Stragany
Pon Lip 29, 2019 6:09 pm Stragany
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
Dwa rzędy drewnianych budek biegnących wzdłuż ulicy w pobliżu targu. Można zakupić tu produkty z niemal każdego zakątka Siedmiu Królestw, a zwykle panujący tu rozgardiasz to istny raj dla rzezimieszków. Poza owocami, warzywami czy słodkościami stoją tu budki z wyrobami metalurgicznymi i grabarskimi, a także nieliczne stragany, gdzie sprzedawane są wątpliwej jakości alkohole. Zwykle wędruje tędy patrol straży miejskiej, co zapobiec ma coraz rozliczniejszych kradzieżom na ulicach stolicy, lecz w tłumie chętnych na zakup ciężko upilnować każdej pary rąk. Stragany ustawiono pod ścianami biegnących wzdłuż uliczki budynków, dzięki czemu przejście środkiem nie powinno sprawiać żadnego problemu.
Re: Stragany
Pon Lip 29, 2019 6:11 pm Re: Stragany
Gość
avatar
Gość
30. dzień czwartego księżyca, 98 rok po Podboju.

To miasto potrzebuje deszczu.
Mięciutki kosmyk srebrzystych włosów zakręcił się niesfornie i przylgnął do wilgotnego od zaduchu karku.
Porządnej ulewy, która zmyje z ulic kurz i pozwoli nam oddychać.
Czuła, jak powietrze przykleja się do jej skóry. Każdy krok należało przypłacić wysiłkiem niewspółmiernym do efektów, każdy ruch był mozolną walką z gęstą jak zupa atmosferą, każdy oddech wiązał się z wciągnięciem w płuca kolejnej dawki stęchlizny. Królewska Przystań płonęła – żar odbijał się od brukowanych uliczek i wprawiał powietrze w delikatne falowanie, nawet bezpańskie psy podkuliły ogony, szukając najmniejszego skrawka cienia.
Za księżyc zacznie brakować wody.
Zastanawiała się, czy jej rodzeństwo o tym pomyślało, czy wykazali zainteresowanie czymś więcej niż zawartością własnych sakiewek i cudzych gorsecików, czy w ogóle przyszło im na myśl, że Czarny Nurt – dziś mulisty i spokojny – nie napoi całego miasta. Co najwyżej je wytruje; całe rzesze mieszkańców Królewskiej Przystani wylegiwało się na brzegach rzeki, ratując przed lejącym się z nieba skwarem. Nie setki, lecz tysiące ciał. Wszystkie półnagie. Wszystkie brudne.
Za pół księżyca podrożeje żywność.
W roztargnieniu musnęła lepki od potu kark, obserwując mijane stragany, znacznie mniej obfite niż zazwyczaj. Nieliczni mieszkańcy stolicy przemykali w cieniach budynków i jedynie naprawdę zdesperowani handlarze wylegli na ulice, żeby sprzedawać owoce muchom. Gdzieś z pobliża nadlatywały pierwsze, nierówne akordy Żony Dornijczyka, do których dołączył żałośnie nieudany śpiew.
Tak jasna niczym słońca blask, a pocałunki jej cieplejsze niż sama wiosna.
Powiedz mi, ser – podjęła niespodziewanie, zatrzymując zbrojny pochód obok jednego z czyściej wyglądających straganów. W drodze do cechu alchemików towarzyszyło jej czterech mężczyzn – trzech w czerwonych płaszczach straży miejskiej i jednej przyodziany w oślepiającą w słońcu biel.
Lubisz miodowe ciastka? – kilka miedziaków zabrzęczało cicho, kiedy wydobyła je z jedwabnej sakiewki, przyozdabiając łagodnym uśmiechem dziękuję, które skierowała do uginającego się w pokłonach straganiarza.
Gdyby teraz zobaczył ją ojciec, nie mógłby mieć córce za złe tego, co zaszło w Harrenhal.
Niektóre są z czekoladą, przyprawą korzenną lub rodzynkami. Ja wolę te zwyczajne, słodycz miodu nie potrzebuje dodatków – szczupła, wręcz wychudzona ręka wyciągnęła w stronę rycerza Gwardii Królewskiej okrągłe ciasteczko zawinięte w zielony liść winogrona. – Śmiało, Arysie. Nie zdążyłam go zatruć.
Re: Stragany
Pon Sie 05, 2019 7:24 pm Re: Stragany
Gość
avatar
Gość
Miał mieszane uczucia co do tej wycieczki; gorąc otulający Królewską Przystań i jemu mocno dawał się we znaki, szczególnie gdy trzeba było zamienić lekki wams na ciężką, białą zbroję, a przyjemnie wychłodzone korytarze Czerwonej Twierdzy na prażone słońcem, cuchnące ulice miasta. Cień – jedyny w najbliższej okolicy – zalągł się w błękitnych oczach, których spojrzenie spoczęło na smukłym karku księżniczki, prowodyrki rozkosznego spaceru. Przez krótką chwilę Arys obserwował srebrzysty kosmyk jej włosów, który niesfornie wymknął się z upięcia i przylgnął do jasnej skóry szyi. Czując niedorzeczną potrzebę, aby go odgarnąć, Swann odwrócił wzrok na nielicznych handlarzy i ich stragany, których zawartość jednak nie przyciągała uwagi. Tę niepodzielnie i bezwiednie zawłaszczyła Rhaella. Słyszał o wydarzeniach mających miejsce w Harrenhal; niełatwo było mu skonfrontować je z obrazem księżniczki, który miał wypalony pod powiekami ciężkimi od niewyspania.
Zamrugał powoli, odpędzając senność.
Czuł się dziwnie ociężały, jakby żar lejący się z nieba wypalał ostatnie pokłady energii, którą zwykle niestrudzenie emanował. Powolne gotowanie się w zbroi, mimo wszystko nie mogło stać ponad obowiązkami. Własne uczucie dyskomfortu nie byłoby usprawiedliwieniem dla błędów, dlatego spojrzenie bladych oczu nie przestawało przesuwać się ponad nielicznymi głowami, tych którym niestraszne było palące słońce. Powściągnął myśli zdradliwie uciekające w stronę kielicha – dzbanka, a może dwóch – chłodnego, cierpkiego wina czekającego na jego powrót do Wieży. Miał cichą, dość nieśmiałą nadzieję, że Aenys również będzie na miejscu. Od tamtej pamiętnej nocy sprzed dwóch księżyców wyczuwał w przyjacielu coś, czego nie rozumiał i co wciąż mu się wymykało, mimo wielu prób pochwycenia.
Powiedz mi, ser.
Ciemna brew uniosła się w leniwym oczekiwaniu, gdy Arys zatrzymał się tuż za plecami Rhaelli, która dość niespodziewanie postanowiła zrobić przystanek przy jednym ze straganów.
Ciastka? Naprawdę?
Lubię – stał na tyle blisko, że nie musiał specjalnie podnosić głosu, aby księżniczka mogła go usłyszeć, mimo dźwięków okrutnie fałszowanej Żony Dornijczyka, którą domorosły grajek postanowił skatować i tak już znękane upałami otoczenie. Przez krótką chwilę Swann zastanawiał się, czy nie szepnąć słowa towarzyszącym im strażnikom miejskim, żeby zakończyli druzgoczące uszy przedstawienie.
Zrezygnował z tego pomysłu, nie chcąc robić większego zamieszania, niż było to konieczne; obecność na targu jednej z królewskich córek, Białego Płaszcza i trzech strażników przyciągała już i tak wystarczająco wiele niepotrzebnej uwagi.
Dziękuję, księżniczko – uśmiechnął się, starając ukryć za tym uśmiechem, to jak bardzo zbiła go z tropu, wychodząc z roli, w której przed laty obsadził ją królewski dwór, a którą to odgrywała doskonale jak głosiły, chociażby wieści dochodzące spomiędzy ponurych murów Harrenhal. Arys nie kazał jej czekać, przyjmując z delikatnej dłoni owinięte w liść ciasteczko. Lewy kącik ust drgnął mu w reakcji na żartobliwą uwagę na temat otrucia; bynajmniej nie było w tym rozbawienia, choć za takie mogłoby ujść w niezbyt uważnych oczach. Resztki apetytu, który czuł na widok miodowego smakołyka zniknęły równie szybko, co się pojawiły. – Nawet przez myśl mi to nie przeszło, pani.
Re: Stragany
Pon Sie 05, 2019 8:58 pm Re: Stragany
Gość
avatar
Gość
Nawet ona nie była na tyle szalona, by dobrowolnie opuszczać zbawienny chłód Czerwonej Twierdzy i orzeźwiające wino w równie upalny dzień, jak ten. Wizyta w Królewskiej Przystani miała być jednak krótka, a czas, którym dysponowała, przepływał przez jej palce nieubłaganie jak zimne strużki wody. Wystarczyło przeprawić się przez kilka ulic, by dotrzeć do Cechu Alchemików, gdzie na Księżną Protektorkę czekała kolejna pula naglących obowiązków. To tylko tyle, prawda? Krótki, niepozorny spacer, na który wolała nie zabierać Białego Płaszcza, lecz postawiony przez władcę warunek wykluczał podobną możliwość. Wiedziała, dlaczego pan ojciec nalegał na obecność Królewskiego Gwardzisty i skąd wybór akurat tego, konkretnego rycerza.
Ser Ryam Redwyne wciąż pamiętał ją jako małą dziewczynkę i mógł ulec wspomnieniom.
Ser Aenys Velaryon był niemal rodziną, a choć nie mówił zbyt wiele, łatwo poddawał się wzmiankom o morzu.
Ser Arys Swann był zagadką, której Rhaella wciąż nie rozwikłała; pamiętała strzępki jego dokonań i walk o miedzę na Pograniczu, ale zbyt szybko po jego mianowaniu opuściła stolicę, żeby dowiedzieć się czegoś więcej.
Poza tym, że lubi ciastka i nie jest dość przekonujący w łgarstwach.
Mam nadzieję, że jesteś lepszym rycerzem niż kłamcą – w roztargnieniu zdmuchnęła z czoła niesforny kosmyk, który postanowił pójść w ślady swego brata na karku i przylgnąć do rozgrzanej jak smocze łuski skóry.
Może powinnam wziąć jedno dla Vi… – zamarła, kątem oka dostrzegając ruch tak niewłaściwy dla ciężkiego od upału powietrza. Coś – ktoś – wykonał zamach, kiedy kolejne słowa Żony Dornijczyka osiągnęły nowe stadium fałszu, a niewielki, okrągły przedmiot pokonał odległość kilku jardów wystarczająco szybko, żeby nikt nie zdążył zareagować. Nagłe milczenie, które zapanowało w gęstym żarze letniego popołudnia, przerwane zostało równie niespodziewanie, jak się zaczęło zaledwie jednym, pełnym szoku i lekkiego bólu dźwięku.
Och.  
W krótkim westchnięciu zawarła całą gamę emocji, które wybuchły w jej umyśle równie żwawo jak nadgniły owoc rozpryśnięty na materiale jasnej sukni. Piaskową barwę materiału splamiła ciemna czerwień, obślizgła i lśniąca wyzywająco w promieniach bezwzględnego słońca. Była wszędzie: tuż pod linią piersi i na nagiej skórze niewielkiego dekoltu, na talii i biodrach, kilka kropel odprysnęło na zbroje strażników oraz biały płaszcz Gwardzisty, wyglądając na nim jak…
To krew? – opuszki palców nieśmiało musnęły olbrzymią, szyderczą plamę; wciąż słyszała to idiotyczne pytanie, które zdradziło kłębiące się w pochylonej głowie obawy. Poczuła na skórze nieprzyjemnie lepką mieszankę kawałków nadgniłego warzywa i soku, a wszystko to okraszone słodkawym odorem zepsucia oraz echem bólu od impetu uderzenia; wieczorem zapewne odkryje na skórze nierówny, siny ślad.
Mógł…
Mnie zabić?
Rozszerzone z zaskoczenia oczy przesunęły się bezwiednie po na wpół opustoszałej uliczce, teraz nienaturalnie cichej. Umilkły nawet dźwięki Żony Dornijczyka, jak gdyby cała stolica wstrzymała oddech w oczekiwaniu na reakcję Rhaelli.
Ty…
Bezużyteczna góro żelastwa?
Wzrok, dotychczas błądzący bezwiednie, teraz twardy jak stal, zatrzymał się na Białym Płaszczu, doszukując się w nim – nie w trubadurze ani pozbawionym celności furiacie – winy.  
Właśnie zginęłam na twojej służbie.
Szept, równie ciepły jak bryły lodu spajające Mur, przeciął powietrze ze świstem. Najwyraźniej wszystko, a w szczególności Rhaella, wróciło do normy bądź – w tym konkretnym przypadku – nienormalności. Oto kolejna rzecz, którą odkryła na temat ser Arysa Swanna.
Był beznadziejny w wykonywanej pracy.
Re: Stragany
Czw Sie 22, 2019 10:56 pm Re: Stragany
Gość
avatar
Gość
Suchość w ustach drażniła, stając się kolejną przeszkodą na drodze ku docenienia gestu księżniczki. Arys przeciągnął odrętwiałym językiem po podniebieniu, nie mając pewności czy uda mu się przełknąć lepkie od słodyczy miodu ciasteczko. Zmagania godne rycerza, pomyślał z przekąsem, zniecierpliwiony własnym zachowaniem i manierami, które w gorącym powietrzu psuły się niczym sztuka mięsa.
Wiedział, że nie ma prawa narzekać i to nie tylko dlatego, że nikt go nie pyta o zdanie.
Towarzyszenie najmłodszej córce króla przy wizycie w Cechu Alchemików było zajęciem zdecydowanie ciekawszym od kilkugodzinnej warty na moście, która przypadłaby mu w udziale, gdyby nie niecodzienne wezwanie. Właściwie nie miał pojęcia, dlaczego wybór padł właśnie na niego, ale i nie zastanawiał się nad tym szczególnie wnikliwie – to nie miało żadnego znaczenia, prawda?
Zajęty przegryzaniem ciastka – było mięciutkie i świeżutkie; całkowite przeciwieństwo Arysa i jego imponującej, białej zbroi powoli zamieniającej się w piec hutniczy – Swann popełnił karygodny błąd.
Błąd nowicjusza, którym przecież nie był.
Pozwolił sobie na chwilę nieuwagi.
Pogrążony w upale, słodyczy miodu rozpływającej się na języku oraz srebrnym kosmyku włosów przylegającym do zgrzanego czoła, nie zauważył – nie mógł zauważyć? – nikłego poruszenia w nielicznym tłumie, ani gestu idącego z nim w parze. Dopiero ciche westchnięcie bólu – zdumienia – wyrwało gwardzistę z lepkiego stanu rozkojarzenia. Wyblakłe, błękitne oczy rozwarły się szeroko na widok ciemnej czerwieni rozkwitającej na jasnej sukni księżniczki. Nerwy – nagle mocno napięte postronki – szarpnęły się boleśnie na pół uderzenia serca, które wystarczyło, żeby Arys znalazł się przy księżnej protektorce. Niejasna myśl, że nagle zaczęło cuchnąć jakoś mocniej i inaczej zakotwiczyła się na skraju świadomości, gdy spojrzenie Białego Płaszcza przesunęło się po najbliższym otoczeniu, pozwalając oszacować niebezpieczeństwo rozmywające się wraz z gwałtownie urwaną zwrotką Żony Dornijczyka.
Nagła cisza, która zapadła na placu była wręcz paraliżująca.
Ruszcie się. Na co czekacie? – wściekłe fuknięcie rozdarło gorąc powietrza, uderzając w trzech strażników miejskich, którzy jakby właśnie na to czekając, ruszyli pomiędzy stragany.
Mogli się tylko domyślać, jak bardzo Swann zazdrościł im w tym momencie.
Sam oddałby wiele, żeby znaleźć się jak najdalej Rhaelli. Wystarczyło wcześniejsze, pobieżne spojrzenie, żeby wykluczyć jej podejrzenie. Zapach również nie przemawiał na korzyść krwawego zamachu, a sam Arys z trudem powstrzymał się przed zmarszczeniem nosa.
Dlaczego właśnie na jego służbie musiało dojść do podobnej farsy?
I wcale nie było mu do śmiechu, kiedy patrzył na księżniczkę upstrzoną brązowo–bordowymi plamami cuchnącego soku.
Pierwszy trup ponoć najmocniej zapada w pamięć – warknął cicho, nim zdążył ugryźć się w język.
Mięśnie na szczęce zadrżały, gdy zacisnął zęby, górując nad Rhaellą i odpowiadając rozzłoszczonym spojrzeniem na lodowaty fiolet jej oczu. Mimo to palce zręcznie rozpięły srebrną broszę spinającą jedwabny płaszcz, który zaraz wysunął w stronę kobiety. Słowa wypowiedziane przed zaledwie chwilą, odbiły mu się czkawką; na rzyć Nieznajomego, dlaczego?
Wybacz, księżniczko – głos zagrzechotał głucho w nieudanej próbie załagodzenia wcześniejszych słów; nigdy dobrze nie panował nad emocjami, nigdy też nie zrugano go w ten sposób.
Właśnie zginęłam na twojej służbie.
Re: Stragany
Sponsored content

Skocz do: