Arwen Belmore
Wto Sie 06, 2019 8:24 pm Arwen Belmore
Gość
avatar
Gość



Imię i nazwisko
Arwen Belmore

data i miejsce urodzenia
69 rok pp, Wiedźmia Wyspa, Deepwater

miejsce zamieszkania
Strongsong, Dolina

zajęcie/funkcja w rodzie
regentka i matka przyszłego lorda Belmore

nazwisko matki
Lorra Upcliff

wyznawana religia
Siedmiu

stan cywilny
wdowa

Biografia

Wiedźmia Wyspa zawsze szczyciła się szemraną reputacją. Mężczyźni mieszkający tam żyli intensywnie i krótko. Co innego kobiety. Te dożywały zwykle sędziwego wieku a plotki o ich rzekomo magicznych zdolnościach krążyły znacznie dalej niż znajdujące się najbliżej Gulltown. Wiedźmia Wyspa ponoć nie bez powodu nosi taką, a nie inną nazwę.
Lorra Upcliff wyszła za mąż za swojego kuzyna. Krucha to była kobieta, blada jak śnieg, rumiana jak krew i czarnowłosa – jak heban. Pomimo swej kruchości powiła mu jednak dwóch synów i jedną córkę. I to tę ostatnią rozpieszczała jak mogła, swoje oczko w głowie. Gulltown znajdowało się wystarczająco blisko, by bez większych problemów sprowadzać ozdobne materiały na suknie i sukienki a także inne bibeloty mające poskromić chimeryczny charakter i próżność krnąbrnej córki. Przekazywała wiedzę, którą otrzymała od własnej matki; kobiety z tych wysp znały się na ziołach.

Selwyn pojawił się w Głębokich Wodach gdy miała kilkanaście lat. Został by pełnić funkcję giermka podczas swego szkolenia na rycerza. Najpewniej nie był ulubionym synem ojca, skoro ten wysłał go aż tutaj na Wiedźmią Wyspę. Szybko się dotarli, by w końcu pozwalać sobie na przelotne i ukradkowe spojrzenia czy przypadkowe muśnięcia dłoni. Gdy gdzieś wyjeżdżał - stała w oknie wieży by się pożegnać. Czekała tam też gdy wracał.
- Moje serce należy do ciebie, Selwynie - powiedziała mu kiedyś. - A czy twoje do mnie?
Wiedziała, że mogłaby mu oddać wszystko, czego by tylko zapragnął. Poza ręką, została bowiem obiecana jego bratu. Gdy skończyła siedemnaście lat została wydana za Jona Belmore'a i zamieszkała razem z nim i jego rodziną w twierdzy Strongsong.

Nie rozpaczała po pierwszej miłości. Mając Selwyna na wyciągnięcie ręki cieszyła się, że jej mąż jest dziedzicem, przyszłą głową rodu. Jedno z jej dzieci zajmie kiedyś jego miejsce. Że wyrwała się z małej wyspy na kontynent. Szybko zdobyła sympatię i względy swojego teścia, lorda Belmore. Zarówno kłamstwem, które bez trudu wypływało z jej ust jak i odrobiną prawdy. Stała się ozdobą dworu; jej próżność została mile połechtana, kaprysy spełniane.
Miała wszystko, poza Selwynem. Odwrócił się od niej gdy została żoną jego brata. Unikał kontaktu, odwracał wzrok jakby spojrzenie kobiety miało go wypalić od środka a dotyk zarazić najobelżywszą z przypadłości. Uczciwość, jaką żywił do brata traktowała jak zdradę. Sztylet wbity prosto w plecy. Nie minęło wiele czasu gdy i on doczekał się żony. Arwen obdarzyła Darlene szczerą i czystą nienawiścią, którą ukryła pod całunem fałszywych uśmiechów i sztucznej przyjaźni. Zazdrością, która paliła jej serce jak rozżarzony pręt. Darlene była jak drzazga pod jej jasną skórą, jak kamyk w bucie, ziarno piachu pod powieką.

Problemy z Księżycowymi Klanami trwały na ich ziemiach odkąd pamiętała. Nie jeden ani nie dwa razy wzbierał w niej gniew gdy do Strongsong docierały informacje o napadach na kupców. Nie śmierć ludzi ją poruszała, a utrata rzeczy, które dla niej wieźli. Żarliwie popierała wszelkie wyprawy przeciwko klanom choć nie lubiła, gdy Jon brał w nich udział. Póki nie spłodził potomka nie miał prawa wystawiać się na jakiekolwiek niebezpieczeństwa. Nie kochała go. Ale lubiła.

Jeszcze większy gniew poczuła gdy dowiedziała się, że Darlene jest brzemienna. Wściekłość paliła jej duszę a słodki jad toczył się z ust, gdy pomagała szwagierce przy zapinaniu sukni. Obiecała sobie samej i przed siedmioma bóstwami, że skoro ona nie może mieć Selwyna - nikt nie będzie go miał.
- Prawie ze mną nie rozmawia, Arwen - westchnęła któregoś razu gładząc ręką duży brzuch. Niedługo miała urodzić.
- Jest oddany rodzinie i naszym ziemiom - odparła zaplatając jasne włosy Darlene w warkocze. - Ale w rzeczy samej, ciągle chodzi nieobecny, o ile w ogóle przebywa w domu! W dodatku szorstki w obyciu. Może ma kochankę w którejś z wsi? Ale przecież nie byłby takim głupcem, prawda?
Zaszczepiała w sercu kobiety obawy, niepewność i frustracje, które już i tak wcześniej rozszarpywały jej spokój ducha.

Uczta chyliła się już ku końcowi, mimo to na zastawionych ławach nie brakowało jedzenia ani wina. Niektórzy z gości zasypiali pijani, oparci o stoły, inni wciąż prowadzili senne, pijackie dyskusje. Wstała spoglądając na drzemiącego Jona, omiotła spojrzeniem i pozostałych. Wielgachnego jak góra Lefforda, braci Arrynów, przystojnego Lockwooda, który przygrywał na swojej śmiesznej lutni podśpiewując sprośną piosenkę. Wzięła swój kielich z winem i powolnym krokiem ruszyła w stronę drzwi oglądając się na Selwyna. Kilka miesięcy temu Darlene urodziła mu dziecko. Kobieta widziała, jak jej mąż wychodzi za Arwen z sali.
- Czy twoje serce nadal należy do mnie? - zapytała kładąc dłoń na piersi mężczyzny. Nawet nocą widok z okna wieży był niesamowity. Na czystym niebie mieniły się tysiące gwiazd. Płomień świecy zamigotał pod wpływem lekkiego podmuchu wiatru. Podwinęła wysoko materiał sukni siadając okrakiem na kolanach Selwyna.

Urodziła syna. Chłopiec był silny i zdrowy a imię otrzymał po dziadku - Julien. Jon wierzył, że dziecko jest jego, a Arwen skutecznie podtrzymywała swoje kłamstwo. Wiedziała też, że Darlene zna prawdę. W końcu odkryła przed kobietą swoją prawdziwą, gadzią naturę. Wciąż zaślepiona zawiścią i zazdrością kolejny raz postanowiła podlała ziarno, które zasadziła w szwagierce, pełnej zmartwień, frustracji i niepewności.
Przez okno wieży widziała, jak Darlene odbiera życie nie tylko sobie ale i swojemu dziecku rzucając się z wysokiego muru twierdzy. Wiedźma ze Strongsong pamiętała złożoną sobie i bogom obietnicę. Skoro ona nie mogła mieć Selwyna, nikt nie będzie go miał. A i on sam straci wszystko za to, że się od niej odwrócił. Kochała go. Na zabój.

Jon zginął podczas jednej z potyczek z Księżycowymi klanami zostawiając swoją żonę wdową a syna pół sierotą. Ciemne chmury zebrały się nad Strongsong kiedy i lord Belmore podupadł poważnie na zdrowiu. Mimo to Selwyn wyruszył w drogę by odnaleźć ciało brata. Długo nie wracał, przepadł bez wieści. Został spisany na stratę. Julien był zbyt młody by objąć rządy, rola ta przypadła więc tymczasowo Arwen. Od razu wypowiedziała otwartą wojnę klanom, które odebrały jej błękit oczu, którym oddała swoje serce. Zajęła miejsce przy stole, które przysługiwało dziedzicowi, rozkazała też ściąć parobka, który był od dawna drzazgą w jej oku. Zamierzała zostawić synowi miejsce przygotowane do twardych rządów. Bo takie, jej zdaniem, miał właśnie sprawować. W przypływie tęsknoty za ukochanym wygonić rozkazała służącą, której w jej pamięci Selwyn obdarzał zbyt długim spojrzeniem.
Aż w końcu powrócił. Syn marnotrawny i upadły kochanek. Razem z ciałem Jona. Zbliżyła się by unieść całun, którym był zakryty i cofnęła zaraz potem gwałtownie. Łzy zaszkliły w ciemnych oczach, po spowodowane jednak żalem. Ciało Jona cuchnęło. Na poły zgnite, zesztywniałe, zsiniałe, miejscami niemal czarne. Obrzydliwe.
Prawda była taka, że nigdy nie zasługiwała na Jona. On również na nią nie zasługiwał, a na kogoś o wiele lepszego.

Skrajne targały Arwen uczucia gdy spoglądała na niego na dziedzińcu. Odzyskała go, swoje serce. Mógł też odebrać jej władzę, którą zaczęła dzierżyć. Drugi syn lorda wrócił do domu, jednak usunął się w cień. Odczuła ulgę.
Nie zaprzestała szalonej krucjaty przeciw klanom, jak i nie cofała się przed skazywaniem ludzi na śmierć. Z każdym dniem gniew zaślepiał ją bardziej i bardziej. Złość i frustracja oplatały tak, jak pragnęła być opleciona ramionami Selwyna. Ten wciąz pozostawał nieosiągalny i zdystansowany, choć miał na rękaw krew, którą przelewała Arwen.



Umiejętności

Charyzma 50
Kłamstwo 70
Logika 60
Spostrzegawczość 60
Zręczność 20

Etykieta 50
Alchemia 15
Zielarstwo 65
Zoologia 10
Czytanie i pisanie

Re: Arwen Belmore
Wto Sie 20, 2019 8:19 pm Re: Arwen Belmore
Gość
avatar
Gość
Chyba skończyłam : o

Skocz do: