Gdy woda sięga ust, głowa do góry!
Pon Sie 12, 2019 8:07 pm Gdy woda sięga ust, głowa do góry!
Gość
avatar
Gość
96 rok po podboju, Żelazna Wyspy


Na horyzoncie zamajaczyły żagle. Nie trzeba być wieszczką i zgadywać przyszłość z wonnego dymu, by wiedzieć, że skończy się to co najmniej jedną bójką i spłodzeniem kilku bękartów. W wiosce panować będzie poruszenie do następnego księżyca, a niejedna panna przyjdzie pozbyć się niechcianego brzdąca.
Wróciła spojrzeniem do rosłego mężczyzny, który z zaciętym wyrazem twarzy stał na progu jej chatki. Wyglądał na tragicznie rozdartego między pragnieniem zwymyślania jej a otrzymaniem malutkiej paczuszki, którą trzymała w kościstych dłoniach.
- Jakbyś się trzeźwy kładł do łoża, to nie potrzebowałbyś cudów – oznajmiła, marszcząc ostro zarysowaną brew.
- Nie przyszedłem tu słuchać babskiego wygadywania – burknął groźnie ogromny facet, choć widać było, że brakuje mu odwagi, by zadzierać z siłą nieczystą w postaci okrutnej niewiasty.
- Więc płać – wyciągnęła wolną rękę, czekając, aż wieśniak uiści zapłatę za specyfiki. Gdy drogocenna bransoletka spadła na jej dłoń, brew znów leciutko drgnęła, a wąskie usta wykrzywił złowieszczy uśmiech. – Chyba nie chcesz, żeby twoja kobieta rodziła szczury zamiast dzieci? Różne rzeczy się mogą wydarzyć od babskiego wygadywania.
Na jej dłoń spadła jeszcze sakiewka, która obiecująco zabrzęczał. Wyciągnęła w stronę korpulentnego mężczyzny płócienny woreczek ze specyfikami, które miały pomóc na potencję dryblasa. Ten odebrał go gwałtownym gestem i ruszył wąską ścieżką, wyklinając niemiłosiernie, ale na tyle cicho, by wiedźma nie usłyszała.
Mara znużona pokręciła głową.
- Taki duży chłopiec, a nie umie kobietą się zająć – jeszcze raz spojrzała w kierunku widocznych na horyzoncie okrętów. Nie potrafiła z tej odległości zgadnąć, kto był ich kapitanem, ale wiatr szeptał, że tego dnia może spodziewać się odwiedzin.
Re: Gdy woda sięga ust, głowa do góry!
Gość
avatar
Gość
Manon siedziała ze swoją załogą na pokładzie statku, który zbliżał się do brzegu i popijała rum, śmiejąc się i ciesząc z pozyskanych na tej wyprawie łupów, których było pod dostatkiem. Żywność, drewno, tkaniny, to było najważniejsze. No i kolejna osada poznała ją jako 'Czerwonego Kapitana'. I to dosłownie, bowiem kiedy jeden chłop nie chciał pozwolić by zabrano jego plony i rzucił widłami w Manon, które drasnęły jej rękę, Saltcliffe z maniakalnym uśmiechem na ustach podniosła widły i złamała drewnianą część w połowie. Potem powiedziała by chłop wybrał broń, może nawet być jakaś z ostrzem od jednego z jej piratów, a jeżeli ją pokona to ona i jej załoga odpłyną nie zachowując niczego co wzięli. Chłop chyba nabrał nieco pewności siebie i wybrał jeden z mieczy piratów, który wydawał mu się odpowiednio duży, a Saltcliffe skinęła głową by mu go udostępniono. Mężczyzna niewiele się namyślając zaczął nieudolnie nacierać, Manon po dwóch unikach, które wykonała bez wielkiego wysiłku wbiła mężczyźnie złamane widły drewnianą stroną pod żebra i zaczęła wciskać je głębiej ku górze, jednak nie za szybko, bowiem podważała nimi również żebra, by po chwili pomóc sobie również ręką. Usatysfakcjonowana była dopiero wtedy kiedy udało się jej wyłamać żebra na wierzch ciała. Wyszeptała wtedy mężczyźnie na ucho.
-Zdecydowanie jesteś przykładem tego, ze od czego się wojuje, od tego się ginie po czym obróciła się do reszty ludzi z osady i zapytała czy ktoś jeszcze chciałby wyrazić swój sprzeciw. Sprzeciwu nei było, a zabranie towaru poszło zdecydowanie dobrze. Kiedy wróciła na statek opatrzyła sobie draśnięcie na ramieniu, które opatrzyła, aczkolwiek pewnie niezby profesjonalnie.
Teraz Mara mogła zobaczyć czerwone żagle, a kiedy byli już bliżej, również przód statku, z charakterystycznym czerwonym upiorem. Manon zdawła sobie sprawę,że taka rana może się źle skończyć, wszak nie wiadomo co mężczyzna robił tymi widłami wcześniej. Była tylko jednak osoba, która mogła jej pomóc więc właśnie tam skierowała swoje kroki razem z dużą butelką rumu, kiedy tylko było to możliwe. Wciąż we krwi nieszczęśnika i czerwonym makijażu nawet trzymając jedno ludzkie żebro w jednej dłoni a butelkę w drugiej zapukała do drzwi chaty, w której mieszkała Mara.
Re: Gdy woda sięga ust, głowa do góry!
Gość
avatar
Gość
Otworzyła drzwi, nim kobieta zdążyła w nie załomotać. Zmierzyła ją srogim, odrobinę zaniepokojonym spojrzeniem. W pierwszej chwili nie była jeszcze pewna, czy krew należała do Manon, czy do jej wrogów. Gniewna zmarszczka pojawiła się na jej czole, a wzrok w końcu zatrzymał się na kawałku kości, które kapitan dzierżyła z taką dumą. Wzięła głębszy wdech, który dał jej cenną chwilę na rozpoznanie sytuacji.
- Krwawy ochłap? Różne rzeczy ludzie zostawiają na moim progu. Cuchnące ryby. Zdechłe kocięta. Dzieci. Raz nawet-
Zawahała się, a potem jednak zamilkła, rezygnując z dokładniejszej relacji o prezentach, którymi tak hojnie obdarowywali ją mieszkańcy, częstokroć za podszeptami kapłanów. Jej spierzchnięte wargi wykrzywił uśmiech.
- Dobrze cię widzieć, skarbeńku – oznajmiła w końcu nieco przyjaźniejszym i mniej zrzędliwym tonem, w którym było nawet miejsce na cieplejsze nuty. – Zanim wejdziesz, zmyj z siebie to świństwo. No, dalej – wyszła na stopnie domku i lekko skinęła głową, chcąc przywołać do siebie dzielną wojowniczkę niczym niesforną pannicę.
Wystarczyło kilka ostrożnie postawionych kroków po stromym zboczu, by znalazły się na kamienistej plaży. Morze tego dnia było spokojne, fale jedynie leniwie lizały jego brzeg, a wiatr ledwie poruszał liśćmi drzew. Mara z przyjemnością wsłuchiwała się w ten jednostajny, łagodny szum. Wiatr łaskotał w policzki i plątał włosy.
- Słona woda oczyszcza. Zmyj z siebie te wszystkie okropieństwa – nie chodziło tylko o plamki krwi, ale również czyny. Morze przyjmowało w darze wszystko. Dobre i złe uczynki. Za żadne nie należało spodziewać się nagrody. Nagrodę należało odebrać samemu.
Było jednak coś rozkosznie orzeźwiającego i magicznie energetyzującego w zanurzeniu twarzy w chłodnej tafli. Wystarczyło przymknąć oczy i wsłuchać się w łagodny szum, który przypominał nieustający, równy puls, a wszystko inne na moment zamierało.
Re: Gdy woda sięga ust, głowa do góry!
Gość
avatar
Gość
Manon uśmiechnęła się od ucha do ucha, jednak dla przeciętnego człowieka spoza Żelaznych Wysp nie byłby to zapewne miły uśmiech. To był uśmiech kogoś, kto znajduje wyjątkową, wręcz perwersyjną przyjemność w szale walki, im brutalniejsza tym lepsza. No i Manon zawsze trochę bawiło jak wrażliwa na takie widoki jest Mara, choć podejrzewała, że osoby które zajmują się leczeniem i kto wie jeszcze jakimi innymi tajemniczymi praktykami muszą być nieco bardziej wrażliwe by były dobre w tym co robią. Nie każdy może władać mieczem, inaczej wszyscy by poumieral od ran, głodu, albo z nudów.
-Nie wiem, pomyślałam, że może się przydać. Cuchnące ryby to marnotrawstwo. Za to, właściciel tego, żebra nie będzie go już potrzebować, więc nie ma się o co martwić odparła zupełnie niewzruszona miną, z która przywitała ją Mara, i wciąż wydawała się dumna ze swojej zdobyczy, co więcej wcisnęła żebro Marze w ręce, tak samo zresztą jak butelkę rumu.
-Coś na odprężenie Zaśmiała się lekko słysząc jej kolejne słowa i to jak nią dosłownie komenderuje. Mało komu uszłoby coś takiego na sucho.
-Niektórzy mawiają, że krew naszych wrogów na naszym ciele jest najlepszą zbroją, bo nie ma jej kto już przebić odparła na to, jednak poszła posłusznie po stromym zboczu w kierunku plaży. Wiatr na twarzy połączony z zapachem morza był czymś naprawdę przyjemnym. Żelazne Wyspy na szczęscie były miejscem, kiedy nawet stojąc na lądzie nie zapominało się o morzu, w przeciwieństwie do innych krain Westeros.
-Ciebie też dobrze widzieć. Twój dom, to jedno z przyjemniejszych miejsc jakie znam odparła szczerze stojąc już na plaży. I chyba nie tego Mara się spodziewała po swoich słowach, ale Manon zamiast zmoczyć jedynie twarz rozebrała się do naga i weszła do morza, pozwalając by fale obmywały ją całą. Przez chwilę czekała czy Mara do niej dołączy jeśli jednak nie to po paru chwilach wyszła i ubrała się z powrotem.
-Teraz już dobrze Maro? zapytała uśmiechając się pod nosem
Re: Gdy woda sięga ust, głowa do góry!
Gość
avatar
Gość
Lekko, bardzo powoli pokręciła przecząco głową. Nie zamierzała towarzyszyć Manon w kąpieli. Pobłażliwy uśmiech wykrzywił jej lekko usta, gdy obserwowała, jak dziewczyna bez skrępowania zrzuca ubranie i z przyjemnością zanurza się w słonej wodzie. Morze przygarnęło dziewczynę w swoje zimne objęcia, a sól lekko szczypała w rany, obmywając kapitan z krwi i brudów, zabierając ze sobą wszystkie ślady bitwy.
Mara traktowała Manon zawsze z czułością surowej matki, choć nie była nawet od niej starsza. Nie obawiała się jej gwałtownej natury. W pewnym sensie intrygowała ją natura kobiety. Miała w sobie siłę woli mężczyzny, ale też pozwalała ponosić się pragnieniom czy kaprysom. Nawet, teraz gdy wystarczyło jedynie przemyć twarz, Manon bezceremonialnie rozebrała się i wskoczyła do morza.
Nigdy nie decydowała się na półśrodki.
Zgarnęła włosy, wiążąc je w niedbały warkocz, z którego wkrótce same się wyplątały. Spokojnie czekała na brzegu, aż wojowniczka skończy kąpiel. Spojrzenie utkwione miała w odległym horyzoncie, pozwalała myślą odpłynąć równie daleko. Dopiero głos Manon wyrwał ją z zamyślenia.
- Zdecydowanie lepiej – stwierdziła, zerkając na mokrą pannę. Zatrzymała spojrzenie na ranie, która podczas kąpieli musiała ponownie się otworzyć, krew płynęła z niej niezbyt obficie, ale była niepokojąco zmieszana z żółtą wydzieliną. – Zajmę się tobą, a ty opowiesz mi, co słychać na morzu, bo tu najwyżej Peter dorobił się jedenastego syna, a Jane ukradła kurę.
Wskazała jej drogę powrotną do chaty, w której wesoło trzaskał ogień. W środku jak zawsze dominował zapach suszonych ziół, których zresztą cała sterta leżała w kącie. Obok nich stała przyniesiona przez Manon butelka alkoholu i podarunek w postaci krwawego ochłapu.
Re: Gdy woda sięga ust, głowa do góry!
Gość
avatar
Gość
Czegóż miałaby się wstydzić, nie wstydziła się na statku, to i nie wstydziła się tutaj na plaży w samotności nie licząc osoby, którą uznawała, za jedną z nielicznych swoich przyjaciółek na świecie. Sama kąpiel była przyjemna, pobudzająca, a jednak w łagodnych falach, które tylko lekko nią kołysały odprężały ją. Szczypanie spowodowane solą, która dostała się do rany jej nie przeszkadzało, zawsze była zdania, że odrobina bólu od czasu do czasu sprawia, że człowiek czuje po prostu, że żyje. Nie przeszkadzało jej to po prostu zamknąć na chwilę oczy i oddać się morzu. Nie przeszkadzała jej krew, którą miała na sobie, jednak najwyraźniej zmycie jej było ważne dla Mary, nie protestowała więc.
Manon zdecydowanie czuła się nieraz w tej relacji jak karcona córka, jednak nie przeszkadzało jej to, wiedziała bowiem, że koniec końców Mara chciała dla niej dobrze. Nie było więc powodu nawet okazywać wobec niej swojej gwałtownej natury. Co więcej również Manon nie obawiała się Mary i jej reputacji jako czarownicy.
A półśrodki? One były dla słabych i niezdecydowanych.
Kiedy wyszła z wody, wycisnęła wodę z włosów po czym otrzepała się po prostu z kropel wody na ciele. Wtedy właśnie zobaczyła ranę, która się otworzyła, nie ubierała więc górnej części swojego odzienia, spodziewając się, że Mara właśnie tą ranę miała na myśli. Ruszyła za nią do jej chaty, którą tak lubiła, nawet zapach był tam odprężający, nie mówiąc już o przyjemnym cieple i trzaskającym ogniu. Manon sięgnęła po butelkę rumu, usiadła tak by Mara mogła mieć łatwy dostęp do jej ramieniam otworzyła ją zębami, wypluła korek i pociągnęła rumu z butelki, podając ją Marze.
-Ostatnia wyprawa była całkiem udana. Przywieźlismy sporo jedzenia i tkanin. Ale to nie wystarczy trzeba będzie płynąć jeszcze raz. I kolejny, i kolejny. Potrzebujesz czegoś szczególnego? zapytała zerkając na Marę.
Re: Gdy woda sięga ust, głowa do góry!
Sponsored content

Skocz do: