gdyby nie fakt, że nie chciał zbłaźnić się przed kobietą, nawet by nie spróbował, ale, widząc z jaką łatwością, stawia ona czoła morzu, nie mógł nie podjąć wyzwania.
Tym razem położyć się na wodzie, choć minę miał wyjątkowo nietęgą.
Re: Mały port królewski
Sro Lip 31, 2019 10:37 pm Re: Mały port królewski
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Obserwowała go, pozornie trwając w bezruchu. Tak na prawdę jednak cały czas przebierała powoli nogami, aby unosić się swobodnie na powierzchni w pionie, część włosów zanurzona w wodzie falowała delikatnie, rozmywając się niczym ciemna mgła. Kropla wody spływała z jej włosów po czole, szukając drogi do akwenu w zagłębieniu nosa dziewczyny, a później, na łuku kupidyna. Morskie łzy wcale nie były efektem smutku Tiengnan.
Roześmiała się na kiepskie tłumaczenie mężczyzny. Jej śmiech nie był perlisty i delikatny, ukryty za dłonią czy wachlarzem. Jej radość brzmiała głośno, odbijając się od kamieni twierdzy, od wody, miał w sobie chrypę morskiego, zimnego wiatru i wszechobecnej soli. Jego echo przypominało przedwieczne wieszczki, które sprowadzały zbawienie lub zagładę jednym proroctwem; ten śmiech był prawdziwy, jasny jak słońce w zenicie. Wyglądała, jakby słońce rozpłynęło się na jej głowie, a śmiech był zbyt duży dla nieboskłonu.
Delikatnie zmieniła środek ciężkości, aby znaleźć się na brzuchu, nie w pionie i podpłynąć koło głowy mężczyzny, nad ramieniem.
Morze rozumie i wspiera, to lód nie wybacza.
Tiengnan urodziła się zimną, na dodatek na łodzi, w zamarzniętym porcie. Wyszła z łona matki, by trafić prosto do lodowatej wody, aby jej drugi oddech ofiarować Utopionemu Bogu. Żelaźni ludzie mieli dziwne zwyczaje, niektóre bardzo brutalne, jak oficjalne wejście w wiarę, które polegało na podtopieniu przez Niebieskiego Kapłana. To w dniu narodzin nie było jedynym. Lubiła sobie to przypominać, kim jest, przypominać innym, że oprócz bycia głupiutką damą, była też Żelazną Kobietą.
Spróbuj poruszać rękoma w górę do głowy i w dół, powolutku. Jeśli chcesz się obrócić, musisz użyć przeciwnej ręki do kierunku. To proste.
Oczywiście, łatwo się to mówi, gdy nie ma się w sobie obawy przed śmiercią. Żadnej. Co jest martwe nie może umrzeć, lecz odradza się twardsze i silniejsze. Ta dewiza, nawet bardziej niż rodowa, tkwiła w jej sercu.
Re: Mały port królewski
Czw Sie 01, 2019 11:34 am Re: Mały port królewski
Gość
avatar
Gość
Przez chwilę udało mu się rzeczywiście unosić na tafli wody. Nie było w tym jednak nic z przyjemnego relaksu, jakiego mógłby zaznać na mięciutkim szezlongu. Jego ciało pozostało spięte, a mężczyzna tylko czekał, aż podstępne morze spłata mu jakiegoś okrutnego psikusa. Tylko śmiech dziewczyny na moment sprawił, że zapomniał o niechęci do pływania.
Była w nim czysta radość. Nie przypominał złośliwych chichotów. Nieśmiałych uśmieszków skrywanych ze wstydem za dłonią w rękawiczce, jakby śmiech był czymś niemoralnym. Przesadnego rozbawienia z powodu nawet najgorszego z żartów. Nie modulowany. Nie powstrzymany i nawet niespecjalnie melodyjny, ale przynajmniej szczery. Wywołujący drugi uśmiech.
Zapomniał się na tyle, by posłuchać rady niewiasty. Lekko machnął dłonią w wodzie, czując, jak chłodna toń stawia mu delikatny opór, ale również ulega, pieszczotliwie przelewając się między palcami.
- Jak masz na imię? – Zapytał, choć zazwyczaj imię poznanych kobiet nie grało żadnej roli, za to potrafił świetnie określić rozmiar biustu każdej, z reguły siląc się przy tym na wyjątkowo barwne i soczyste porównania.
Nim jednak otrzymał odpowiedź, cały czar prysł. Stracił równowagę i na moment zniknął pod wodą. Wynurzył się po dłuższej chwili, parskając niczym koń i niemożliwie chlapiąc wokół. Dość długo zajęło mu złapanie gruntu, a następnie branie dramatycznie spazmatycznych wdechów. Całość wyglądała, jakby właśnie zawierzono go Utopionemu Bogu, choć mężczyzna wcale nie spędził wiele czasu zanurzony.
W końcu jednak zgarnął włosy z pobladłej twarzy.
- Morze mnie nienawidzi – orzekł wesoło, próbując się doprowadzić do porządku. – Ciebie natomiast zdaje się uwielbiać i wcale mu się nie dziwię – puścił dziewczynie oczko, komplementem chcąc zmyć ślad własnej nieporadności.
Re: Mały port królewski
Czw Sie 01, 2019 2:13 pm Re: Mały port królewski
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Podczas tego spotkania oddzielała się od tego, kim jest, części swojego dziedzictwa. Tego, że kobiety są oceniane i lustrowane w każdym aspekcie swojego jestestwa. Od urodzenia uczone, że miarą ich wartości jest ich twarz, oczy, nos, usta, jak mówią, jak śmieją się, jak układają włosy i czeszą się, jak szerokie są ich biodra, jak wygląda ciało, w co są ubrane, czego nie mogą nosić, jak się witają, jak świętują, jak jedzą... Ciągle słyszą, czego nie wypada.
Na pewno nie wypadało jej pływać nago z nieznanym mężczyzną w Królewskiej Przystani. Jednak to co mogła i czego nie, pozostawiła na twardej ziemi. W wodzie nie było dla niej podziału. Zimna woda jej nie oceniała. Niszczyła i brała od każdego, obdarzając swym słonym zapachem, koroną z muszli i odzieniem z wodorostów.
Jestem Tien. Tien z Saltcliffe— Mówiła z akcentem, który był wariacją na temat akcentu zachodniego oraz północnego, z nutką tonów okupionych krwią, żelazem, wieczną walką z Bogiem Burz. Od razu można ją było powiązać z Krakenem powiewającym na banderach w głównym porcie. Miała w sobie duszę morza, jakby była galionem na dziobie jednego ze statków, które przypłynęły z Żelaznych Wysp. Jakby pieśń uwolniła ją z drewna i farby, wypuszczając do wody na jedną, jedyną noc.
Nie zdradziła swojego pełnego imienia ani rodu, z którego się wywodziła. Nie chciała tworzyć sztucznej bariery, obawy przed konsekwencjami tego spotkania.
Skłamała na temat wyspy swojego pochodzenia, łącząc się z załogą Manon Saltcliffe. Ona była kapitanem-kobietą, nic dziwnego więc, że mogła mieć w swej drużynie inne kobiety. Dzięki temu nadała swojej historii szczegółów, wiarygodności.
Miała ochotę rzucić mu się na ratunek, w końcu przez nią znalazł się w takim a nie innym położeniu, ale odpuściła, gdy zauważyła, że łapie grunt.
— Jak na pierwszy raz, bardzo udane, panie. Godzi się jednak, abym również ja poznała pana miano.
Re: Mały port królewski
Czw Sie 01, 2019 3:56 pm Re: Mały port królewski
Gość
avatar
Gość
W oczach szacownego rycerza żelaźni ludzie byli dzikusami. Ich obyczaje dalekie były od wymogów rycerskiego honoru i dworskiej etykiety. I nawet jeśli Lovell powinien się urodzić się raczej piratem niż bratankiem lorda, to w jakimś sensie spoglądał na tych łajdaków z wyżyn swojego urodzenia i moralności. Nawet jeśli znaleźliby się tacy, którzy twierdziliby, że do dużo gorszych okropieństwo dochodzi za ścianami najpiękniejszych pałaców niż na pokładach najbardziej zbójeckich okrętów, a walka w polu równa jest tej na morzu.
Panicz w lśniącej zbroi miał jednak swoje poglądy, dlatego też był nieco zdumiony, że jego morska syrenka jest jedną z nich. Była na to zdecydowanie zbyt dobrze wychowana i za ładna. Wyciągnął ze swoich włosów wodorost i wrzucił go z powrotem do morza, marszcząc gniewnie brew. Potem jednak wrócił spojrzeniem do swojej towarzyszki, by po chwili bezczelnie z jej twarzy spojrzeniem powędrować nieco w dół.
Na jego ustach pojawił się lubieżny uśmiech.
- Tien – powtórzył łagodnie je imię, akceptując miękko. Rycerzem Gwardii nie zostałby na pewno. Za bardzo uwielbiał kobiety. – Lovell Arryn, pani.
Przedstawił się po chwili z przesadną niedbałością. Na kobietach nazwisko znamienitego rodu robiło z reguły stosowne wrażenie. Nie potrzeba było nawet uśmiechów. Przynajmniej tam, gdzie nocami szlajał się Lovell.
Na pierwszy rzut oka było widać, że chce jej zaimponować.
- Przyjechałem na turniej. Mam nadzieję, że utrzymam się w siodle lepiej niż na wodzie i że ty, pani, będziesz życzyła mi powodzenia – wyciągnął rękę, bardzo powoli w jej kierunku, jakby obawiał się spłoszyć dziewczynę i poprawił jej ozdobę z muszelek, bezczelnym, choć bez wątpienia opiekuńczym gestem.
Re: Mały port królewski
Czw Sie 01, 2019 7:49 pm Re: Mały port królewski
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Żelaźni Ludzie od wieków snuli historie o własnej wulgarności, wyolbrzymiali podboje i okrucieństwa, aby urosnąć do miary legendy. Któż bowiem nie słyszał o czarnych żaglach, zbójeckich banderach, które nosiły te same symbole, co lordowskie herby. Najszybsze łodzie, najlepsi żeglarze, najtwardsi wojownicy. Mimo tego, mimo, że rzeczywiście brutalność na Wyspach była znacznie bardziej gloryfikowana i częstsza niż na kontynencie, to byli na prawdę przeciętni ludzie, głównie rybacy, którzy zmieniali się w żądne krwi bestie tylko czasami. Na ulicach Królewskiej Przystani nie odróżniłbyś takiego od zwykłego kramiarza. Opowieść o tym, że ich kobiety są brzydkie też nie brała się z niczego, w swoim życiu Tiengnan nigdy nie słyszała, aby jakakolwiek z panien wyszła za lorda innego niż Wyspiarz. Nie pokazywali się na turniejach, nie proszono ich na śluby, pogrzeby ani dni imienia. Żyli w swoim małym skrawku świata i na wielkim morzu, które ciosało twarze wiatrem i solą.
Na skórze młódki też było to widać, lecz pasowało jej to, razem z opalenizną i mokrymi włosami.
Jestem zaszczycona, panie. — Skłoniła głowę w ukłonie, jedynym na jaki mogła sobie pozwolić w wodzie, jednocześnie niezdradzającym jej znajomości powitań i ukrywającym to, że wcale jej nazwisko mężczyzny nie imponowało. Wczuwała się w te wszystkie dziewczęta, które kokietowały Einara, słysząc jego nazwisko i widząc jego okręt. — Czymże jest dla tak wspaniałego męża  błogosławieństwo syrenki?
Pozwoliła mu poprawić ozdobę, która utrzymywała jej frywolną fryzurę, czy też jej brak, w jako takim ładzie. Długie włosy, wyprostowane jeszcze przez wodę, zasłaniały wiele z jej ciała. Był to zdecydowany atut dla niej. O włosy dbała jak o nic innego, wiedząc, że są prawdopodobnie najładniejszą częścią jej ciała.
Re: Mały port królewski
Nie Sie 04, 2019 11:59 am Re: Mały port królewski
Gość
avatar
Gość
Nieporadne i niezbyt subtelne palce rycerza zaplątały się w ciemne kosmyki podczas próby ratowania korony z muszelek. Powoli przesunął nimi wzdłuż kosmyków, które lekko owinęły się wokół jego palców. Pewnie chętnie spierałby się z Tien na temat najładniejszych części jej ciała, gdyby tylko dała mu okazję oglądania go w pełnej krasie. Doprawdy, byłaby to wtedy gorąca dyskusja, które mogłaby zakończyć się rozkosznym konsensusem.
Wybujałe ego rycerza sprawiło, że natychmiast uwierzył słowom dziewki. Jej uznanie było przecież całkowicie naturalne i zrozumiałe, szczególnie że wciąż brał ją za kogoś na kształt… pokojówki pokładowej. Uśmiechnął się więc zadowolony niczym obdarowany chłopczyk. Lovell bywał łasy na komplementy jak młodziutka panienka.
- Wszystkim – odparł z żartobliwą przesadą, a potem nieco zniżył głos, by dodać odrobiną poważniej i bardziej uwodzicielsko. – A na pewno znaczy więcej niż powinno – najchętniej pewnie owinąłby dłoń wokół jej talii, ale był praktycznie pewien, że zwinna dziewka niczym złota rybka wywinie mu się w wodzie i umknie. – Czy w takim razie obiecujesz, pani, modlić się za moje powodzenie?
Lovell nigdy nie wątpił w swoje zdolności władania orężem, a na koniu spędził sporą część życia, nie zaszkodziło jednak odwołać się do pomocy innych bóstw. Miał tylko nadzieję, że Siedmiu nie będzie miało mu za złe tej chwili słabości.
Sytuacja dla rycerza powoli stawała się nieznośna. Stała przed nim naga dziewka, ale nie mógł jej zobaczyć. Miał ją na wyciągnięcie ręki, ale nie mógł dotknąć. Ganił się za własną nieporadność w wodzie, która nie pozwalała mu uchwycić dziewki, przecież to nie dobre maniery go przed tym powstrzymywały.
Re: Mały port królewski
Nie Sie 04, 2019 8:03 pm Re: Mały port królewski
Tiengnan Greyjoy
Tiengnan Greyjoy
208
can you tell me the way the story ends?
osiemnaście dni imienia
Delegat Lorda Greyjoya
Królewska Przystań
Żelazne Wyspy
https://fortherealm.forumpolish.com/t241-tiengnan-greyjoy#825
Dziewczę spojrzało jeszcze raz po murach, prowadzących do Czerwonej Twierdzy, a później dalej, nad morze. Zaczynało się mocno ściemniać, a woda dookoła niej nabierała koloru granatu, znikała magiczna czerwień, rozkoszna, niewinna. Cienie na twarzy Tiengnan załamywały się dużo łagodniej, zatapiając rysy, pogłębiając spojrzenie. Oczy stały się czarnymi otchłaniami, zupełnie jakby Lovell mógł spojrzeć tam, gdzie żyją największe, niebezpieczne kreatury, gotowe rozszarpać śmiałka zębami lub połknąć w całości. Arryn, syn gór, nie mógł wiedzieć jakie monstra potrafiło wyrzucić na brzeg po sztormie.
Z uśmiechem nabrała wody w ręce i polała nią głowę mężczyzny, co uczyniła z niejakim wysiłkiem, nie była bowiem największej postury. Wszyscy Żelaźni żyli raczej bliżej wody, krępi i niscy, silni, lecz w sposób żylasty, nie ujawniając mięśni, póki się nie napięły podczas dramatycznego zwijania żaglu podczas szkwału.
Co jest martwe nie może umrzeć, lecz odrodzi się twardsze i silniejsze. Nie jestem pewna tylko, czy to błogosławieństwo.
Wyplątała jedną z muszelek ze swoich włosów i podała mu ją z namaszczeniem, zupełnie jakby była to wyjątkowa chwila, jakby morze było jej trenem, woda welonem, jakby przyrzekała mu znacznie więcej, niż rzeczywiście. Jakby nie kłamała. Nie była Niebieskim Kapłanem, nie miała mocy nawracania na wiarę w Utopionego Boga. Nie modliła się do niego w takim sensie, w jakim robili to wierzący w Siedmiu, ale mogła dać mu odrobinę otuchy, myśl.
Może jeszcze się spotkamy.
Odwróciła się. W ostatnich promieniach słońca mógł zauważyć brzydkie blizny, bielące się na plecach, niezbyt duże. Wyglądały jak chłosta.
Dziewczyna rzuciła mu jeszcze wesoły uśmiech i zniknęła w wodach zatoki, choć mógł obserwować chwilę, jak płynie, jakby była częścią z wodą, jakby miała skrzela zamiast płuc.
Zniknęła za skałą i tam poczekała, aż mężczyzna odejdzie, by ubrać się i wrócić do swoich komnat, zmyć z siebie sól, wyczesać piasek z włosów. Była ciekawa co się wydarzy, gdy spotkają się ponownie. Było to nieuniknione.

zt
Re: Mały port królewski
Nie Sie 04, 2019 9:42 pm Re: Mały port królewski
Gość
avatar
Gość
Pochylił głowę, ułatwiając zadanie morskiej panience. Ostatecznie, moment temu prawie się utopił w złowrogiej toni wody. Drobnego oszustwa z przychylnością Utopionego Boga nikt nie powinien mu mieć za złe. A poza tym wykorzystał okazję błogosławieństwa, by przy tym całym wysiłku, dojrzeć nieco więcej zgrabnego ciała. W końcu w tej głowie były same bezeceństwa i bzdury.
Zaskoczony przyjął również podarunek w postaci niewielkiej muszelki. Pewnie gdyby był nieco bardziej przesądny, uwierzyłby, że Tien nie była zwykłą dziewką, a w całą historię zamieszane były czary. Nawet jeśli jednak nie wierzył w cuda, to spotkanie niosło ze sobą coś magicznego. Żałował tylko jego finału.
Oczywiście, spróbował uchwycić pannę, nim mu się wymknęła. Niestety, bezskutecznie.
Zacisnął palce na prezenciku, wypatrując syrenki, jakby w nadziei, że do niego wróci. Okazało się, że może nie skrywało tylko potworów w głębinach. Zamieszkiwały je też dużo ładniejsze, choć pewnie równie niebezpieczne stworzenia.
- Chyba naprawdę powinienem nauczyć się pływać – stwierdził po chwili wpatrywania się w bezkresną toń. Gdy wyszedł na brzeg, wsunął buty, zabrał z piasku płaszcz i uratował butelkę luksusowego wina, której kradzież z piwnic wuja nie była wcale taka łatwa. Upił z niej porządny łyk, nim jeszcze raz obrócił się w kierunku wody, jakby wciąż jeszcze nie był pewien, czy spotkał odważną pokojówkę, czy jednak morską boginkę. W obu przypadkach tragicznie się mylił, a los bez wątpienia przypomni mu o tym w najmniej spodziewanym momencie.
- Do zobaczenia – wzniósł butelkę jak do toastu, a następnie ruszył plażą w kierunku miasta, by na jego ulicach poszukać kolejnych przygód.

zt
Re: Mały port królewski
Sro Sie 14, 2019 2:27 pm Re: Mały port królewski
Gość
avatar
Gość
28 dzień IV księżyca, 98 rok AC

Dni mijały mu okrutnie powoli, kiedy myślał. A myślał teraz sporo. Zastanawiał się, jak to się stało, że przez tyle lat jeździł z matką do Dorzecza, by odwiedzać Zamek Darry i Riverrun, a prawie w ogóle nie pamiętał rudej burzy włosów, która od kilku dni zakrywała mu świat. O każdej porze rozpamiętywał ich rozmowę. Przypominał sobie krzywo wyszytego pstrąga na chusteczce. Przypominał sobie włosy koloru jesiennych liści i piegi znaczące zgrabny, blady nos. Przypominał sobie druciki w jej delikatnych dłoniach i wtedy czuł, jak buzuje w nim krew. Niezrozumiałe uczucie, którego nie mógł połączyć ze znanym mu wcześniej prostym pożądaniem. To było coś innego. Coś tak innego, że czuł dreszcz na samą myśl o nieznanym mu wcześniej uczuciu. Nie był już młodzieniaszkiem, miał swoje lata, a świadomość, że spotykała go przypadłość młodziutkiego giermka sprawiała, że czuł się nieswojo. 
Zaskoczeniem było dla niego to, że ten przydługi spacer doprowadził go do portu. Zorientował się dopiero w momencie, w którym pod jego nogami zaskrzypiały deski pomostu, a spanikowana mewa rzuciła odbiła się ku górze, nie chcąc trafić na swojej drodze na nieuważnego mężczyznę. Gdy rozejrzał się dookoła, zobaczył spory tłum ludzi przeciskających się między sobą, by przejść do swojego ładunku, łodzi lub podwędzić coś z czyjejś własności. Mijano go bez zastanowienia, a ich oczy wyrażały dokładnie to samo, co jego jeszcze chwilę wcześniej - nic, zamyślenie, utonięcie w swoich sprawach. 
Endamien spojrzał ku horyzontowi. Słońce powoli zanurzało się w morzu, tworząc na jego powierzchni pomarańczowe i czerwonawe smugi. Westchnął ciężko. I mógłby tak cały dzień, gdyby nie stała się rzecz całkowicie nieprzewidziana. 
Głośny tętent kopyt wybił go z równowagi dopiero w momencie, w którym się odwrócił, wtedy było już jednak za późno. Pędzący koń zepchnął go z pomostu, a następnie zahamował gwałtownie na jego końcu i zrzucił w wodną toń też swojego jeźdźca, który uporczywie trzymał wodze i ciągnął wystraszone, kwiczące zwierzę za sobą. Otumaniony Endamien szarpał się w nasiąkniętym wamsie, czując jak jego nogę łapie skurcz. Cóż powiedzieć, morska woda w Królewskiej Przystani nie należała też do tych, w których człowiek chciałby się wykąpać...
Re: Mały port królewski
Nie Sie 18, 2019 9:36 am Re: Mały port królewski
Gość
avatar
Gość
28. dzień, IV księżyc, 98 rok



Tej tęsknoty nie mógł oszukać.
Odległy zapach morskiego bezkresu nawoływała bezgłośnie, wkradając się przed uchylone okna Wieży Białego Miecza i psotliwie przewracała strony pochopnie porzuconej na stoliku książki; cichy szelest obracających się kartek sprawił, że powieki – zaczerwienione, niemal półprzezroczyste ze zmęczenia – rozchyliły się niechętnie, odszukując źródło dźwięku. Wiatr przyniósł nad Czerwoną Twierdzę znajomą woń morza, która przebiła się przez gęste masy gorącego powietrza, czyniąc szczeliny dla nadciągającego chłodu i przeganiając sen z odrętwiałego ciała.
Podnosząc się z wąskiego łoża – stanowczo zbyt wąskiego na jednego Aenysa – zignorował lekki skurcz w ramieniu, by naciągnąć na nagi tors czystą, wciąż pachnącą słońcem koszulę. Powinien spędzić wolny od służby dzień na czymś więcej, niż nieudanych próbach odpoczynku; może udać się na targ w poszukiwaniu dawno zapomnianego smaku malinowych mandarynek? Odnaleźć Jacaerysa i zabrać go do tej karczmy, w której podawano smażone ryby tak, jak na rodzinnym Driftmarku – ze skandalicznie chrupką panierką i cieniutkimi plasterkami cytryny? Kręta droga w dół wieży podszeptywała mu, że powinien wieczorem zaprosić Arysa na dzban (lub dwa) wina, zdobyć się na wyznanie prawdy, której odmówił mu przed dwoma księżycami.
A później paść ofiarą błękitnego spojrzenia, pomyślał, dopinając guzik koszuli tuż przed zanurzeniem się w słonecznym dniu, skulić i wysłuchać oskarżycielskiego syku. Zacisnął usta w wąską kreskę, obserwując, jak lekka, niepewna bryza wprawia świat w nieśmiałe drganie, aż barwne chorągwie na wieżach zadrżały zmysłowo, jakby przeszył je dreszcz płynący z fundamentów przez czerwone, nagrzane od słońca mury.
Port nie był zaskakującym wyborem; kiedy pod srebrno-złotą czupryną kotłowały się rozterki, wyrzuty sumienia, niechciane uczucia i ostre jak brzytwa wątpliwości, Aenys zawsze uciekał do morza lub – jak dziś – jego marnej namiastki. Próbował ukryć się pośród szumu fal i znaleźć odpowiedź w znajomej woni soli; pozwalał, by chłodna woda obdzierała go z trosk, zagłuszała wyrzuty sumienia, przynosiła ten rodzaj ukojenia, którego nie były w stanie  zapewnić mu zamkowe mury. Stołeczny port cuchnął i w niczym nie przypominał obmywających brzegi Driftmarku fal, ale pozwalał zapomnieć.
Przynajmniej na chwilę.
Zanurzony we własnych myślach zbyt późno dostrzegł zamieszanie na pomoście – rozpędzony koń, zbyt opieszały przechodzień, nagły plusk wody, przeraźliwe rżenie zwierzęcia, kilka wybuchów śmiechu, jeszcze więcej przekleństw. Velaryon zesztywniał. Nie poruszył się, ale było to bardziej wahanie niż brak reakcji; ta nadeszła pół uderzenia serca później, kiedy echo jego własnych kroków załomotało na drewnianych deskach pomostu, a wygodne buty – nowe, ładne i zapewne za moment skradzione – zsunęły się ze stóp na chwilę przed kolejnym pluskiem. Lata na morzu uczyły, jak rozpoznać człowieka, który jeszcze nie tonie, ale za bardzo krótką, decydującą chwilę zacznie. Wbrew pozorom nie uderza wtedy rękoma o taflę wody, nie rozbryzguje jej na wszystkie strony – jest jak świeczka, którą ktoś wrzucił do dzbanka.
Leci prosto w dół i gaśnie.
Poczuł, jak świeżo wyprana koszula nasiąka wodą,  jak spodnie i ukryta w nich sakiewka idą w jej ślady, jak silne, nieustępliwe ramię napotyka szamocząca się bezładnie ciało, podciągając je w górę niby wyjątkowo oporną kłodę.
Zamknij usta! – rzucone gdzieś nad głową mężczyzny polecenie nie padło na podatny grunt, bo Aenys – nie zdążył nawet pomyśleć na rzyć Innego! – poczuł, jak ofiara (losu) ciągnie go za dół koszuli.
Prosto pod wodę.
Re: Mały port królewski
Wto Sie 20, 2019 12:23 am Re: Mały port królewski
Gość
avatar
Gość
ja tonę
w twoich oczach tonę
w jeziorach z turkusu i szkła

Widział, jak tafla wody zamyka się nad nim, tworząc pofalowaną powierzchnię brudnego* stołu. Zielonkawa, upstrzona glonami i innym tałatajstwem woda zacieśniała się na jego oczach, gardle, rękach, nogach. Spychała jego ciało niżej. Była lepka i letnia. Wdzierała się pod pikowany wams, koszulę, aż docierała swoją ciężką konsystencją do skóry, drażniąc ją, obejmując jak dłonie topielicy. Wróć, morskiej syreny, która śpiewa cicho do ucha chodź za mną, za mną. I leciał, wpatrując się obojętnie w drewniany, zazieleniony pod wpływem wody pomost. Wygłuszony przez morską toń gwar świata po drugiej stronie tafli cichł z każdą sekundą. Do momentu.

nadziei rzuć mi linę
nie widzisz że ginę
chcę tonąć
lecz nigdy nie tak

Dłoń złapała go za ramię mocnym, żelaznym uściskiem. Ręka zdawała się być pewna, powstrzymując delikatne szamotanie i pozwalając mięśniom odpowiednio się napiąć, by po chwili mogły zelżeć w bezładzie. Potem jednak przyszła świadomość. Ginę, myśl wyrwała się naprzód jak pies spuszczony ze smyczy. Wraz z nią pobiegła cała fala kolejnych, krótkich zdań. Ratować, tonę, woda, woda wszędzie. Kiedy one biegły, jego ciało postanowiło poradzić sobie z naporem wody i oprzeć się o coś, co pomoże mu wydostać się spod morskiej tafli. Słyszał jakiś bulgoczący głos, który niewiele mu mówił. Właściciel ręki patrzył na niego i krzyczał, kiedy ręka Endamiena zacisnęła się z całej siły na jego koszuli i pociągnęła go za sobą wprost w objęcia krainy trytonów i syren. 

ja marzę
o tym tylko marzę
by w oczach twych znaleźć swój port
ja marzę jak wszyscy 
samotni żeglarze
gdy wir ich porywa na dno

Szamotanina nie ustawała, ale Endamien kilkukrotnie zdołał przebić się przez taflę wody. Te momenty obfitowały w huragan wszędobylskich dźwięków, rżenie koni, ludzkie wrzaski, krzyki mew. Głosy przytłaczały go okrutnie, a zmiany ciśnienia powodowane ciągłym zanurzaniem drażniły jego uszy, nos i głowę. Ból w zatokach stał się w pewnym momencie nie do zniesienia, a skurcz łydki parzył, gdy tylko próbował się poruszyć. Kim była postać, która starała się go wynurzyć? Kto podał mu dłoń? Przez moment, gdy światło południowego słońca akurat nie uderzało wzroku, dojrzał srebrzystą czuprynę miotaną glonami i rozbryzgami wody. Potężna sylwetka nie dawała za wygraną, trzymając go wciąż w żelaznym uścisku. Co teraz? Co mieli robić? 
W oczach Arryna zagościła dzika panika.
Ginę.
Ja ginę.
Liście.



*upierdolonego
Re: Mały port królewski
Wto Sie 20, 2019 6:42 pm Re: Mały port królewski
Gość
avatar
Gość
Zgrabne qrugh było pierwszym słowem, które przyszło mu do głowy i zabrzmiało w pochłoniętym chaosem umyśle tak, jakby dławił się zdechłym węgorzem; valyriańskie gówno nie miało zbyt finezyjnego wydźwięku, a sam Aenys przed obliczem Nieznajomego mógłby zdobyć się na odrobinę uprzejmości, ale tylko ono potrafiło oddać sedno tego, w co na własne życzenie wdepnął.
W cuchnące, rozmiękłe od morskiej wody qrugh.
Przeczuwał, że będzie się działo – tak, jak skorupiak wie, że czeka go przednia zabawa, gdy poczuje pierwszy powiew pary unoszący się znad kociołka z wrzącą wodą. Na oczach niczego nieświadomych gapiów właśnie personifikowała się historia; Aenys Velaryon będzie pierwszym rycerzem w niespełna stuletniej historii Gwardii Królewskiej, który utonął w zdumiewającej mieszance szlamu, żywych ryb, martwych ryb i resztek ryb (a także – Siedmiu, miejcie ich w opiece – czegoś, co rybami wcale nie było, za to do złudzenia przypominało ludzką stopę).
Zanurkował w szambie, w mętnej toni portowej wody niemal dostrzegał silną dłoń Lorda Dowódcy kreślącą te słowa w Białej Księdze, ratując życie głupcowi, który nie opanował umiejętności przechadzania się po pomoście. Mógłby roześmiać się z nutką niepokojącej histerii w ochrypniętym od zaskoczenia głosie, gdyby nie woda podstępnie wdzierająca się do ust, nozdrzy i wielu innych otworów, z których istnienia na co dzień nie zdawał sobie sprawy.
Półprzejrzysty odmęt pochłonął go jak zachłanne ramiona kochanki, ściągając w dół, coraz niżej, aż pod stopami poczuł śliskie dno. Muśnięcie szlamu zadziałało orzeźwiająco, nagle z zielonkawej toni zaczęły wyłaniać się szczegóły – przewrócona, dziurawa łódka, ławica brzydkich rybek czmychająca przed kolejnym szarpnięciem i pnący się w górę brzeg, ledwie pół jarda na lewo.
Ty durniu, spod stóp wystrzeliła mgiełka mułu, kiedy odbił się od dna, niestrudzenie ciągnąć ze sobą stanowczo zbyt ciężki o kilka kamieni balast; Velaryon stracił czucie w ramieniu, które – z zadziwiającą desperacją i oddaniem – owinęło się w pasie coraz słabiej szamoczącego mężczyzny. Skończony durniu, w miarę wznoszenia lepiej widział słońce, ten złoty, rozmazany krążek na powierzchni wody, i pochyły, śliski brzeg, którego uskok nagle łupnął go w kolano. Miał wrażenie, że zapadają mu się płuca; poczuł jeszcze jedno, słabe szarpnięcie, ale nie śmiał spojrzeć na mężczyznę – uparcie sięgał w górę, tam gdzie woda się kończyła, aż do momentu, kiedy poczuł jak głowa przebija powierzchnię, a chłodne powietrze owiewa srebrzyste pasemka włosów.
Całą resztę pamięta jak przez zielonkawą mgiełkę: obrzydliwe mlaśnięcie, z jakim ciało topielca wylądowało na szczerbatych skałkach, głośne uuh! przy akompaniamencie którego Aenys kurczowo wciągnął powietrze do płuc i pełne satysfakcji plask!, gdy jego dłoń łupnęła o blady, mokry, pokryty kłaczkami zarostu policzek mężczyzny, zostawiając na nim czerwoną plamę.
Ty durniu!
A zatem tak wyglądała ta legendarna, valyriańska uprzejmość!
Re: Mały port królewski
Sponsored content

Skocz do: