Karczma "Smocza Paszcza"
Sob Lip 27, 2019 8:51 pm Karczma "Smocza Paszcza"
Mistrz Gry
Mistrz Gry
68
Niewielka, ale zawsze zapełniona po brzegi tawerna ulokowana jest w pobliżu Cechu Alchemików, przez co mawia się, iż najczęściej pijanym tu trunkiem są ich szczyny. Nie jest to miejsce przeznaczone dla szlachetnie urodzonych – przynajmniej tych, którzy obnoszą się ze swoim pochodzeniem i nie mają dość siły w pięściach, żeby się obronić – a tym bardziej nikt o zdrowych zmysłach nie sprowadziłby tu kobiety. Karczma jest miejscem, w którym gromadzą się najciemniejsze męty Królewskiej Przystani; mawia się, że można wynająć tu truciciela, mordercę, złodzieja i niejednokrotnie jest to jedna osoba łącząca wszystkie te cechy. Serwowany w Paszczy alkohol ma wątpliwą jakość, a jedzenie niejednego doprowadziło na granicę śmierci.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Wto Lip 30, 2019 12:28 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Po hołdzie, przed polowaniem. Drugi dzień piątego księżyca 98 roku.


Lata minęły, odkąd Duncan był w stolicy. Tak po prawdzie, to ostatni raz był tutaj chyba na poprzednim jubileuszu króla, ćwierćwiecze temu... bo wbrew powiedzeniu, że "Północ pamięta", Mormont nie był w stanie przypomnieć sobie innej wizyty. Nie był to jednak żaden problem, czy nietakt. Klęknął przed królem, zgrzytając zębami gdy odezwała się rana nogi - niech starzy i nowi bogowie wynagrodzą Lyrrze, bo naprawdę mu pomogła - a teraz, po wstępnym wychyleniu paru kielichów wina i zrzuceniu odświętnych, eleganckich szat, wędrował przez Królewską Przystań szukając odpowiedniego przybytku.

Mijał gospody i tawerny, karczmy i zamtuzy, ale żaden z tych lokali nie przypadł mu do gustu - wyglądały zbyt szykownie i elegancko, sprawiały zbyt dobre i porządne wrażenie, a wesoły gwar i radosne śpiewy do wtóry słodkiej melodii lutni czy innego instrumentu były tylko dopełnieniem dobrego miejsca. Nie tego Mormont szukał. To znaczy, zamtuz "Kaprys" naprawdę wpadł mu w oko, podobnie jak stojąca przy wejściu dziewka w zmysłowo porwanej sukni, pokazująca swe długie, opalone nogi (i zachęcający trójkąt ciemnych, przystrzyżonych włosów w kroczu), to jednak Dunk zdołał powstrzymać swą chuć.

Szedł dalej, lekko tylko utykając, aż w końcu dotarł do wymarzonego miejsca. "Smocza Paszcza", grzmiał koślawy szyld. Unoszący się w powietrzu cuchnący zapach przywodził na myśl siarkę i szczyny, a dobiegające z oddali odgłosy pijatyki i przekleństwa jasno świadczyły, że to właśnie tego miejsca Niedźwiedź poszukiwał. Uśmiechnął się kątem ust, poprawił wiszący u pasa miecz świętej pamięci Rodrika (który musi przecież zwrócić rodzinie) i wszedł do środka.

Karczma była mała, lecz zaskakująco tłoczna i gwarna. Dunk z trudem przecisnął się tłum pijanych ludzi wątpliwego pochodzenia; sam miał na sobie swoje znoszone, podróżne szaty, poznaczone błotem i pyłem, a nawet i zaschniętą krwią. Nijak nie przypominał szlachetki, jakim był. Bardziej wyglądał na najemnika, któremu w życiu nie wyszło.

- Kufel ciemnego ale. - rzucił do ponurego karczmarza. Gdyby nie poplamiony tanim winem i tłuszczem fartuch, można by wziąć go za czeladnika albo kowala. Potężne ramiona, duże mięśnie, nos krzywy jak cholera... tak, to było miejsce, którego Duncan Mormont potrzebował.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sro Lip 31, 2019 6:11 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Prudence nie należała do dam, które po przyjeździe do stolicy będą siedzie bezczynnie i czekać na walki rycerskie. Nie po to spędziła tyle czasu w drodze, żeby nie mieć z tego żadnych korzyści. Chciała zobaczyć, jak żyją tutaj prości ludzie, a przy okazji trochę się zabawić. Leżało to w jej nieco buntowniczej naturze. Lubiła chodzić własnymi ścieżkami, żeby jak najwięcej w życiu doświadczy, a że potrafiła się obronić, jakoś specjalnie nie bała się samotnych wędrówek.

Odziana w długi, ciemny płaszcz przemierzała stolicę, na głowie miała kaptur, żeby specjalnie nie rzucać się w oczy, z drugiej jednak strony, kto ją tam kojarzył. Była zaciekawiona tym miastem. Wszędzie było pełno ludzi, co zapewne było spowodowane turniejem, to również jej się podobało, uwielbiała bowiem poznawać ludzi z wszystkich krain i słuchać ich opowieści, chciała bowiem w swoim życiu zobaczyć jak najwięcej.

Kiedy stanęła tuż przed karczmą " Smocza paszcza" postanowiła wejść do środka. Nie będzie przecież włóczyć się bez celu przez cały dzień. Doszła do wodopoju i zapewne spędzi tu dłuższą chwilę. Gdy tylko minęła drzwi zdjęła z głowy kaptur. Włosy miała zaplecione po bokach w warkocze, raczej nigdy nie można było jej zobaczyć z rozpuszczonymi, gdyż ceniła sobie wygodę. Ubrana była w zieloną tunikę i skórzane spodnie, u boku kto uważniejszy mógł zobaczyć srebrny sztylet. Nie wyróżniała się niczym w tłumie i o to jej chodziło.

Pewnym krokiem ruszyła w stronę szynkwasu. Wiedziała czego chce. Nie miała większego problemu z przejściem wśród tego tłumu, była bowiem nawet całkiem zwinna. Oparła się o ladę i czekała na swoją kolej. Kiedy karczmarz - swoją drogą paskudny jak to miejsce pojawił się przed nią odparła.
- Poproszę kielich wina. - Oczywiście z ogromnym uśmiechem. Prudence zawsze była miła, nieważne, czy miała do czynienia ze szlachtą, czy pospólstwem.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sro Lip 31, 2019 6:49 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Moritius w związku z tymi całymi turniejami przygotowaniami musiał nieco odpocząć. Od tak klasycznie zapić mordę zupełnie jak po ciężkiej wycince lasu. Turniej, a las rządziły się podobnymi prawami, trzeba było rąbać, rąbać i rąbać. Nie można było oczekiwać że coś samo przyjdzie. Dlatego też poszukiwał miejsca gdzie mógł by zwyczajnie zapić, pozwalając mięśniom należycie się rozluźnić dzięki trunkom wszelakiej maści. Natrafił tym sposobem na dość ciekawą tawernę, znajdowanie się obok cechu alchemików sprawiało że miał wrażenie że trunki mogą mieć nadzwyczaj mocne. W końcu sam nieco znał się na ziołach i niektóre potrafiły nieźle powalić. Nie mógł jednak przesadzać więc zamierzał skończyć na zwykłym miodzie pitnym lub też czymś co tam mają w przyzwoitej cenie.

Wszedł do karczmy przyodziany w czerwień, dość często noszoną przez niego. Wzbudzało to w lesie autorytet, a tego czasem potrzebował. Ciężko o czerwony barwnik. Na tym jednak spoczywał nieco szarawy wełniany płaszcz który pomagał mu nieco maskować się na ulicach królewskiej przystani. Minę miał klasyczną, od kolejny dzień ciężkiego życia. kiedy nagle na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, dostrzegł nikogo innego jak Duncana Mormonta który zapijał właśnie w najlepsze. Sprawiło to że przysiadł się do niego z znienacka jak przysłowiowy cham i prostak.

-Mormont stary druhu, rozumiem że lata nie te ale żeby tak zapijać całymi dniami w karczmie. -
Rzucił następnie do karczmarza.
- Dwa ciemne piwa jedno dla mnie drugie dla kolegi. -
Następnie oczekiwał aż piwo do niego przybędzie, starając się nawiązać rozmowę z Mormontem tym razem spokojniej i dużo mniej wesoło.
- Słyszałem że jakiś drwal zabił ci przyjaciela. Wybacz że jakoś nie dostrzegłem że coś tam się dzieje nie tak, jednak wiesz jak jest z ludźmi, czasem wydaje się że kogoś znasz aby coś się sknociło. Proszę więc przyjmij moje kondolencje. -
Glover spokojnie zsunął płaszcz wydawało mu się tu jakoś ciepło co sprawiło że czerwień nieco przykuwała oko. Mimo tego że chciał się zrelaksować musiał wyjaśnić nieco sprawę, wcześniej nie miał okazji więc zrobił to teraz. Były to po części jego obowiązki. Następcą Lord Deepwood Mote musiał być praktycznie zawsze, no chyba że był sam w swoim pokoju. Albo gdy był pijany też zdarzało się mu zapomnieć... A właśnie na ich stoliku wylądowały dwa kolejne ciemne pachnące piwka.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sro Lip 31, 2019 7:42 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
"Wino". Ktoś prosił o wino, a Duncan - jak przystało na szlachetnie urodzonego moczymordę, który kawał życia spędził w rożnych gospodach i karczmach, tawernach i zamtuzach - od razu zlokalizował źródło tego głosu. Z kuflem w jednej dłoni i garścią miedziaków w drugiej przymrużył oczy, bo nie dowierzał, że widzi tutaj swoją własną siostrę. Najmłodszą z rodzeństwa, trzeba nadmienić; Irvon, najstarszy brat i Lord Wyspy, był teraz albo na turnieju, albo gdzieś w komnatach Twierdzy, załatwiając bogowie wiedza co. Duncan włóczył się po mieście szukając odpowiedniego miejsca do znalezienie fraje... kogoś chętnego do pomocy przy pewnej delikatnej sprawie, a Prudence... no, Prudence pewnie szukała okazji, by się wyszumieć.

Rzucił monety na drewno brudne i mokre od alkoholu i innych wydzielin, nie patrząc nawet, czy nie zapłacił za dużo. Sakiewkę miał ciężką, bo choć jego ród nie był zbyt zamożny, to do najbiedniejszych nie należał. Byli biedniejsi, o! Uniósł więc kufel do ust, upił srogi łyk gorzkiego, wodnistego i cuchnącego płynu, skrzywił się i otarł wargi.

- Wina tu chyba nie dostaniesz. - odparł, stając tuż przy siostrze. Mimo paskudnego smaku piwa, upił kolejny łyk. Było chłodne i nie chrzęściło między zębami, więc dało się pić. - A nawet jeśli, to przepłacisz i dostaniesz coś, co winno trafić do rynsztoka, siostrzyczko. - dodał niemalże w tej samej chwili, gdy przez kobietą pojawił się kielich. Trochę obtłuczony, brzydki, ale wypełniony lekko różowym winem, przywodzącym na myśl krew krążącą w wodzie.

Chwilę później do Mormontów podszedł nie kto inny, jak Glover. Moritius Glover! Duncan uśmiechnął się szeroko na widok bliskiego znajomego, bo co jak co, ale nie spodziewał się, że dostrzeże go właśnie w tym miejscu. Z radością przyjął kolejny kufel piwa, choć dopiero co zaczął pić własny.

- Glover! Coś ty ubrał, wyglądasz jakbyś świni spod rzyci wypadł. - rzekł na  powitanie, uśmiechając się do kompana i do siostry. - To nie był drwal i nie był to przyjaciel. Zbój najemny zaszlachtował mi człowieka, który był dla mnie jak brat. Resztę bandytów posiekaliśmy, zanim cokolwiek można było z nich wyciągnąć... - sprecyzował, tracąc momentalnie dobry humor. Świadomość, że ma przed sobą alkohol, siostrę i przyjaciela trochę to wynagradzała.

Gdzieś w głębi karczmy rozległ się brzdęk tłuczonego, glinianego dzbanka i czyjś ochrypły śmiech. Moment później w ruch poszły pięści, ktoś krzyknął, ktoś inny rzucił siarczystym przekleństwem i, zanim pijatyki zdołała się rozkręcić, było już po wszystkim. Duncan omiatał wzrokiem salę i losowych ludzi. Któryś z nich musiał być tym, kogo szuka.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sro Lip 31, 2019 8:42 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Królewska Przystań – cóż za piękne miasto! Wieczorne słońce zalewało dachy czerwonawą poświatą, a na niebie pojawiały się już pierwsze gwiazdy. Błyszczące punkciki wirowały przed oczami Aarona, gdy ten zadzierał głowę ku nieboskłonowi. Uśmiechnął się szeroko i zatoczył, wpadając wprost w ramiona rosłego Dornijczyka, który towarzyszył mu tego dnia. Naraz dobiegły do nich dwie chichoczące panny – cała ta gromadka zdawała doskonale się bawić już od dłuższego czasu. Trudno było jednoznacznie określić, czy osoby towarzyszące mężczyźnie pobierały za ten czas opłatę i kupczyły swoimi ciałami, czy też na co dzień zajmowali się czymś zgoła innym. W każdym razie wszyscy byli zjawiskowymi młodymi ludźmi i nawet gdyby kiedykolwiek przyszło im zarabiać na życie na ulicy – nie głodowaliby.
     Drzwi do karczmy rozwarły się z łoskotem, a do wnętrza wślizgnęła się rozbawiona ferajna. Część gości przybytku nawet nie zwróciła na nich uwagi – w okresie trwania uroczystości wielu dziwnych typów kręciło się po stolicy, uniemożliwiając sprawne funkcjonowanie prostym jej mieszkańcom. Towarzystwo udało się do jedynego chyba wolnego stolika, toteż Aaron wymienił z nimi czułości i sam skierował się do szynkwasu. Przy nim z kolei stała pewna blond dama.
     W każdej innej sytuacji, zważywszy chociażby na stan pana Manderly, mężczyzna od razu zacząłby badać grunt. Kobieta jednak rozejrzała się, dzięki czemu można było dostrzec jej twarz. Aaron pamiętał kobietę z własnego wesela, gdy oboje na chwilę postanowili odetchnąć od wszechobecnego tłoku i zaczerpnąć świeżego powietrza.
     – Prudence?! – dziedzic Białego Portu roześmiał się, po czym przystanął, a winno-piwna bestia skryta głęboko w jego trzewiach postanowiła sobie zaryczeć. Cóż, człowiek może z Północy wyjechać, ale Północ z człowieka chyba nigdy nie wyjdzie...
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sro Lip 31, 2019 8:57 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Prudence, jak to Prudence nie zauważyła starszego brata, gdyż była za bardzo zajęta sobą i chęcią dobrej zabawy. Oczywiście on - niczym prawdziwy detektyw nie mógł jej nie zauważyć. Ale, że zdradzą ją jej alkoholowe upodobania - tego się nie spodziewała. Kiedy usłyszała głoś brata podniosła wzrok znad postawionego przed nią kielicha, uśmiechnęła się szeroko i jednym haustem wypiła jego zawartość. Następnie wytarła usta rękawem swojej tuniki.

- Przepraszam bracie, coś mówiłeś? - Oczy jej się świeciły, widać było, że ma dzisiaj wyśmienity nastrój i jest gotowa na wszelakie przygody. Przysunęła kielich do karczmarza, żeby dolał jej jeszcze jedną porcję.
- Nie przeszkadza mi to, ważne by kolor był chociaż nieco różowy. - Prudence nie była specjalnie wybredna, a w zasadzie to wypiłaby wszystko, co chociaż troszkę pozwalałoby odpłynąć od rzeczywistości.

Prue zmierzyła wzrokiem mężczyznę, który przywitał się z jej bratem, kojarzyła go skądś, jednak nie miała pojęcia skąd dokładnie. Wtedy brat zdradził jego nazwisko, a wszystko stało się jasne. Cóż za zbieg okoliczności, Północ jednak ma podobny gust. Skinęła głową mężczyźnie na przywitanie i upiła spory łyk wina z kielicha, do którego karczmarz zdążył już dolać zawartości.
No i wtedy usłyszała swoje imię. Podniosła wzrok i usłyszała ryk. Znała tę gębę, no i co za kultura, nic się nie zmieniło od lat.

- Aaron Manderly.. Dawno się nie widzieliśmy. - Odparła z uśmiechem i przypomniała sobie jego wesele, na którym razem zaczerpywali świeżego powietrza. Cóż, zaczynało się robić coraz ciekawiej w tej Smoczej Paszczy.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sro Lip 31, 2019 9:48 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Glover widać został źle poinformowany, jednak tak to już było z plotkami. Czasem potrafiły być naprawdę dziwne. Dobrze że nie usłyszał o ataku żelaznych skoro to byli jacyś bandyci. Tylko czemu dotarła do niego zbagatelizowana plotka, czyżby ktoś chciał aby było tam spokojniej. Moritius postanowił przyjrzeć się bliżej sprawie.
- A przepraszam ktoś chyba sprzedał mi niezbyt konkretne plotki. Sprawa jest w takim razie naprawdę śmierdząca. -
Moritiusa naprawdę zasuszyło, sprawiło to aż praktycznie jednym rozpędem wypił połowę naprawdę sporego kufla piwa. Kiedy do jego uszu doszło dość głośne Prudence. Wówczas zdał sobie sprawę z tego że nie dostrzegł Prudence Mormont, już miał podejść przeprosić gdy usłyszał Aaron Manderly. Glover zdał sobie sprawę że w tym przybytku zebrało się naprawdę doborowe towarzystwo z północy. Nie mógł przejść obok tego obojętnie.
- Zaproszę ich, nie będziemy tak pić sami. - Powiedział ciszej do Duncana. Wstał następnie pozostawiając połowę piwa aby podejść do nich spokojnie zapraszając, dość oficjalnie.
- Szanowna i jak zwykle piękna pani Prudence Mormont, Panie Aaronie Manderly, drogie panie no i ty też. - uśmiechnął się do chłopaka który był chyba z Aronem.
- Serdecznie zapraszam do stolika, Ja stawiam pierwszą. Znaczy zapłacę, tylko wiecie w granicach rozsądku żeby nie padło Valirianskie wino z rocznikiem narodzin Egona zdobywcy. - Uśmiechnął się nieco śmiejąc z swojego średnio śmieszengo żartu. Choć prawda była taka że zbyt bogaty nie był.

Następnie odczekał oczywiście chwilkę na odpowiedz aby odprowadzić wszystkich do stolika. Oczywiście jeśli się zgodzili. Nie był pewien co piją jednak pewnie sobie zamówią co będą potrzebowali.
Wówczas Moritius postanowił dość bezpośrednio porozmawiać z Aaronem.
- Aaronie słyszałem że przystąpisz do walki grupowej na turnieju. Co powiesz na małą współpracę? - Glover raczej nie spodziewał się wygrać jednak, jak najbardziej rozsądnym wydawała mu się ta propozycja.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Czw Sie 01, 2019 8:54 am Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Podrzędna gospoda - karczma jakich wiele w Siedmiu Królestwach - w ciągu paru chwil stała się domem dla Północy. Mormont, Manderly, Glover... do kompletu brakowało tylko Starków, Umberów i Boltonów. Duncan z lekkim zaskoczeniem spoglądał na co raz to nowszych ludzi wkraczających do gwarnej karczmy i po raz pierwszy odkąd zjechał do stolicy, poczuł się jak u siebie. Przechylił kufel, pijąc zdrowie swoich znajomych.

- Prudence, to i Manderly się znacie? - zaczął marudzić, lecz nie miał nic złego na myśli. Od Niedźwiedziej Wyspy do Białego Portu droga była bardzo daleka, praktycznie trzeba było przedostać się z zachodniego krańca Westeros na wschodni. - Jak? Skąd? I dlaczego? - wskazał wpół opróżnionym kuflem na Manderly'ego i na siostrę. Sam był w tamtych stronach wieki temu i to tylko przejazdem, nie miał więc pojęcia, co też się działo między jego młodszą siostrą, a Aaronem.

- Tu dobrego wina nie dostaniesz, Glover! - odparł trochę głośniej, patrząc na przyjaciela. - Rozejrzyj się, człowieku, to, co pije Prudence to chyba najlepsze co ma do zaoferowania ta śmierdząca nora. Sprawa śmierci Rodrika śmierdzi tak samo paskudnie. Jak niemyta rzyć dziewki z burdelu. - dodał, dopijając szybko pierwszy kufel, ten, za który sam zapłacił przychodząc do Smoczej Paszczy. Od razu też sięgnął po drugi, zakupiony przez Moritiusa i przechylił go, przełykając gorzkie piwo.

Na chwilę wyłączył się z rozmowy, skupiając się na alkoholu. To, że w oczach innych mógł uchodzić za moczymordę, pijaczynę i zwykłego wieśniaka żłopiącego okowitę nie znaczyło, że nie potrafił przestać pić. Mógł przestać. Po prostu nie chciał. Przysłuchiwał się więc jednym uchem rozmowie o turnieju - na który sam miał obojętne, bo był po prostu zbyt stary, by w nim brać udział, a i przecież rana nogi co jakiś czas dawała mu się we znaki.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Czw Sie 01, 2019 9:02 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Wszystko potoczyło się jakoś tak szybko... Prudence odpowiedziała na pozdrowienie, następnie jej brat wyraził swoje zdziwienie, iż zna się z dziedzicem Białego Portu, a po kilku sekundach, za namową lorda Glovera, wszyscy siedzieli już przy jednym stole. Aaron rozparł się na ławie, po jego obu stronach zasiadły nadobne damy, a na za jego plecami, na oparciu ławy, rozsiadł się Dornijczyk, wodzący dłońmi po barkach Mandelry'ego. Otrzymawszy trunek, kobiety zaczęły spoglądać w kierunku Glovera i Mormonta – dla nich ta noc była wyłącznie wypadem biznesowym i najwyraźniej zwietrzyły kolejną możliwość zasilenia sakw.
     – Poznaliśmy się z Prudence parę lat temu w Winterfell – mężczyzna machnął ręką, najwyraźniej poczuwszy się do wyjaśnienia Mormontowi, co łączy jego samego i siostrę tego ostatniego.
     Trudno było się temu dziwić. Z jednej strony Manderly byli najbogatszym rodem na całej Północy i trudno było ich nie kojarzyć, aczkolwiek sława Aarona zdawała wyprzedzać go samego. Owoc najbardziej chyba egzotycznego związku mężczyzny z Północy i kobiety z Braavos, do tego nie było większym sekretem, iż dziedzic Białego Portu nie stroni od towarzystwa zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Do tego ci, którzy widzieli go w walce zwykle zastanawiali się, czy aby nie zaczyna tańczyć ze swoim przeciwnikiem. Zaprawdę dziwna była to persona.
     Manderly zmarszczył brwi, słysząc propozycję Glovera.
     – Niech i tak będzie, Glover! – na twarzy Aarona zawitał szeroki uśmiech. – Wyczuwam, iż żadna ze stron nie straci na tym interesie, a później, cóż, niech wygra lepszy! – możliwość nie zawracania sobie głowy jednym z przeciwników na długo przed rozpoczęciem się samej walki była całkiem obiecującą perspektywą. Jak to mawiali – czasem potyczkę wygrać można nie siłą, a sposobem.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Czw Sie 01, 2019 9:23 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Faktycznie nie minęła chwila, a całe towarzystwo z Północy plus ekipa lorda Manderlyego siedzieli już razem. Prue w między czasie zdążyła dopić zawartość swojego kielicha z tym tanim winem. Spoglądała uważnie na swoich towarzyszy, żeby nic nie umknęło jej uwadze, chwilę dłużej przyglądała się znajomym Lorda Mandarynki, wszak ich nie znała. Po chwili już zaczęła pić trunek, który zaproponował im lord Glover. Ona naprawdę nie była wybredna jeśli chodzi o alkohole.
Kiedy brat coś tam napomknął na temat tego, że ona i Manderly się znają tylko się uśmiechnęła. Jej rodzeństwo tak naprawdę mało o niej wiedziało, a może to i lepiej. Przynajmniej spali spokojnie nie wiedząc, czym zajmuje się ich siostra podczas samotnych podróży.
- Dawno temu w Winterfell - Rzuciła tylko komentarz i posłała Aaronowi przyjazne spojrzenie. Prudence często żałowała, że nie urodziła się mężczyzną, miała by dużo łatwiej w tym świecie. Tak to zawsze musiała się tłumaczyć i udawać. Powoli zaczynała do tego przywykać. Do tego dużo przyjemniej jej się spędzało czas z mężczyznami, jak chociażby tutaj. Z drugiej jednak strony miała świadomość, że dużo prościej jej było manipulować jako kobiecie - która zdaniem mężczyzn zapewne nie miała nic do powiedzenia.
Spojrzała na Glovera i odrzekła.
- Lordzie Glover, jeszcze będziecie mięli czas przedyskutować sprawy związane z turniejem, po co przejmować się tym podczas tego przyjemnego wieczoru? - odparła upijając spory łyk ze swojego kielicha. Zdawała sobie sprawę, że jej brat nie będzie brał udziału w turnieju, z racji swojego wieku, a ona jako kobieta również nie mogła sobie na to pozwolić, choć zgłosiła się na polowanie i tam pokaże co potrafi. Wolała więc zmienić temat na jakiś bardziej przystępny.

Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Czw Sie 01, 2019 11:11 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Glower zaśmiał się lekko słysząc słowa Duncana o tym że dobrego wina w tym przybytku nie zastanie. Była to prawda jednak co zrobić. Od tak zwyczajnie kontynuował spożycie alkoholu. Otrzymał również odpowiedz od Manderliego. Która zwiastowała że dogadają się bez problemu. Oczywistym było że północ powinna trzymać się razem. W końcu w tych zawodach dosłownie o to chodziło. Tłukło się innych dla zabawy aby nieco odstresować klasyka.
- W takim razie wszystko jasne. I kończę w takim razie - Odpowiedział nieco kąśliwie i szybko zanim pani Prudence zacznie go atakować za przedłużanie tematu. Aby zwyczajnie przejść na inny temat a właściwie to proponując jej aby go zaczęła.
- A więc panienko Prudence, jakiż to temat panienka proponuje. - Wzrok Glovera spoczywał na niej. Nie oszukujmy się nie znał jej dlatego był ciekawy co zaproponuje. On jak to ciekawski i często dość wścibski osobnik chciał ją nieco poznać. Bądź co bądź miał do niej niedaleko. Wystarczyło wsiąść do łodzi i popłynąć na niedźwiedzią wyspę. Glover przerwał po chwili jednak ten wzrok odpuszczając zwyczajnie Mormontowej, skierował za to wzrok na jedną z towarzyszek. Tą akurat bliżej niego spoglądając poważnie w oczy aby dopić do końca kufel, Glover nigdy nie pierdzielił się z piciem pił to niemal że jak sok. Bez żadnego grymasu czy wstrzymania. W końcu przywykł do tego smaku, lubiąc go wyjątkowo. A i za kołnierz nie wylewał. Dlatego też zamówił spokojnie od barmana, kolejne piwo, coby dogonić starego druha Duncana, w końcu zamówił mu piwo a nie mógł go tak upijać samemu się oszczędzając. Nie wypadało.
- Kolejne ciemne poproszę. -
Powiedział do posępnego barmana otrzymując kolejny kufel ciemnego letniego piwa. Czysta proza życia i zwykły relaks. Ponownie jego wzrok powrócił do koleżanki którą przyprowadził Manderly. Zdecydowanie, cieszył się że był tu Manderly przynajmniej było na kim oko zawiesić. Znaczy nie on ale towarzyszki były niezgorsze.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 02, 2019 8:59 am Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Atmosfera z każdą kolejną chwila rozluźniała się coraz bardziej. Gdyby nie stali bywalcy Smoczej Paszczy - to znaczy mieszkańcy Królewskiej Przystani, zwłaszcza ci nisko urodzeni - można by pomyśleć, że ta gospoda to najzwyklejszy przyczółek Północy na dalekim Południu. I za to Duncan wypił niemalże duszkiem wszystko, co miał w kuflu. Postąpił bardzo mądrze, bo już po chwili na stoliku pojawiło się kolejne piwo.

Nie on płacił, więc z wielką chęcią sięgnął po nowy kufel. Otarł usta, wypił duży łyk i stłumił potężne beknięcie. W obecnej sytuacji i obecnym miejscu mógł sobie pozwolić na takie zachowanie, ale jako, że obok była młodsza siostra, nie chciał dawać jej złych wzorców. I tak była kimś w rodzaju dzikiej, czarnej owcy w rodzinie. W końcu Mormont nic nie wiedział o tym, że była w Winterfell!

- Skoro Prudence i Aaron poznali się w Winterfell... - zaczął, unosząc nieznacznie kufel z ciemnym ale. - To gdzie są Starkowie? Jakoś ich tutaj  nie widziałem, nie licząc rzecz jasna hołdu, ale tam to wszyscy chyba byli. Wrócili na północ? Tłuką się na turnieju? Znaleźli jakiś przyjemny burdelik i mnie nie zaprosili? - zakończył serię pytań nieco wulgarniejszym, ale i znacznie weselszym, po czym znowu przechylił kufel. Pił trochę zbyt łapczywie i trochę piwa pociekło mu na brodę, ale szybkim i aż za bardzo wprawnym ruchem starł trunek, znacząc rękaw znoszonego ubrania.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 02, 2019 6:11 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Ludzi w przybytku zaczęło ubywać. Karczma nie cieszyła się najwyraźniej przesadnym poważaniem miejscowych. Aaron wyłączył się na moment z rozmowy – Glover przypomniał mu o nadchodzącym turnieju oraz o tym, że dziedzic Białego Portu obiecał ojcu, iż weźmie udział w walce na kopie. No bo jakże to tak – najstarszy syn rodziny z taką tradycją i nie walczy? W tego rodzaju potyczkach główną siłą była krzepa oraz zdolność do utrzymania się w siodle. Aaron nie miał co prawda większych problemów z jeździectwem (choć i tak daleki był wszelkim ideałom), a w samej walce polegał bardziej na zwinności, unikaniu ciosów i szukaniu słabych punktów przeciwnika. Jeżeli Manderly będzie miał szczęście, nie zostanie rozsmarowany po piachu zaraz po pierwszej szarży.
     Widząc zamyślenie swojego tymczasowego pracodawcy i wyraźne zainteresowanie ze strony jednego z jego towarzyszy, kobieta siedząca koło Aarona zaczęła odpowiadać na spojrzenia Glovera z wyraźnym zainteresowaniem na twarzy.
     – Stark w burdelu – Manderly prychnął nieoczekiwanie znad kufla, wyobrażając sobie jednego ze swoich kuzynów w domu uciech. Cóż, nawet jeśli korzystali z tego typu miejsc, chyba nikt na Północy nie mógł sobie tego wyobrazić. – Cholera ich wie w sumie. W każdym razie Lord Namiestnik mógłby się w końcu rozerwać wraz z rodziną – dodał, po czym pociągnął solidny łyk parszywego trunku.
     Jak ci miejscowi mogli pić coś takiego? Po chwili jednak przypomniał sobie, iż cała Północ nie ma zbytecznie wysublimowanego języka, jeśli chodzi o dobór alkoholi, a tylko jego rodzina się wyłamywała, jako że prowadzili stałą wymianę handlową z Braavos i systematycznie zasilali swoje piwniczki. Zdawać by się mogło, iż Aaron zatęsknił za Białym Portem szybciej, niż sam by podejrzewał.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 02, 2019 6:38 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Super, że chłopakom udało się zorganizować jakiś sojusz. Zawsze to lepiej, gdyby to Północ pokazała się z najlepszej strony, nie miała kogo wspierać ze swojej rodziny, to będzie aprobować inne północne rody. Przecież po to tutaj przyjechała. No, a przede wszystkim po to, żeby nieco się rozerwać.
Ze strony Prudence propozycja zmiany tematu nie była atakiem, chociaż zauważyła, że Glover chyba nieco wziął to do siebie. Postanowiła więc to sprostować.
- Nie no, rozmawiajcie sobie o czym chcecie, uważam tylko, że przed szrankami nie ma sensu o tym dyskutować, trzeba oczyścić umysł. - Posłała mężczyźnie jeden ze swoich promiennych uśmiechów.
- Proponuję temat bardziej przyziemny, na przykład taki ile zamierzamy dziś wypić i dlaczego tak mało. - Prudence nie przyszła tu, żeby rozmawiać o ważnych sprawach, chciała się rozerwać. Była młodą damą w kwiecie wieku, nie w głowie jej dzisiaj były dyskusje. Upiła więc spory łyk ze swojego kielicha. Powoli zaczynało jej brakować zawartości.
Starszy Mormont najwyraźniej nie wiedział zbyt wiele o swojej siostrze, jednak skoro nie pytał to przecież nie był jej problem. Nie będzie przecież spowiadać się mu ze wszystkich swoich czynów.
- Zapewne mają ciekawsze rzeczy do roboty, niż tacy prości Północni jak my. - Rzekła dopijając zawartość swojego kielicha do końca. Sięgnęła teraz po kufel, przecież też dostała darmowe piwo. Mieszanie alkoholu nie było dobrą wróżbą, jednak Prudence już była w nastroju w którym było jej wszystko jedno, co pije.
Powoli się tutaj przerzedzało, co w zasadzie nie przeszkadzało w niczym Prudence. Robiło się bardziej kameralnie.
- Żebyś się kiedyś nie zdziwił Aaron, jak jakiegoś spotkasz. - Odparła. Jej zdaniem każdy mężczyzna w pewnym momencie zaczynał korzystać z takich przybytków, nawet Starkowie. Upiła spory łyk piwa i rozejrzała się po pomieszczeniu. Posłała uśmiech towarzyszom Manderylego, żeby nie poczuli się odrzuceni, czy coś.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 02, 2019 7:09 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Wyglądało na to że Prudence nie chodziło o dosłownie wstrzymanie ich rozmowy, zwyczajnie chcąc aby ci się zrelaksowali zamiast zamartwiać przed walką. Miało to sens prawiło że lekkie poirytowanie Glovera zniknęło niemal od ręki. Może był to wpływ tonu Pani Mormont który wydał się milszy a może wypite drugie piwo. Kto wie, nie chciał już rozpamiętywać takich pierdoł. Więc skupił się na picu w milczeniu. Słyszał że żartowali sobie z Starków, fakt że nich nie przystąpił do turnieju i to że ich nie widział był dla niego bardziej niepokojący niż zabawny. Jednak przybyli tu się bawić. Taki był plan więc nie było powodu aby zgłębiał ten temat, nie tu i nie teraz. Dlatego też nie zaśmiał się z żartów zarówno Duncana jak i Aarona. Co najwyżej lekki grymas uśmiechu. Towarzyszka Arona wydawała się być wyjątkowo zalotna. Glover jednak nie był pewien czy chce mieszać dwie największe radości życia takie jak alkohol i kobiety. Wiedział w końcu jakie potrafią siać spustoszenie. A co dopiero użyte jednocześnie. Sprawiło to aż dopił jeszcze więcej. Tak jeszcze był zbyt trzeźwy na takie wypady. Wówczas zdał sobie sprawę że jednak troszkę reprezentuje swój ród w tym przybytku. Mimo iż był tu rozrywkowo. To miejsce na taką libację dało mu nieco do myślenia.
- Wiecie nie jestem specjalistą od etykiety czy od samo zachowania, jednak sądzę że powinniśmy zakupić nieco alkoholu i przenieść się w ustronniejsze miejsce. Wiem że piękne to były by ballady, gdybyśmy zrobili tu niezłą zadymę. Jednak to chyba jedna z podlejszych dzielnic. A i prywatnie zawsze można się lepiej zrelaksować, bez obaw że jakiś dziwne plotki będą krążyły po świecie. To może być ten powód dla którego nie ma tu Starków. -
Wytłumaczył spokojnie jednak sam nie zamierzał się jeszcze ruszyć. Od tak zwyczajnie poinformował ich o zagrożeniu które dostrzegł w tym przybytku. Aby nagle po chwili wtrącić.
- No ale kolejną kolejkę też stawiam, za delikatne psucie nastroju. -
Popatrzył na panienkę Prudence lekko mrugając do niej. Aby wiedziała że jednak wziął jej słowa do serca. I tak Glover dalej zapijał najzwyklejszym piwem. Zamawiając kolejne tym razem gestem.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 02, 2019 7:30 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Gdy pozostali radośnie oddawali się rozmowie, Duncan skupiał się na piwie. Ciemne ale nie było mocne, nie miało smaku, natomiast gasiło pragnienie prawie tak samo dobrze jak woda. Nic więc dziwnego, że Mormont przechylił prędko kufel - i bardzo dobrze zrobił, bo hojny jak nigdy Glover już zamówił kolejne trunki. Tak pić to Dunk może i bez końca!

- Ano! - zawołał, zgadzając się z siostrą. - Jak to sprawdził mój nieodżałowany kamrat, Robert Slate, pić można bez obaw przez trzydzieści dziewięć dni i nocy, dopiero czterdziestego wieczora wziął i się przekręcił. Za jego pamięć! Obyśmy nie mieli, tfu, kaca! - dodał podniesionym głosem, dopijając piwo. Gdy odstawił pusty kufel, sięgnął po nowy, pełny i wlał w gardło kolejną porcję alkoholu. Toast za tragicznie zmarłego kompana był dobrą okazja do napitku.

- Co do etykiety, Moritiusie, to racz się łaskawie rozejrzeć. - zatoczył ręką z kuflem, rozlewając nieco piwa. - Ci ludzie w rzyci mają to, o czym mówimy. Ale, jeśli taka wola, to możemy się ruszyć. Tylko gdzie? Bo, wiecie, jak tu szedłem to minąłem taki jeden zamtuz, Kaprys się zwał, albo jakoś tak... - łupnął pięścią w stół bynajmniej nie dlatego, że pił pijany, co to to nie. Miał wysoką tolerancję na alkohol, a te ciemne szczyny, które podawali w Smoczej Paszczy, nijak nie były w stanie upić Marudnego Niedźwiedzia.

Duncan w ten szczególny sposób po prostu wyraził ciekawość, gdzie naprawdę mieliby kontynuować towarzyskie spotkanie przy alkoholu. Karczma ta, choć podła i pełna dość podejrzanie wyglądającego towarzystwa, chyba spełniała ich wymogi... sam nie znał aż tak dobrze stolicy. Co innego północne rejony Westeros - tam się urodził, dorastał, żył i pewnie tam umrze.

Delikatnie zasugerował też burdel. Nic więcej, ot, zwykła propozycja, do tego obdarzona dyskretnym spojrzeniem w kierunku siostry i Manderly'ego. Prudence była dorosła i potrafiła o siebie zadbać, a w burdelu pewnie znajdzie też kogoś dla siebie. Manderly natomiast, wedle Duncana, wyglądał na kogoś zbyt sztywnego, spiętego i zdecydowanie przydałoby mu się odprężenie i rozluźnienie.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 02, 2019 10:20 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Północna kompania coś tam przebąkiwała, żeby wypełnić niezręczną ciszę choćby pewną namiastką rozmowy. Manderly nie dosłyszał nawet większości słów – zbyt był pochłonięty doborowym towarzystwem, które wykupił sobie na ten wieczór. Zwykle co prawda był bardziej wysublimowany pod tym kątem, uprawianie miłości uważał za sztukę najwyższego sortu, której należy się odpowiednie miejsce i odpowiednia pora. Nikt jednak nie bronił mu zabawiać się flirtem, prawda? W docenianiu piękna innych ludzi chodziło zwykle o coś więcej niż tylko spółkowanie. Można było się napawać kimś i w pełnym odzieniu. A nawet i bez odzienia bez kończenia w łóżku. Grunt to odpowiednie podejście do tematu.
     Do tego zaś Aaron podszedł z największą pieczołowitością. Dwie zjawiskowe kobiety: jedna o różowawej, druga mlecznej cerze, gęste włosy miały lubieżnie rozpuszczone, a cieniutki materiał sukien rozwiewał się na ich pysznych udach i opinał się na sutkach. Mężczyzna zasiadający za nim zaś, o oliwkowej cerze i bujnej kręconej czuprynie, ostro zarysowanej szczęce i koszuli rozpiętej do połowy szerokiej, gładko wygolonej klatki piersiowej – ot, moda panująca na Południu.
     Ten ostatni jakoś najbardziej tego wieczoru przypadł do gustu Aaronowi. Dornijska krew to jednak dornijska krew. I do tego tak zmysłowo całował – Manderly nie krępował się skosztować jego ust w tym momencie naprzeciw wszystkich zgromadzonych.
     – Nie wiem jak wy, lordzie Mormont, ale ja mam swój prywatny burdel właśnie tu! – stuknął palcem w stół, aż sygnet z herbem Antaryonów zamienił się od blasku świec. Kobiety zawtórowały mu gromkim chichotem.
     – Hej, hej, hej, Glover. W Deepwood Motte chyba się nie przelewa co? Za pozwoleniem zatem... – skłonił się nieznacznie Moritiusowi i skinął na karczmarza o jeszcze jedną kolejkę – tym razem za złoto Trytonów.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 02, 2019 10:48 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Prudence po prostu dbała o to, żeby nikt się niczym nieistotnym nie przejmował bez powodu. Turniej turniejem, dla niej zawsze liczył się jedynie aktualny moment. Po co się rozdrabniać i przejmować, czymś co miało dopiero nadejść? Miała to do siebie, że była najzwyczajniej szczera, zdawała sobie sprawę, że dla kogoś, kto jej nie znał mogło wydawać się to niemiłe, dlatego wyjaśniła Gloverowi o co jej chodziło, żeby nie było niepotrzebnych spięć.
- Tutaj nikt nas nie kojarzy tak, czy siak, wszyscy są zainteresowani swoimi sprawami. - Odparłą słysząc słowa Moritiusa. Jej zdaniem wtopili się w tłum i nie rzucali się w oczy, a tutaj było całkiem przyjemnie pośród zwyczajnych ludzi. No i nie chciała się izolować, tutaj zawsze miała szansę, że pozna jakiegoś ciekawego człowieka, który być może zwróci jej uwagę.
Uśmiechnęła się promiennie słysząc słowa brata. Mimo wszystko ją rozumiał, mięli to pijaństwo chyba we krwi. Zainspirowana jego zachowaniem dopiła zawartość swojego kufla jednym haustem. Widać było, że powoli zaczyna się rozluźniać. Na sugestię burdelu ze strony brata tylko się uśmiechnęła, wiedziała, że bracia dają jej wolną rękę. W końcu od wielu lat radziła sobie sama i nikt nie będzie jej pilnował, a że towarzystwo tutaj było typowo męskie, mogło się to wydawać dla nich atrakcyjne, a i ona znajdzie sobie jakieś rozrywki.
Gdy tym razem Manderly postawił kolejne piwo sięgnęła po nie i upiła spory łyk. Mierzyła wzrokiem jego towarzyszki. Nie wzruszył jej ani trochę widok mężczyzn, którzy byli zainteresowani sobą trochę bardziej niż powinni, samej zdarzało jej się nieco zbyt bardzo zbliżyć się z pewnymi kobietami. Uwielbiała poznawać świat i brać z niego jak najwięcej, rozumiała więc też, że inni mają podobnie.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Pią Sie 02, 2019 11:27 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Glover widział że nawet taki stary doświadczony wyga jak Duncan jakoś bagatelizował fakt tym że mają to gdzieś. Zapewne tak jest, Moritius jednak jako wyrafinowany człowiek wolał nie ryzykować w taki sposób. Jednak co zrobić. Sprawiło to że spowolnił nieco z piciem piwa, tak w razie problemów. Gdyby też mieli tu zostać zdecydowanie dłużej niż przypuszczał. Jednakowoż propozycja Duncana wydawała się jak najbardziej rozsądna w tych okolicznościach. Manderly bredził coś o tym że jest burdelem, znaczy że ten chodzi z nim. Glover jak to on uśmiechnął się życzliwie. Miał wrażenie że to jemu przypadnie rola przyzwoitki. Jednak w tym wszystkim wizja burdelu wydawała się naprawdę rozsądna.
- Aaa Kaprys. zacny przybytek jeśli ktoś nie był musi go zobaczyć. Wydawało mi się że jest stosunkowo niedaleko. Rozrywki jakich tam zaznacie są niezapomniane. - Od radosnym tonem zachęcał towarzyszy do zebrania się i ruszenia do tego przybytku. Wyglądało jednak na to że manderly postawił kolejkę za niego, właściwie fakt jedną już postawił więc wypadało pozwolić i jemu.
- Aż tak źle nie jest aby na alkohol czy inne uciechy brakło, jednak skoro Trytoni płacą nie wypada odmówić. - I tak powoluteńku pił swój trunek, uśmiechnięty. Wiedząc właściwie że jak to Manderly stwierdził burdel jest z nim Glover postanowił że wypada lepiej się zaadaptować do sytuacji. Delikatnie łapiąc za dłoń jednej z dziewczyn akurat tej o nieco różowawej karnacji. Było coś w niej wyjątkowo kuszącego dla Glovera.
-Jeśli panienka pozwoli. I Pan Manderly nie będzie miał nic przeciwko. I przyciągnął ją na swoje kolana spoglądając prosto w oczy aby dostrzec w niej choćby odrobinkę wstydu. Ciekawiło go czy dostrzeże coś w niej. Zaiste była piękna. Ubrana tak że część wyobraźni nie musiała być użyta. Moritius nadal trzymał jej dłoń. Wydawała się być delikatna, nieskalana pracą. Jego dłoń za to była zdecydowanie twardsza, nie jedno drzewo zrąbała. Kiedy nagle spojrzał na Mormonotwą która przyglądała się zdecydowanie panienkom. Samemu przysunął nos do szyi dziewczyny która siedziała tak po prostu wąchając przez chwilkę. Jedną dłonią obejmując podczas gdy druga trzymała kufel jak gdyby nigdy nic. Ponownie spojrzał na Prudence. Widział że ona również pragnęła. Nie wiedział jak to wygląda na niedźwiedzich wyspach. Jednak las potrafił być duży, na tyle aby czasem ktoś zniknął z wścibskich oczu innych. Sprawiło to że ruszył dłonią którą teraz obejmował dziewczynę na kolanie do Prudence wyciągając ją aby jakby w geście zaproszenia.
- Jeśli chcesz mogę ci jej nieco oddać albo nawet całą. - Gdzieś w skali rozpusty Moritiusa powoli zaczynał zabawę. Był to poziom na poziomie jednej dziesiątej w skali zwykłego Moritiusa.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sob Sie 03, 2019 8:52 am Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Zabawa się rozkręcała. Bo to była już zabawa - alkohol płynął strumieniami, rozmowy schodziły na coraz luźniejsze tematy, a dziewki (i jeden południowy mąż) przestały być tylko ładną ozdobą. Duncan jednakże, jako zaprawiony w bojach moczymorda i stały bywalec burdeli, wolał skupić się tylko na jednej czynności naraz. Na piwie.

Okowita i poczciwy bimber uderzały z okrutną mocą. Miód pitny był słodki jak nektar bogów i w większych ilościach mógł mieć paskudny efekt uboczny. Wino było... no, winem, dodatkiem do potraw. Piwo jednak, a w tym wypadku ciemne ale, idealnie sprawdzało się w swej roli. Zwłaszcza, że i Manderly sięgnął do kabzy i tym razem postawił kolejkę. Mormont zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później i on - lub jego siostra - jako wysłannicy Wyspy będą musieli coś postawić, ale zanim do tego dojdzie...

- Zacny to burdel macie, Manderly, acz skromny. Gdzie dziewek sześć, tam cycków dwanaście, jak to mówią... w waszym przypadku dostrzegam jednak jeno cztery cycki i jedną kuśkę. Dużo złota im zapłaciłeś? - pociągnął temat dalej, uważnie przyglądając się jednej i drugie dziewce, mrużąc nieznacznie oczy, jak doświadczony rolnik oglądający krowy i świnie wystawione na sprzedaż. Upił nieznacznie łyk piwa i przechylił głowę to w jedną, to w drugą stronę.

- Otóż to. - kiwnął głową, słysząc głos siostry. - Nie jesteśmy stąd i szczerze wątpię, by ktoś chciał za nami gonić hen, daleko. Wypijmy za to! A potem, jak bogowie pozwolą, możemy szturmować Kaprys! - podniósł kufel i zaczął żłopać piwo, uważając tylko, by nie rozlać za dużo. Dopiero teraz zaczynał odczuwać pierwsze, łagodne jeszcze i delikatne skutki podłego alkoholu krążącego w jego organizmie; bez większych trudności mógł wypić jeszcze kilka kolejek, zanim nogi i język zaczną mu się plątać.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sob Sie 03, 2019 1:29 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Dziewczę zachichotało, ujęte przez dłoń Glovera i spojrzała pytająco na Aarona – wszak to on uiścił opłatę i jemu powinna umilać czas. Jej pracodawca był chyba jednak za bardzo skoncentrowany tym razem na drugiej towarzyszce, więc najwyraźniej uznała, iż niebo nie spadnie, jeśli znajdzie się przez moment w objęciach drugiego mężczyzny.
     – Ha! wystarczająco, lordzie Mormont – Manderly roześmiał się. – A dobra kuśka nie jest zła, jeśli się wie, jak ją dobrze wykorzystać – w tym momencie schwycił swojego towarzysza za krocze, aż biedaczek zgiął się wpół, nie wiadomo czy z bólu, czy z zaskoczenia. Zawtórował jednak Aaronowi zakłopotanym śmiechem.
     Dziedzic Białego Portu uniósł do ust kufel i pociągnął solidny łyk. Następnie przetarł usta i zwrócił się do towarzyszy:
     – A więc, pani skinął nieznacznie w stronę Prudence, – i panowie, jak tam idą interesy w zachodniej części Północy, hm? Nadal problemy z Żelaznymi Ludźmi? – przemówiło przez niego zarówno nazwisko, jak i fakt bycia dziedzicem.
     Manderly zawsze wychodzili z założenia, iż każda okazja jest dobra do zrobienia jakiegoś interesu lub chociaż do poszerzenia spektrum własnych informacji. Mężczyzna może i był pijany, ale nie na tyle, by o tym zapomnieć. Spokojnie przez sztormy, głosiło zawołanie rodowe, lecz aby osiągnąć ten spokój, trzeba było dobrze znać wody, po których się płynie. Tak więc dziedzic Białego Portu nie byłby sobą, gdyby nie zadał tego pytania, zwłaszcza iż jego ojciec miał pewne plany związane z interesami z tamtą częścią Północy, a, jak powszechnie wiadomo, wojna to największy wróg handlu, a Manderly nie lubili, jak interesy idą im nie tak, jak zamierzali.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sob Sie 03, 2019 2:39 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Prudence dopijała zawartość kolejnego kufla. Powoli zaczynało jej szumieć w głowie, była przecież kobietą, także wiadomo, że alkohol wchodził jej nieco szybciej. Nie przejmowała się tym jednak jakoś specjalnie, była przecież w bezpiecznym towarzystwie - tak się jej przynajmniej wydawało.
- Lordzie Glover, zobaczymy, czy niezapomniane. - Ona raczej rzadko chadzała po burdelach, także w sumie byłaby chętna, żeby tam podejść. Zazwyczaj nie musiała korzystać z takich miejsc, miała wystarczająco dużo uroku osobistego, by radzić sobie bez płacenia za takie usługi. Najzwyczajniej w świecie, po ludzku była ciekawa tego miejsca. Tym bardziej, że panowie tak je reklamowali.
Dostrzegła, że panowie najwyraźniej nie szczędzili czasu i powoli zabierali się do roboty. Obserwowała ich uważnie. Sama jeszcze nie miała ochoty korzystać z burdelu Manderlyego.
- Lordzie Glover, gdybym chciała już bym sobie ją wzięła. - Odparła słysząc propozycję Moritiusa. Gdyby dziewka rzeczywiście była w jej typie, zapewne już dawno by pokazała swoje zainteresowanie. Jednak nie było to to, czego szukała dzisiejszego wieczora. Powoli zaczynało jej się najzwyczajniej w świecie nudzić, starała się jednak tego nie okazywać. Leżało to w jej charakterze, ciągle brakowało jej wrażeń.
Usłyszała, że brat przyznał jej rację. Aż wbiła w niego spojrzenie na krótką chwilę. Co to się stało. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała, aż zamilkła. Przeniosła wzrok na Manderlyego, nie spodziewała się ona, że aż tak mu wszystko jedno. W zasadzie to nie mogła uwierzyć w to, że lubił on też chłopców. Czego można się było dowiedzieć na takich eskapadach.
- Raczej nic się nie zmieniło. - Rzekła na pytanie Aarona. Dopiła zawartość swojego kufla, po czym machnęła ręką w stronę karczmarza, by podał kolejną kolejkę, tym razem stawiała Prudence. Nie będzie zbytnio nadużywać hojności towarzyszy. Po chwili przed nimi stały napełnione kufle, coby nie zabrakło trunków.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sob Sie 03, 2019 4:22 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
Moritius dalej gościł na swych kolanach młodą dziewczynę o różowawej cerze. Za to panna Mormontowa dość jasno stwierdziła że gdyby tego pragnęła wzięła by sobie. Odpowiedział na to dość szybko i szczerze.
- To dobrze, czasem trzeba sięgnąć po coś co się chce. Wiele osób tego nie robi cierpiąc w ten sposób naprawdę długo. - W końcu nie próbując sięgnąć po to co się pragnie jedynie traci się czas. Fakt że nie za wszystko powinno się łapać. Teraz jednak wyglądało na to że nie miało to znaczenia. A już na pewno nie Manderilemu który właśnie złapał biednego chłopca za jego przyrodzenie. Czyżby lubił katować innych? Sam czasem lubił władzę płynącą z wydawania czy wykonywania wyroków kiedy zastępował ojca. Nie lubił rozwiązań permanentnych takich jak niezręczne sytuacje gdy musiał komuś uciąć dłoń, czy może nawet i tą ostatnią dłoń. Wolał za to upokorzyć winnego, wychłostać psychicznie i fizycznie na tyle aby ten już nigdy nie spróbował. Aby krył swoje rany wstydząc się tego co zrobił jednak nie odbierać mu szansy na życie. Ahh szkoda że nie ma nikogo do torturowania. Manderly zapytał jednak o problemy z żelaznymi.
- Z Żelaznymi? Jak zawsze przypłyną nakradną co tylko mogą, nazabijają przypadkiem i uciekają. Nic tylko szerzą zgorszenie i nienawiść. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś mi donosił o ich rabunku. - Odpowiedział zgodnie z prawdą. Wrócił niemal że od razu do piwa które wolniej kończył. Aby dłonią ruszyć do cudnych ust kobiety. Badał je wodząc kciukiem po wargach. Kiedy resztą dłoni gładził po poliku. Tak młoda, tak piękna, a tak tragicznie trafiła. Życie potrafiło być podłe i nagle odegrać się z straszliwą siłą. Glover to wiedział, widział to nie raz w swoim lesie, gdzie rodzina która dawała sobie radę została najechana przez żelaznych. I tylko jedna 14 letnia dziewczyna przetrwała. Zmuszona do kradzieży. Wiele takich osób trafiało przed światło sądu. Glover nienawidził Żelaznych. Ci którzy nie mieli z nimi do czynienia nie rozumieją dlaczego część północy ich nienawidzi.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sob Sie 03, 2019 9:26 pm Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Gość
avatar
Gość
I znów, niczym wiosenna, kapryśna pogoda, temat rozmowy zmienił się na znacznie cięższy i poważniejszy. W jednej chwili północna kompania radośnie rozprawiała o czysto fizycznych aspektach miłości i finansowaniu tychże, a w następnej wszyscy poruszali kwestie dobrobytu i bezpieczeństwa ludów Północy.

Manderly, jako mieszkający praktycznie po drugiej stronie kontynentu, miał wszelkie prawo być wyłączony z tychże dysput. Glover i Mormonci jednakże nie mieli tej przyjemności. Zwłaszcza Glover, na ziemiach którego zaskakująco często dochodziło do napaści wszelkiego rodzaju. Duncan zanurzył usta w ciemnym trunku, a moment później łupnął pięścią w blat.

- Nic? Siostro, chciałbym, by tak było. Żelaźni, piraci i bandyci wszelkiego rodzaj winni zawisnąć po tym co ostatnio wyprawiają. - odezwał się ponurym głosem i, jakżeby inaczej, znowu upił piwa. - Rabują, gwałcą i palą, często w innej kolejności, ot co. Ze dwa księżyce temu piraci... Żelaźni, bez wątpienia... napadli na rybaków na południe od Wyspy. Zaciukali większość, skradli co tylko mogli, prawie wszystkie łajby zatopili i popłynęli Inni wiedzą gdzie. Robb, prostaczek taki z Nadbrzeża, żalił się memu bratu, że zarąbali mu dzieciaka, córę porwali i skradli ryby oraz sieci. A nie był jedyny! - opowiedział w prostych, acz dosadnych słowach, nim znowu przechylił kufel z piwem. Historii takich jak ta znał więcej, niżby pragnął. Nie miał innego wyjścia, był w końcu bratem Lorda Niedźwiedziej Wyspy i, czy tego chciał czy nie, musiał o takich sprawach rozmawiać z panem tamtej ziemi. I nie były to miłe rozmowy.

- Żebyście wy wiedzieli, jak się wtedy Irvon zagotował. Gotów był zwołać wojów i od razu płynąć do Żelaznych, ale jego pani żona wybiła mu ze łba takie szaleństwo. Starków trza najpierw powiadomić, wyjaśnić sprawę, a nuż to byli zwykli piraci, a nie ta żelazna zaraza... - pokręcił głową, tyleż zniesmaczony, co zirytowany. Mormont znany był ze swego marudzenia i gdy raz wpadnie w trans narzekania, to nie ma zmiłuj, będzie lżyć wszystko i na wszystkich. Bez końca. Teraz, zacząwszy od Greyjoy'ów i własnego brata, poprzez Starków i na kiepskim piwie kończąc, Duncan zaczął mamrotać coś pod nosem.
Re: Karczma "Smocza Paszcza"
Sponsored content

Skocz do: